Ooo... Nie było mnie trzy godz. a tu taka produkcja...
Widzę mój temat - kp. Karmie nieprzerwanie od prawie 3 lat, więc przemyśleń mi się trochę w temacie zebrało. Pierwsze - Magda - ja też nie czuję magicznej więzi (ale wierzę, że istnieje). Dla mnie kp to jest wygoda, oszczędność finansowa, wkład w zdrowie dzieci i hmm... spokój psychiczny (tzn nie muszę się zastanawiać czy mm jest dobre czy nie, bo wiem, że kp jest dobre i już). Nie miałam wielkich problemów, ale początek nie był jakoś super łatwy, choć muszę przyznać, że moja położna (środowiskowa) bardzo mi pomogła.
Co do diety - i tak i nie. Wiele ograniczeń jest zupelnie bez sensu, szczególnie jak na pierwszą wysypkę pediatra powie "skaza białkowa" usuwając z jadłospisu niemal wszystko. A moja O. miała trądzik niemowlęcy, który przeszedł akurat jak dałam sobie spokój z dietą. Za to M. jest alergikiem i na niektóre rzeczy, które jem reaguje (np chipsy i inne chemicznie poprawione produkty, lub pomidory :-( ). Ale nawet przy nim jem dość normalnie.
Pimpolada - coś ostatnio czytałam o wklęslych sutkach, że karmić da się, że często problem "sam" się naprawia, bądź za sprawą dziecka, ewentualnie właśnie nakładki. Muszę poszukać gdzie to było ;-)
Gwiazdeczka - ja też sobie spokojnie poradziłam bez wózka podwójnego. O. miała dokładnie 1,5 roku jak się M. urodził, ale jeszcze w ciąży przyzwyczajałam ją do chodzenia. Teraz też nie planuję dodatkowego wózka. Szczególnie, że znając życie, przez pierwsze pół roku i tak królować będzie chusta. Tyle, że tak jak już Magda pisała, wszystko zależy ile musisz chodzić. U mnie sklep, apteka, przedszkole, plac zabaw są blisko. A jak mam coś więcej do załatwienia to wybieram samochód.
A moja O. chora, tzn nie wiem jeszcze co jej jest, bo jak zasypiała miała tylko lekki katarek, a teraz cała rozpalona. Ech... Jak nie urok to...
Dobrej nocy.