Dziewczyny, mam pytanie odnośnie spania .
Nasz Wojtek w zasadzie od początku śpi sam w łóżeczku w swoim pokoiku.To znaczy spałam z nim przez tydzień po porodzie a potem przeprowadziłam go do łóżeczka .W zasadzie od początku, poza drobnymi incydentami nie ma problemu z zasypianiem.Kładę go po karmieniu do łóżeczka, chwilę pokwęka i zasypia.
Cały czas jednak spałam z nim w tym samym pokoju. Głównym powodem było to, że się często budził na karmienia i nie chciało mi się biegać z pokoju obok
Od jakiś dwóch tygodniu przesypia już większość nocy ( budzi się tylko raz) więc wróciłam do " małżeńskiego łoża", bo mi po prostu brakowała nocnego przytulenia się do męża. Łoże znajduje się jednak w pokoju obok. Drzwi obu pokojów są otwarte i świetnie słychać co się dzieje u małego. Jak się budzi w nocy i zaczyna postękiwać albo buczeć to od razu lecę do niego i karmie.
Nie widziałam w takim sposobie spania nic złego. To moje spanie w tym samym pokoju z małym niewiele się różniło od tego co jest teraz bo i tak zasypiałam i budziłam się dopiero na jego kwękanie albo płacze.
Aż tu wczoraj koleżanka mi zmyła głowę przez tel jak ja mogę dziecko same w pokoiku zostawiać, że powinno spać z nami w łóżku a jak nie to chociaż w pokoju bo to niebezpieczne go tak samego zostawiać i wogóle.
No i się zestresowałam.
Myśleliśmy, żeby go przenieść z łóżeczkiem do nas do pokoju ale pomysł niespecjalnie mi się podoba bo tam stoją komputery i ta sypialnia robi też za pokój do pracy męża. Nie ma szans na zaciemnienie i względną cieszę bo wieczorami mąż czasem musi popracować.
No i opcja druga czyli mój powrót do pokoju młodego.hmmm...
A czy wogóle to konieczne? Sama nie wiem.Najbardziej bym chciała ,zeby zostało tak jak jest teraz... ale jak to jakieś niebezpieczne to może to zmienić...
Co o tym myślicie?