reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Marcówki-codzienne rozmówki:))

Dawno mnie u Was nie było, ale to dlatego, że nasza maleńka Amelka nieźle nas wystraszyła ostatnio... Można powiedzieć, że już prawie rodziłam.. We wtorek byłam w Katowicach w klinice po zaświadczenie o cc, no i nastałam się tam w kolejkach, jak nie wiem... Brzuch dziwnie mnie zaczął boleć, ale pomyślałam, że mi przejdzie, no i po 5-ciu godzinach spędzonych w kolejkach do lekarzy - nikt nie chciał mnie przepuścić nawet ze względu na ciąże, a przede mną stały same starsze kobitki, i one samy powinny też wiedzieć, że kobietę w zaawansowanej ciąży wypadałoby przepuścić, no, ale cóż - wracałam do domu. W drodze powrotnej na cpnie, zachciało mi się siusiu, i poszłam do ubikacji. Miałam czerwony od krwi mocz.. wystraszyłam się, jak nie wiem co. Na podpasce ani śladu krwi, tylko jak zwykle ta sama wydzielina, Pęcherz mnie nie bolał ani nic. Odczekałam do powrotu do domu, tam też poszłam się wysiusiać.. Mocz był strasznie bordowo czerwony, jak nic krew. Zadzwoniłam do mojego ginekologa, powiedziałam mu co i jak, ten mnie nastraszył, że rodzimy. Zabrałam się i ojciec zawiózł mnie do szpitala, mój ginekolog przyjechał, podłączyl mnie do jakiegoś urządzenia, które chyba skurcze wyłapuje, no nie wiem.. No i leżałam tak 15 minut. Lekarz spojrzał na wydruk i mówi :"SKurczy nie ma, to nie wywołujemy", Trochę mi ulżyło, wytłumaczył mi, że może to ze zmęczenia, i w ogóle. Kazał mi się rozebrać i wdrapać na samolot... Brzuch nadal mnie bolał. Stwierdził, że za każdym razem co mnie widzi, ciąża jest coraz bardziej zaawansowa, i troszkę to za szybko się wszystko dzieje. Narazie mam szyjkę długą zamkniętą, ale powiedział mi, że może się skracać w dość szybkim tempie, i jak tak będzie to w styczniu będziemy rodzić.. Kazał mi brać na bóle brzucha no-spę, a na nerki furaginum, i pić dużo wody. Krew się więcej nie pokazała.. Ale strachu było co nie miara. Dodatkowo zlecił badania moczu, no i puścił mnie do domu, po 3 godzinach. Mam leżeć w łóżku i pić dużo wody.. A na dodatek za kilka dni mam ślub..
o kurcze... to zes sie napewno przestraszyla.
Uwazaj na siebie i stosuj do rad lekarza..
 
reklama
Dawno mnie u Was nie było, ale to dlatego, że nasza maleńka Amelka nieźle nas wystraszyła ostatnio... Można powiedzieć, że już prawie rodziłam.. We wtorek byłam w Katowicach w klinice po zaświadczenie o cc, no i nastałam się tam w kolejkach, jak nie wiem... Brzuch dziwnie mnie zaczął boleć, ale pomyślałam, że mi przejdzie, no i po 5-ciu godzinach spędzonych w kolejkach do lekarzy - nikt nie chciał mnie przepuścić nawet ze względu na ciąże, a przede mną stały same starsze kobitki, i one samy powinny też wiedzieć, że kobietę w zaawansowanej ciąży wypadałoby przepuścić, no, ale cóż - wracałam do domu. W drodze powrotnej na cpnie, zachciało mi się siusiu, i poszłam do ubikacji. Miałam czerwony od krwi mocz.. wystraszyłam się, jak nie wiem co. Na podpasce ani śladu krwi, tylko jak zwykle ta sama wydzielina, Pęcherz mnie nie bolał ani nic. Odczekałam do powrotu do domu, tam też poszłam się wysiusiać.. Mocz był strasznie bordowo czerwony, jak nic krew. Zadzwoniłam do mojego ginekologa, powiedziałam mu co i jak, ten mnie nastraszył, że rodzimy. Zabrałam się i ojciec zawiózł mnie do szpitala, mój ginekolog przyjechał, podłączyl mnie do jakiegoś urządzenia, które chyba skurcze wyłapuje, no nie wiem.. No i leżałam tak 15 minut. Lekarz spojrzał na wydruk i mówi :"SKurczy nie ma, to nie wywołujemy", Trochę mi ulżyło, wytłumaczył mi, że może to ze zmęczenia, i w ogóle. Kazał mi się rozebrać i wdrapać na samolot... Brzuch nadal mnie bolał. Stwierdził, że za każdym razem co mnie widzi, ciąża jest coraz bardziej zaawansowa, i troszkę to za szybko się wszystko dzieje. Narazie mam szyjkę długą zamkniętą, ale powiedział mi, że może się skracać w dość szybkim tempie, i jak tak będzie to w styczniu będziemy rodzić.. Kazał mi brać na bóle brzucha no-spę, a na nerki furaginum, i pić dużo wody. Krew się więcej nie pokazała.. Ale strachu było co nie miara. Dodatkowo zlecił badania moczu, no i puścił mnie do domu, po 3 godzinach. Mam leżeć w łóżku i pić dużo wody.. A na dodatek za kilka dni mam ślub..


te baby bym :wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y:

bidulko dbaj o siebie odpoczywaj bierz tą no-spe

a jak dzidzia zdrowa wszytsko ok???

bądź dzielna i spokojnie dasz radę dla małej każdy dzień jest ważny wiem co mówię:tak::tak::tak:też walczymy o każdy dzień mateuszka w brzusiu:tak::tak::tak:
 
Dawno mnie u Was nie było, ale to dlatego, że nasza maleńka Amelka nieźle nas wystraszyła ostatnio... Można powiedzieć, że już prawie rodziłam.. We wtorek byłam w Katowicach w klinice po zaświadczenie o cc, no i nastałam się tam w kolejkach, jak nie wiem... Brzuch dziwnie mnie zaczął boleć, ale pomyślałam, że mi przejdzie, no i po 5-ciu godzinach spędzonych w kolejkach do lekarzy - nikt nie chciał mnie przepuścić nawet ze względu na ciąże, a przede mną stały same starsze kobitki, i one samy powinny też wiedzieć, że kobietę w zaawansowanej ciąży wypadałoby przepuścić, no, ale cóż - wracałam do domu. W drodze powrotnej na cpnie, zachciało mi się siusiu, i poszłam do ubikacji. Miałam czerwony od krwi mocz.. wystraszyłam się, jak nie wiem co. Na podpasce ani śladu krwi, tylko jak zwykle ta sama wydzielina, Pęcherz mnie nie bolał ani nic. Odczekałam do powrotu do domu, tam też poszłam się wysiusiać.. Mocz był strasznie bordowo czerwony, jak nic krew. Zadzwoniłam do mojego ginekologa, powiedziałam mu co i jak, ten mnie nastraszył, że rodzimy. Zabrałam się i ojciec zawiózł mnie do szpitala, mój ginekolog przyjechał, podłączyl mnie do jakiegoś urządzenia, które chyba skurcze wyłapuje, no nie wiem.. No i leżałam tak 15 minut. Lekarz spojrzał na wydruk i mówi :"SKurczy nie ma, to nie wywołujemy", Trochę mi ulżyło, wytłumaczył mi, że może to ze zmęczenia, i w ogóle. Kazał mi się rozebrać i wdrapać na samolot... Brzuch nadal mnie bolał. Stwierdził, że za każdym razem co mnie widzi, ciąża jest coraz bardziej zaawansowa, i troszkę to za szybko się wszystko dzieje. Narazie mam szyjkę długą zamkniętą, ale powiedział mi, że może się skracać w dość szybkim tempie, i jak tak będzie to w styczniu będziemy rodzić.. Kazał mi brać na bóle brzucha no-spę, a na nerki furaginum, i pić dużo wody. Krew się więcej nie pokazała.. Ale strachu było co nie miara. Dodatkowo zlecił badania moczu, no i puścił mnie do domu, po 3 godzinach. Mam leżeć w łóżku i pić dużo wody.. A na dodatek za kilka dni mam ślub..

O kurka dobrze, że to tylko fałszywy alarm:tak:
 
Dawno mnie u Was nie było, ale to dlatego, że nasza maleńka Amelka nieźle nas wystraszyła ostatnio... Można powiedzieć, że już prawie rodziłam.. We wtorek byłam w Katowicach w klinice po zaświadczenie o cc, no i nastałam się tam w kolejkach, jak nie wiem... Brzuch dziwnie mnie zaczął boleć, ale pomyślałam, że mi przejdzie, no i po 5-ciu godzinach spędzonych w kolejkach do lekarzy - nikt nie chciał mnie przepuścić nawet ze względu na ciąże, a przede mną stały same starsze kobitki, i one samy powinny też wiedzieć, że kobietę w zaawansowanej ciąży wypadałoby przepuścić, no, ale cóż - wracałam do domu. W drodze powrotnej na cpnie, zachciało mi się siusiu, i poszłam do ubikacji. Miałam czerwony od krwi mocz.. wystraszyłam się, jak nie wiem co. Na podpasce ani śladu krwi, tylko jak zwykle ta sama wydzielina, Pęcherz mnie nie bolał ani nic. Odczekałam do powrotu do domu, tam też poszłam się wysiusiać.. Mocz był strasznie bordowo czerwony, jak nic krew. Zadzwoniłam do mojego ginekologa, powiedziałam mu co i jak, ten mnie nastraszył, że rodzimy. Zabrałam się i ojciec zawiózł mnie do szpitala, mój ginekolog przyjechał, podłączyl mnie do jakiegoś urządzenia, które chyba skurcze wyłapuje, no nie wiem.. No i leżałam tak 15 minut. Lekarz spojrzał na wydruk i mówi :"SKurczy nie ma, to nie wywołujemy", Trochę mi ulżyło, wytłumaczył mi, że może to ze zmęczenia, i w ogóle. Kazał mi się rozebrać i wdrapać na samolot... Brzuch nadal mnie bolał. Stwierdził, że za każdym razem co mnie widzi, ciąża jest coraz bardziej zaawansowa, i troszkę to za szybko się wszystko dzieje. Narazie mam szyjkę długą zamkniętą, ale powiedział mi, że może się skracać w dość szybkim tempie, i jak tak będzie to w styczniu będziemy rodzić.. Kazał mi brać na bóle brzucha no-spę, a na nerki furaginum, i pić dużo wody. Krew się więcej nie pokazała.. Ale strachu było co nie miara. Dodatkowo zlecił badania moczu, no i puścił mnie do domu, po 3 godzinach. Mam leżeć w łóżku i pić dużo wody.. A na dodatek za kilka dni mam ślub..
no niezłe miałaś przeżycie...dobrze że nadal w dwu paku się trzymacie, oby jak najdłużej, i uważajcie na siebie
 
reklama
Do góry