Ironia losu ....... Przez wiele ,wiele lat robimy wszystko byle tylko nie zajsc w ciaze . Bawimy sie w rozne pigulki , gumki , kalendarzyki i zestresowane kupujemy testy ciazowe modlac sie,zeby wynik wyszedl na "nie" .
Pozniej przychodzi taki czas w naszym zyciu ,ze jestesmy gotowe na dziecko i.........zazwyczaj za pierwszym razem nie wychodzi .
Wiec zaczynamy sie martwic,ze cos z nami jest nie tak i ze nigdy nie bedziemy mogly miec dzieci .
W koncu sie udaje , test wychodzi pozytywny ,ale musimy na siebie bardzo uwazac ,bo przeciez te pierwsze 3 miesiace sa najbardziej zagrozone poronieniem .
Boimy sie jakiegokolwiek plamienia czy dziwnego bolu ,ktory moglby zwiastowac najgorsze .
Trzy miesiace mijaja i troszke sie uspokajamy ,bo w koncu czujemy w sobie ruchy dziecka, a jesli sie rusza to napewno wszystko jest dobrze . No ale niech tylko na jakis czas przestanie sie ruszac ! Oh.......... to znow sie martwimy ,ze cos nie tak ......
Pod koniec ciazy znow przychodzi "czas szczegolnej ostroznosci" . Musimy sie oszczedzac i dobrze jesc ,zeby dzidzius jak najdluzej siedzial w brzuszku . Martwimy sie przedwczesnym porodem. Tym ,ze nasze pociechy jeszcze nie sa gotowe do wyjscia na swiat . Ze nie sa do konca upieczone i powinny jeszcze troche w piekarniku posiedziec.
W koncu przychodzi WIELKI DZIEN porodu . Slyszymy pierwszy placz naszego dziecka i slowa lekarza : "Gratulacje !!Ma pani zdrowego synka/coreczke !"
Czujemy sie jakbysmy wygraly los na loterii zycia. Nic sie nie liczy oprocz tego ,ze mamy cale, zdrowe i piekne dziecko ! Trzymamy je w rekach jak najwiekszy cud swiata . Nasze najgorsze obawy w koncu zostaja rozwiane....
Ale niestety nie na dlugo , bo przed nami kolejne paredziesiat lat martwienia sie o nasze dzieci .
Kto wie czy nie bedziemy sie martwic o nie bardziej niz przed ich narodzinami , bo przeciez wczesniej byly w naszych brzuszkach gdzie zadne zlo nie moglo ich dosiegnac . Byly calkowicie bezpieczne ...... A teraz czycha na nie caly swiat .......
Wyglada na to ,ze byc rodzicem to znaczy ZAWSZE martwic sie o swoje dzieci.