reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Opisy naszych porodów

Kochane:)
Od 2 godzin jestem juz w domku z maleństwem i spiesze opisac mój poród...
Zaczelo sie juz wieczorem 6.03. Mialam skurcze ale nie byly bardzo mocne wiec postanowilismy czekac... Chcialam mozliwie najpoznej pojechac na porodówke. Skurcze mialam przez cala noc i przybieraly na sile. O 6 rano byly juz co 5 -4-3-min i gdy przychodzily kucalam i oddychalam. W koncu Marcin nie wytrzymal i zagonil mnie do auta:) Pojechalismy i w izbie przyjec potwierdzilo sie ze mam juz akcje wiec bez gadania mnie przyjeli. Moja polozna tez od razu sie pojawila no i sie zaczelo....o 8.00 bylam na porodówce.
O porodzie w wodzie moglam od razu zapomniec bo usg wskazalo ze przypuszczalna waga maluszka to 4200-a taka duza waga byla jednym z przeciwskazn. I nawet sie szczegolnie nie zmartwilam bo mialam czesto korzystac z goracego prysznica dla relaksu. Moja polozna byla cudowna i naprawde kompetentna. Niestesty to ,co musiala mi robic nie bylo przyjemne....okazalo sie ze mimo skurczy moja szyjka sie nie rozwiera:( Wiec mi robila czesto masaz i to na skurczu. To bylo starszne. Ale bylam dzielna dla Maluszka no i obecnosc Marcina mi bardzo pomagala!!! Wlasciwie nic nie poszlo tak jak mialo:( Moja szyjka sie nie rozwierala, maluszek byl za wysoko i nie chcial zejsc do kanalu:.Mowili ze "balotuje" nad wyjsciem - czy jakos tak... ale nic, chodzilam pod prysznic i troszke pomagalo, skakalam na pilce i zagryzalam zęby bo bol byl straszny. Co 45 min mialam badanie ginekologiczne i nie bylo zadnych postepów. KTG pokazywalo skurcze rzedu 80-95 % Godziny mijaly a mnie wciaz rwalo co 3-4min. Skurcze przyjmowalam kucajac i trzymajac sie czego popadlo. Po 12 godzinach akcji porodowej okazalo sie ze Maluszek jest juz w zielonych wodach i ze szyjka co prawda troche sie juz rozwarla i zmielka ale dziecko wciaz nie zeszlo do kanalu a pecherz plodowy wysunal sie z szyjki. Juz wtedy zaczeli wspominac cos o cc. Ostatecznie zdecydowali mi sie w 13 godzinie porodu podac kroplówke z oksytocyną na wzmocnienie skurczy. Mieli nadzieje ze dzidzius jeszcze zejdzie ale nie wyszlo:( Za to skurczu po oksy nigdy nie zapomne....to bylo najgorsze co mnie w zyciu spotkalo-15 min permanentnego bolu.Plakalam i prosilam zeby sie juz skonczylo.Wtedy tak naprawde zwatpilam, nie dawalam rady, wylam z bolu. W koncu polozna mi wylaczyla ta cholerna kroplowe i po 20 min skurcze zaczely sie wyciszac i nastepowaly regularnie co 6-7 min. I wtedy oswiadczyli ze jade na ciecie...po przeszlo 14 godzinach masakry zawiezli mnie na sale operacyjna gdzie cudowny pan anestezjolog w koncu mi pomógl. Wszystko przestalo mnie bolec i to bylo niesamowite:) Zajeli sie mna swietnie, anestezjolog ciagle byl przy mnie i opowiadal na biezaco co sie dzieje. Poczulam jak mi wyciagają Dzidziulka z brzucha i za chwile usłyszalam cudowny placz mojego synka. I rozplakalam sie....za chwile polozyli mi tego mokrego i brudnego robaczka przy szyji, moglam go pocalowac i poglaskac:) NIgdy nie zapomne tego widoku:) Byl taki piekny!!! I zabrali go na badania , a pozniej dali Marcinowi na 40 min. Ja w tym czasie bylam szyta i szczerze mowiac tak wymeczona ze bylo mi wszystko jedno. Zawiezli mnie na sale pooperacyjna gdzie lezalam 12 godzin po czym juz wstalam i poszlam razem z polozna sie umyc. Marcin przyjechal i przywizl mi od poloznych Mateuszka:) Mam piekne dziecko i jestem z niego niesamowicie dumna. W chwili porodu wazyl 3990 kg i mierzy 58 cm. Dostal 9 pkt bo byl troche siny. Od poczatku zaczelam go karmic piersia ale musialam tez sztucznie dokarmiac bo nie mialam pokarmu. Od prawie 48 godzin karmie go tylko piersią i pieknie przybiera na wadze:)A teraz 4 dobe po porodzie jestem juz w domku i powoli funkcjonuje. Rana juz tak nie ciagnie i z kazdym dniem jest lepiej:) Wszystkim goraco polecam szpital na Kamieńskiego we Wroclawiu!!! Cudowny personel, swietna opieka i warunki tez dobre. Nastepne dziecko tez bede tam rodzila, tylko ze na szczescie juz bez takich meczarni - oswiadczyli ze jesli bede kiedykolwiek jeszcze miala rodzic to tylko przez cc.
Oto moje przezycia, ciesze sie niesamowicie ze juz mam to za soba. Ten poród byl mimo ze tak bardzo bolesnym, to jednak przepieknym przezyciem - bo z happy endem:)
Pozdrawiam Wszystkie Mamusie bardzo serdecznie!!
 
reklama
No to moze i ja opisze jak to wygladało u mnie póki moja cudowna Alunia śpi.
Więc tak 03.03.2009 roku przyjęcli mnie na porodówke o godzinie 8:00 rano. Oczywiscie miałam miec wywoływany poród więc zero skurczy jak na początek... Trafił mi się położny Hiszpan bardzo fajny i miły człowiek :) który bardzo dobrze się mną zajmował przez cały dłuuuuugi poród. Więc przebarałam sie w koszule do rodzenia i czekalam na lekarza. przyszła jakas dziwna kobiata i przebiła mi pęcherz płodowy po czym założyla mi wenlflon by podłaczyć kroplówke z oksytocyną, ale oczywiście jakoś źle mi sie wbiła i wszystko szło mi pod skóre zamiast do zyły no a ten połozny Antonio cały czas przychodzi i mnie sie pyta czy sa skurcze a ja sie na niego patrze jak na wariata i mówię ciągle, ze nie... po czy patrze a mi lewa dłoń puchnie więc mu mówie, że chyba coś nie tak... no więc wyjął mi ten źle załozony wenflon i wycisnął z pod skóry ta oksytocynę, która tam się zgromadziła. Przyszedł więc kolejny lekarz tym razem Grek i tym razem w prawe przedramie wbił mi już prawidłowo... no i kroplówka zaczęła dzialać... skurcze były maksymalne... do końca skali... no strasznie to bolało... i wytrzymalam tak 2 godziny zażywając jedynie ten gas, ale on nie specjanie mi pomagał, więc mój mąż poprosił o epidural dla mnie bo od poczatku akcji rozwarcia nie było jedynie na jeden palec i zdnego postępu... Przyszedł więc anestezjolog... miły i usmiechniety czarny facet i zadpodał mi to cudowne coś, po którym mogłam znowu świadomie funkcjonować i tak zleciał jeden litr oksytocyny a rozwarcia dalej brak, wiec... podłęczyli drugi litr a epidural przestawał juz działać a ja znowu wiłam się z bólu, więc dodali kolejna dawkę znieczulenia... Przyszła kolejna lekarka tym razem Hinduska i coś tam pogmerała w kroczu, ale ja juz nawet nie bardzo wiedziałam co ze mna robią i powiedziała, że jest rozwarcie na 9 cm. ale dziecko jeszcze wysoko i nie schodzi w dół... wiec tak z tym rozwarciem prze kolejne 3 godziny siedziałam w jakiejś niewygodnej pozycji czekając az Ala zejdzie niżej... w tym czasie z bólu zwymiotowałam woda i sokiem... a Hinduska 2 razy pobierala jakies próbki z wnetrza, ale nie wiem co to było czy krew z pępowiny czy co innego? nie wiem... ja już poprostu nie kontaktowałam. W tym czasie kilka kobiet urodziło... słyszałam jak kobiety krzycza i płacz dzieci... no i przed 19stą Antonio (położny) powiedziła do mnie no to teraz Twoja kolej i... zaczęlismy rodzić... Kazał mi przeć a ja nie wiedziałam jak mam to robić... było mi trudno... mój mąż był cały czas ze mną i starał mi sie pomagac jak tylko umiał... wreszcie pokazała się mała głowka z czarnymi włoskami. Połozny zawołał mojego męza by zobaczył a ja myslałam, ze zaraz mi tam mąz zemdleje bo mówił, że w życiu tam nie zajrzy a jednak... jak zobaczył te malutkie włoski to jeszcze bardziej mnie zaczął motywować by wreszcie wypchnąc Alunie na świat... ale nie bylam w stanie zrobic tego sama i Antonio musiał mnie naciąć... Bylo mi juz wszystko jedno bo nie czułam juz bólu... tylko masakryczne zmęczenie... ale wreszcie z pomoca połoznego jak i innych ludzi, którzy sie tam zeszli nie wiem skąd, wypchnęłam z siebie Alunie... o 20:06 i... znowu zwymiotowałam... byłam wykończona, ale gdy mi ją dali i zobaczyłam te malutkie szeroko otwarte oczka wszystko odeszło a ja sie zakochałam... juz nic sie dla mnie nie liczyło, tylko to, że ją mam... że ja tule... że ją kocham...

Później zaczeli mnie zszywać a trwało to ponad godzinę... w tym czasie ja karmiłam Alę i pomimo bólu byłam najszczęsliwsza osoba na swiecie... Później wywieźli nas na sale poporodową, na której tylko ja karmilam piersią reszta babek butelkami... na 3 dobe mieli nas wypisac i wówczas zaczęły się problemy... ale to już na inny wątek opowieść...
Jednak kocham moje Malenstwo nad życie i wiem co to znaczy, gdy jest zagrożone... może jestem histeryczką, ale po tym jaką diagnoze postawili mojej kruszynce płakalam chyba z dwa dni... na szczęście badania wyszły negatywnie i teraz wszystko jest już dobrze... i wierze, że z dnia na dzień będzie jeszcze lepiej...
 
maran-atha no międzynarodowa ekipa cie obsługiwała :-D a co do tego co ci pobierali, to podejrzewm, że to śluz na wymaz z pochwy - badają jak po odejściu wód długo się akcja toczy - patrzą czy tam się coś nie zaplątało
 
maran-atha, monika gratulację i chylę czoła!!!

Kurczę jak czytam o takich długich porodach to na prawdę cieszę się że ja taki express miałami w sumie tylko 1,5 godziny dużego bólu już po przebiciu pęcherza.
 
Dziewczyny mam takie wrażenie że po porodzie człwiek poznaje granice swojej wytrzymał:) Wielkie jesteście i bardzo Wam gratuluje, wciąż się wzruszam jak czytam takie opisy. Szczególny sentyment mnie ogarnia jak piszecie że wy też patrzyłyście na maszynę pokazującą siłę skurczu. Mi to nie pomagało, człowiek liczy że sukrcz już spada a ten cham opada ciut żeby wzrosnąć i wycisnąć z kobiety dziki okrzyk:crazy:
 
Dziewczyny mam takie wrażenie że po porodzie człwiek poznaje granice swojej wytrzymał:)


ja dokladnie tak mialam ;-) po porodzie czuje sie bardziej pewna siebie i w ogole inaczej niz wczesniej :-D

MonikaWroclaw84 a tak ladnie sie zapowiadalo na porod w wodzie :tak: u mnie tez okazal sie nie mozliwy i w sumie tak lepiej dla nas...

maran-atha dlugi i meczacy porod , u mnie tez kilka godzin trwalo schodzenie glowki w dol kanalu rodnego... i nie pomagalo ani chodzenie ani skakanie na pilce... juz myslalam ze to sie nigdy nie skonczy :dry:
 
Moniko, Maran-atha - obie miałyście niesamowite przeżycia! dzielnie to zniosłyście- no, i zamknęłyście nasz klub przeterminowanych ;-):-D:rofl2: bo już tylko czekamy na wieści od krystynki- o ile nie przegapiłam??:zawstydzona/y:
 
reklama
Korzystajac z tego ze Gracjanek spi opisze wam moj porod Wszystko zaczelo sie 23 lutego Juz od rana czulam mocne bole miesiaczkowe,ale gdy misiek wychodzil rano do pracy i pytal jak sie czuje powiedzialam mu ,ze nic nadzwyczajnego sie nie dzieje M. popszedl do pracy a ja polozylam sie do lozka ale juz nie moglam zasnac Gdy wstalam postanowilam wziasc kompiel ale wczesniej zauwazylam na wkladce sluz podbarwiony krwia wtedy juz wiedzialam ze juz wkrotce urodze |Po kompieli bol nie minol a wrecz sie nasilil W krutkim czasie zaczely sie skurcze i to dosc bolesne Zadzwonilam wtedy po miska i powiedzialam ze mam skurcvze ale zeby jeszcze nie przyjezdzal a on oczywiscie mnie nie posluchal i po 20 minutach byl juz w domu:-D Skurcze mialam co 7 minut mimo to nie chcialam tak szybko jechac do szpitala bo wiedzialam ,ze i tak mnie odesla do domu,ale jak m. zobaczyl jak sie zwijam z bolu podczas skurczu to po 10 minutach bylismy juz w samochodzie w drodze do szpitala Gdy bylismy na miejscu przyjeli mnie na pojedyncza sale Pamietam ze musielismy strasznie dlugo czekac zanim ktos przyszedl do nas Po jakims czasie zjawila sie polozna i okazalo sie ze mam juz rozwarcie na 3 cm ale i tak stwierdzila ze wysla mnie do domu:crazy: w miedzyczasie zbadali mi mocz i okazalo sie ze mam jakas infekcje Lekarz wiec zadecydowal ze musze zostac w szpitalu bo podadza mi antybiotyk Bylismy potwornie glodni wiec pielegniarka zaproponowala nam tosty ale m.stwierdzil ze zjemy cos w szpitalnym barze Gdy jedlismy skurcze stawaly sie coraz mocniejsze,ale bylismy tak potwornie glodni,ze zjedlismy do konca i wrocilismy do naszej sali na miejscu okazalo sie <ze mnie przenosza na sale z innymi kobietami cos takiego jak patologja Misiek caly czas byl ze mna a skurcze staly sie mega bolesne wiec zawolal kogos z personelu Pielegniarka przyniosla mi paracetamol myslalam ze ja zabije :angry:Skurcze byly tak mocne ze plakalam z bolu ,podczas gdy jedna kobieta z sali czytala sobie ksiazke druga szperala w laptopie a jeszcze inna rozmawiala glosno przez komorke Misiek nie zwytrzymal i poszedl po kogos Polozna przywiozla sprzet do ktg i zobaczyla ze skurcze sa naprawde mocne Zmierzyla mi jeszcze rozwarcie i okazalo sie ze jest juz na 7cm Wtedy zadecydowali ze wracam do pojedynczej sali Tam moglam zlagodzic bol gazem rozweselajacym jednak po pewnym czasie poprosilam polozna o znieczulenie w kregoslup(epidiural),ale ona doradzila mi ze lepsze bedzie zniczulenie w udo(epimorfin) bo to pierwsze przedluzy tylko porod Po zastrzyku w udo czulam sie bardzo ospala,balam sie wstac z lozka bo krecilo mi sie w glowie Misiek sie troche zalamal bo nie bylo zadnego postepu a ja zasnelam,a on biedny siedzial przy mnie Spalam sobie gdy o polnocy odeszly mi wody Powiedzialam miskowi "wody mi odeszly" a on zerwal sie na rowne nogi i wybiegl z sali Po chwili byl juz z powrotem z polozna Przebralam sie wtedy w pizame szpitalna a polozna spytala mnie czy nie mam nic przeciwko jesli bedzie przy porodzie student Misiek odpowiedzial za mnie,ze nie ma problemu choc ja nie bylam do konca przekonana I tal po 12 zaczely sie bole parte ktore trwaly 2 godziny Krzyczalam tak glosno ze slyszal mnie caly szpital:-pa co najgorsze znieczulenie minelo wiec poprosilam o nastepne ale okazalo sie ze od poprzedniego musi minac 3 godz a od mojego zastrzyku minelo 2 godz Bol byl potworny polozna kazala mi przyciagnac nogi do siebie a ja nie mialam na to sil wiec misiek trzymal jedna noge a student druga Przez caly czas mowilam ze nie dam juz rady ze nie zniose tego bolu ale ogromnym wsparciem byl dla mnie moj mezczyzna caly czas mnie wspieral trzymal za reke i pocieszal Gdy wychodzila juz glowka polozna spytala czy chce dotknac a ja odparlam ze nie:no: Ostatnimi resztkami sil wyparlam mojego synka i polozna polozyla mi go na klatke piersiowa Tatus dzielnie przeciol pempowine Zarazo urodzeniu malego polozna dala mi zastrzyk na urodzenie lozyska Bylam bardzo szcesliwa ale zupelnie wyczerpana Musze jeszcze wspomniec ze nie nacinali mnie ale tez nie rozerwalo mnie tak wiec nie mam ani jednego szwu Gracjanek przyszedl na swiat o 2.02 , 24 lutego i jest naszym najwiekszym skarbem
glitterfy073423T196D33.gif
 
Do góry