Znowu z nóg nas ścięło...
Dostalismy tel ze szpitala, że bardzo niepokoją się o Maję, bo nic nie jest lepiej, wręcz gorzej, bo stężenie dwutlenku w jej krwi osiąga dziś 100% !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Poza tym Maja jest niewydolna oddechowo i w sumie wymaga respiratora, czego się obawiają i w tym celu woleliby oddać Majkę do Poznania w ręce dr Wojtalika. Ale na to musi sie zgodzic POznan, no i kto zapłaci za Erkę? nasz szpital taaki biedny?! no a w POznaniiu nikt nie odbiera bo i sekretarka i dr Wojtalik mają wolne świeto.
Nikt nie chce nam podac priv tel do doktora(w sumie nie dziwie sie) ale tez nikt nie umie zadecydować co z nasza córcią. Czekmy do 16.00 - maja tam sami skontaktowac sie z dr Wojtalikiem, zobaczymy co udało sie uzgodnić.
Przerazona jestem tymi naszymi Gliwicami. Maja caly czas lezy uspiona lekami, zasmarkana i zaropiala na całej buzce i nawet rączkach, tak ja rani ta aparatura tlenowa. Jako ze spi, to nawet jezyczkiem nie rusza, który przysechł jej do obu warg. Cała zalepiona , wyschnięta, ustka popękane -koszmar! Musze zrobic im o to raban, bo nie rozumiem czemu te pielegniarki nie zwilzą jej tych usteczek wodą? Jak można!
I jeszcze ci powiedzą, że zastanawiają się, kto zapłaci za ewentualną karetkę....no chyba mnie zszczyści. Trzeba byc beszczelnym i chyba rozmawiac przez NFZ....bo jak inaczej zadbam o swoje dziecko
