reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

rozmowa o poronieniu...

Ja wiem co czuje kobieta która straciła dziecko!! ja straciłam dziecko 5 listopada 2007 roku. 2 tygodnie wcześniej zauwazyłam że spóźnia mi sie okres ponad dwa tygodnie postanowiłam zrobic test i wynik odczytałam po 3 minutach z zegarkiem w ręku 2 kreski ale jedna z nich była ciut jaśniejsza niz ta druga poszła do apteki po drugi test zrobiłam nastepengo dnia z rana wyszły 2 mocne kreski. powiedziałam chłopakowi że prawdopodobnie w ciązy jestem że wyszły na dwóch testach dwie kreski. potem mama zauważyła jak ja sie zmieniłam zaczełam jeść śledzie ( nigdy nie jadłam śledzi nawet ich nie próbowałam) a teraz zjadałam je kilogramami:) moja mama była bardzo szczęsliwa z tego podowodu dlatego bo to miała być jej pierwsza wnuczka lub wnuk(ja mam rodzeństwo starsze o 10 i 11 lat starszych którzy sie nie staraja o dziecko bo stawiaja na kariere). rodzicą mojego chłopaka powiedzieliśmy po 2 dniach od daty jak zrobiłam test ostatni ucieszyli sie bardzo tylko te mówił żeby sie chłopak urodził bo on juz ma wnuczke i chce teraz wnuka:) zapisałam sie do lekarza niestety moja pani doktór mogła mnie przyjąc dopiero 15 listopada. Mój chłopak był szczęsliwy. w pracy nic nie mówiłam ze jestem, w ciązy bo bałam sie że mnie zwolnia:( pracowałam wtedy w sklepie i musiałam pracowac. nadszedł ten przeklety 5 listopad godz. 9 rano. musiałam dżwignąć kapuste kiszona 10 kg. i wtedy poczułam ten okropny ból i czułam ze cos sie zxe mna dzieje. poszłam do łazienki i zobaczyłam krew. wtedy zrozumiałam ze cos dzieje z moim dzieckiem, poszłam do szefowej i powiedziałam że bardzo źle sie czuje ona na to odpowiedziała że co jĄ to ona nie ma personelu że mnie zastapic. musiałąm zostac 8 godzin. od 9 do 15 zuzyłam 10 podpasek.( pracowałam od 7 do 15) po godzinie 15 ostatkiem sił doszłam do domu w trakcie drogi do domu prawie mdlałam. słabo sie czułam :-(. zadzwoniłam do mojego chłopaka i powiedziałam mu o wszytskim ze chyba cos sie dzieje z moim dzieckiem. kazał iśc do domu. A w domu mama kazała mi iśc natychmiast do lekarza. zadzwoniłam do mojego faceta i przyjechał ze swoimj ojcem i zawieźli mnie do szpitala. tam po 1 godzinie czekania z boleściami kiedy mój facet musiał zrobic awanture ze by ktos mnie przyjął w końcu przyszła lekarka zbadała mnie i powiedziała że niestety poleciało. i nie musza zrobic żadnego zabiegu bo wszytsko wyszło ze mnie. i na sam koniec pani doktór stwierdziła że nie moge miec dzieci. ja wyszłam ze szpitala i usiadłam na ziemi i płakałam bo nie miałam juz siły. mój facet mnie przytulił i powiedziałam mu ze nic juz nie ma i że nie moge miec dziecka. wsiedlismy do samochodu do tescia który cały czas na nas czekał i mu powiedziałam. teśc powioedział ze wszytsko bedzie dobrze ze jestem jeszcze młoda i że bede jeszcze mieć dzieci. moja mama jak sie dowiedziala to płakałam 1 tydzień w nocy. :-:)no: niestety miała tego pecha że musiałam na drugi dzien do pracy pójśc zle sie czułam alke musiałam iśc do pracy!!:( poszłam do lekarza 15 listopada i tam pani doktór stwierdziła ze z dzieckiem musiałao byc cos nie tak bo jej koleżanka tez była pocztaki ciazy i miała bardzo powazny wypadek ze ledwo ja odratowali. i teraz dziecko i matka sa zdrowi. 26 grudnia móje kochanie mi sie oświadczyło. i napisze wam jedno dziewczyny. do dnia dzisiejszego mam wyzuty sumienia że wtedy dźwignełam :( jestem nadal z moim facetem jest przy mnie. 8 sierpnia 2009 roku bierzemy slub. do tej pory staramy sie o dziecko. i gucio jeszcze teraz wykryto u mnie podejrzenie PCOS i jak sie dowiedziałam teraz na zajście w ciąze mam tylko 15% jestem załamana. mój man mówi że jeszcze bedziemy mieli szkraba małego ale ja w to wątpie. juz CZASAMI NIE MAM SIŁY ABY WALCZYC PŁACZE BO JAK WIDZE UBRANKA TO WYOBRAZAM SOBIE ŻE NASZE DZIECKO TERAZ JUZ Z NAMI BY BYŁO:( POZDRAWIAM
 
reklama
Ja tez mam PCOS i wcale to nie oznacza ze nie mozna miec dzieci. Lekarz powiedzial ze przy odpowiednim leczeniu i diecie wszystko bedzie ok. Fakt poronilam miesiac temu mialam zabieg...ale teraz wiem ze przy tej dolegliwosci sa to ciaze wysokiego ryzyka i trzeba sie oszczedzac. Wierze ze jak teraz zajde w ciaze to bedzie dobrze. Teraz juz bede duzo odpoczywac i dbac o siebie. Pozdrawiam :)
 
Ja poroniłam w 1998 roku ,to była nieplanowana ciąża ,ale mój chłopak wtedy (mąż teraz)stanął na wysokości zadania,cieszył się bardziej ode mnie.stało sie to w domu ,dostałam lekkich bóli brzucha ,myślałam że tak w czasie wczesnej ciąży może być.Bolało coraz bardziej ,ja widziałam moją Fasolkę ,zgłosiłam się do szpitala,musieli wyczyścić mi macice (przepraszam jeżeli kogoś razi taki szczegółowy opis ,ale to się zdarzyło w moim życiu,miałam wtedy 20 lat)pamiętam jak wtedy płakałam w szpitalu ,jak bałam się że to kara za to że nie chciałam ,że się bałam tej Fasolki.Bałam się że może nie będę mogła mieć dzieci,wg lekarzy to był 10 tydzień.Urodziłoby się w czerwcu roku następnego,nie było to jemu dane ,do dziś zastanawiam się czy to chłopczyk ,czy dziewczynka...>Mój Aniołek.Bardzo szybko zaszłam w drugą ,także nieplanowaną ciąże ,zdaniem lekarza na skutek burzy hormonów(nie był zachwycony,bo za szybko)Ale urodziłam !!dziewczynkę Klauduśkę w sierpniu 99"A 4 lata póżniej chłopca,cieszę się ,kocham ,bo nie wyobrażam sobie bez nich życia.ŻYCZĘ wszystkim kobietkom powodzenia i wiary że się uda bo jak to sie mówi wiara góry przenosi!!
 
Madziulanatasza moje gratulacje ze mimo bólu po stracie doczekałas sie córeczki i synusia....Ja tez teraz czekam by znów starac sie o dzidzie.... Wierze ze tym razem sie uda i nie bede cierpiała tak jak rok temu .....
 
Część Dziewczynki;-) Jestem tu nowa, ale jak każda tutaj z nas przeżyłam to samo:-( W grudniu zorientowałam się , że coś nie gra nie mam juz 2 tygodnie okresu mój mąż już od dawna mówił, że pewnie jestem w ciąży ale ja jakoś nie reagowałam na to. Zrobiłam test, jeden , drugi i były cudne dwie kreseczki, jacy byliśmy szczęśliwi czekaliśmy do świąt żeby powiedzieć wszystkim że jestem w 6 tygodniu.Jaka była radość rodziców, przyjaciół. Na początku roku zaczęłam lekko plamić od razu poleciałam do mojego gina a ten dał duphaston i kazał leżeć i że jest wszystko w porządku. Robiłam tak jak kazał, ale plamienia się nasilały za dwa dni pojechałam do innego lekarza który stwierdził, że mojemu maleństwu nie bije serduszko i stanęło w rozwoju jakieś 2, 3 tygodnie temu. To była najgorsza wiadomość w moim życiu, jak lekarz mógł sie nie poznać,dlaczego mówił ze jest ok jak nie było..,. Nie potrafię się pozbierać po tym wszystkim, chociaż wspierają mnie najbliźsi jest cięzko, nie wiem czy odważę sie w najbliższym czasie na ciąże, jest mi trudno o tym nawet myśleć, narazie w moich myślach i sercu jest mój Aniołek, któremu nie dane było pojawić się na tym świecie, odszedł w 9tc. Wierze że jest tam na górze z innymi Aniołkami i jest szczęśliwy...
Kocham Cię z całego serca moja kruszynko (*)

(*) To światełko dla Waszych Aniołeczków
 
Witam! Mam na imię Iwona i chciałabym się podzielić z Wami swoim tragicznym przeżyciem jakiego doświadczyłam trzy tygodnie temu:-(. Właściwie nie wiem od czego zacząć..... a więc może zacznę od początku. W czerwcu 2008 roku wzięliśmy z mężem ślub, byliśmy przeszczęśliwą parą. Chcieliśmy mieć od razu dziecko, dlatego nie robiliśmy nic żeby Go nie było. I udało się!!! Za pierwszym razem!!! Kiedy robiłam test w lipcu cała drżałam i czekałam na wynik a tutaj pojawiły się dwie wymarzone kreski!! Mój mąż oszalał, byliśmy szczęśliwi jak nigdy!!! Ale nasze szczęście nie trwało długo. Problemy zaczęły się 01 września kiedy to po raz pierwszy trafiłam, do szpitala z plamieniem. Jednak po 3 dniach wróciłam do domu z lekami na poddtrzymanie. Jednak już 14 września trafiłam ponownie do szpitala tylko że tym razem z krwawieniem. Lekarze powiedzieli że mam krwiak który oddziela ciążę od macicy i mam 50 % na utrzymanie ciąży. Ale My tak pragnęliśmy tego dziecka... Leżałam cały czas, najpierw w szpitalu 2 tygodnie , a potem w domu. 01 listopada odpłynął mi jakiś płyn, dużo płynu.... myśleliśmy że już jest po wszystkim.... ale nie, aż do konsultacji w Poznaniu, gdzie doc. powiedział mi że jest bezwodzie, nie ma wód płodowych prawie wogóle, i sam nie wie jak to dziecko jeszcze żyje. Wtedy sie załamaliśmy, ale na krótko, bo nadal wierzyliśmy że sie uda, że może stanie sie jakiś cud. Modliliśmy się o pozytywne rozwiązanie. Dalej leżałam w domu i były cotygodniowe wizyty u doc. i tak przetrzymaliśmy do połowy grudnia. Dziecko żyło, ruchy oddechowe były prawidłowe, przepływ krwi pępowinowej również prawidłowe, aż lekarz się dziwił jak to jest możliwe.... a My ciągle wierzyliśmy. 15 grudnia trafiłam na oddział w Poznaniu z krwawieniem-pękł mi pęcherz, wyhamowali skurcze i w klinice wytrzymaliśmy jeszcze miesiąc.... aż do dnia 14 stycznia. We wtorek 13 stycznia wieczorem wystąpiło kolejny raz krwawienie i skurcze, podano mi kroplówkę na skurcze i tak przetrzymałaliśmy do środy rano. Rano badanie i szybko skierowanie na porodówkę ze wskazaniem na cięcie cesarskie-oddzielało się łożysko. I tak o godz. 9,58 przyszedł na świat nasz synek Arek. Był malutki bo to wcześniak 29 tydzień i 4 dni, ale ważył 1330 g. Po cesarce zabrali go na OIOM niestety nie oddychał samodzielnie i jak poinformowała mnie pani pediatra 4 godziny po cesarce miał wadę serduszka, nieoperacyjną..... i wtedy był ten straszny ból, strach o niego. Myśleliśmy że oszalejemy razem z mężem, rodzina również. Niestety Malutki przeżył tylko 13 godzin. Nawet nie miałam go żywego na rękach..... Mogłam go wziąść na ręće dopiero po wszystkim, On był taki śliczny. Nasza wiara nie pomogła, a my tak bardzo wierzyliśmy że będzie dobrze..... Do domu wróciliśmy już w piątek, tylko że ja wróciłam do domu sama...... bez Naszego Aniołka, a nie tak miało być:( To był najgorszy czas dla Nas. A ja nawet nie mogłam być przy pochowaniu Naszego Aniołka i do tej pory nie mogę sobie z tym poradzić. Niby się jakoś trzymam, ale w środku czuje ciągle żal, smutek, i przede wszystkim wielką pustkę!!!!!!!!!!!!!! Brakuje mi naszego Maluszka, jego ruchów w brzuszku, jego wogóle.... Ja nawet nie potrafie dobrze opisać tego co czuje... Niby wiem że Nasz Aniołek jest w Niebie i tam ma dobrze, że przynajmniej nie męczył sie długo-bo szans nie dawali mu żadnych, ale to jest niesamowity ból.
Czytałam na tym forum jak Przeżywacie poronienia i wierzcie mi że wiem co czujecie.....
Iwona

[*]
[*]
[*] światełka dla Waszych Aniołków
 
Iwka1211 ściskam Cię mocno i bardzo wpółczuję, ale tutaj nie jesteś sama, zawsze możesz z kimś porozmawiać, wygadać się, znaleźć ukojenie. Nie jesteś sama każda z nas ma ciężkie przeżycia za sobą i stratę kogoś najukochańszego:-(
Zapalam światełko dla Twojego syneczka (*)

Mój Aniołek odszedł 11.01.2009 (*)
 
witam! chyba dobrze trafiłam jestem tutaj pierwszy raz bo potrzebuje wsparcia...26stycznia urodzilam dzidziusia w 22tc:( niestety lekarze nie ratowali bo byla zbyt mala i potraktowali to jako poronirnie:( miala 400g i 30cm..... czuje pustke i potrzebuje pomocy.... napiszcie czy ktoras byla w podobnej sytuacjii i ile trzeba czekac na nastepna ciaze? pozdrawiam
 
Ostatnia edycja:
Dziewczynki, wszystkie Was przytulam mocno do serduszka i lacze sie z Wami w Waszym bolu.
Zapraszam Was na glowny watek Ciaza po poronieniu. Jest tam nas zdecydownie wiecej, kazda z nas doskonale rozumie co znaczy strata dzieciatka. Tam na pewno znajdziecie pocieszenie, wsparcie i dobra rade. No i nadzieje na przyszlosc.
 
reklama
czesc dziewczyny:) bardzo dobrze was rozumie bo sama jestem w podobnej sytuacji poronilam juz dwa razy ,wciaz jest mi bardzo ciezko ale staram sie myslec pozytywnie i wmawiam sobie ze wszystko bedzie dobrze nastepnym razem.Czuje ze jestem juz gotowa psychicznie na nastepna ciąze ale boje sie ze jak zobacze dwie kreski na tescie to znowu spanikuje i zaczne sie denerwowac zeby wszystko bylo ok. Obecnie czekamy na badania bardzo sie boje opini lekarza i tego co bedzie pozniej ale z drugiej strony nie moge sie juz doczekac kiedy bedziemy mogli znowu zaczac starania o nasza trzecia ciaze pozdrawiam
 
Do góry