reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wada Serca Zespół Downa u Plodu

reklama
Jest na respiratorze dalej, jej stan jest stabilny chociaż w nocy miała przyspieszona akcja serca ale dostała jakieś leki na uspokojenie. Od dziś będą próbować ją karmić przez sondę, posiew z płuc bo miała dużo wydzieliny jej pobrali i wiem że rosna jakieś bakterie więc pewnie będzie miała antybiotyk. Czy jeśli umrze lub nie da się jej odłączyć od respiratora to będę mogła miec pretensje tylko do kardiologów że przez brak diagnozy przez jakieś półtorej tygodnia jej stan się pogorszył aż do tego stopnia ze operacja była operacja ratująca życie, czy gdyby została zdiagnozowana tydzień wcześniej gdyby ktoś prawidłowo rozpoznał objawy czy mogłaby mieć operację przeprowadzoną na spokojnie,w lepszym stanie a nie wtedy kiedy organizm jej niczego już nie tolerował nawet leków, czy będę mieć pretensje do siebie że myślałam że jest w dobrych rękach i zamiast się postarać żeby trafiła na OIOM to czekałam aż oni na kardiologii coś z nią zrobią i jej pomogą, a oni bagatelizowali objawy....sama muszę iść do lekarza i zrobić badania, bo teraz jak wstaję rano to przez dwie godziny boli mnie serce z tych nerwów stresu braku snu jedzenia, chyba pójdę do psychologa bo nie mogę sobie poradzić z z tą sytuacją która miała miejsce na kardiologii i z tym że ona teraz może umrzeć bo za długo czekała na ratunek na oddziale gdzie powinni jej pomóc.
 
Jest na respiratorze dalej, jej stan jest stabilny chociaż w nocy miała przyspieszona akcja serca ale dostała jakieś leki na uspokojenie. Od dziś będą próbować ją karmić przez sondę, posiew z płuc bo miała dużo wydzieliny jej pobrali i wiem że rosna jakieś bakterie więc pewnie będzie miała antybiotyk. Czy jeśli umrze lub nie da się jej odłączyć od respiratora to będę mogła miec pretensje tylko do kardiologów że przez brak diagnozy przez jakieś półtorej tygodnia jej stan się pogorszył aż do tego stopnia ze operacja była operacja ratująca życie, czy gdyby została zdiagnozowana tydzień wcześniej gdyby ktoś prawidłowo rozpoznał objawy czy mogłaby mieć operację przeprowadzoną na spokojnie,w lepszym stanie a nie wtedy kiedy organizm jej niczego już nie tolerował nawet leków, czy będę mieć pretensje do siebie że myślałam że jest w dobrych rękach i zamiast się postarać żeby trafiła na OIOM to czekałam aż oni na kardiologii coś z nią zrobią i jej pomogą, a oni bagatelizowali objawy....sama muszę iść do lekarza i zrobić badania, bo teraz jak wstaję rano to przez dwie godziny boli mnie serce z tych nerwów stresu braku snu jedzenia, chyba pójdę do psychologa bo nie mogę sobie poradzić z z tą sytuacją która miała miejsce na kardiologii i z tym że ona teraz może umrzeć bo za długo czekała na ratunek na oddziale gdzie powinni jej pomóc.
Kochanie najlepiej nie szukać winnych. Oczywiście jeśli czujesz, że lekarze zawiedli zawsze możesz wszcząć postępowanie o błąd w sztuce lekarskiej. Choć ustawa samarytanina raczej ci nie pomoże bo oczyszcza lekarzy z błędu przy covidzie i myślę, że na to zwala byle nikt się do niczego nie przyczepił.
Co do Ciebie... Na tamten czas zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Skąd miałaś wiedzieć, że lekarze zawiodą? Teraz wiesz, więc z całą pewnością powrót na tamten oddział nie jest dobry. Zrobisz co możesz by dziecku pomoc. Zadbaj o siebie, idź do psychologa. Taka rozmowa na pewno pomoże.
Możesz spróbować z Panią Izabela Grzyb (psycholog)
 
Jest na respiratorze dalej, jej stan jest stabilny chociaż w nocy miała przyspieszona akcja serca ale dostała jakieś leki na uspokojenie. Od dziś będą próbować ją karmić przez sondę, posiew z płuc bo miała dużo wydzieliny jej pobrali i wiem że rosna jakieś bakterie więc pewnie będzie miała antybiotyk. Czy jeśli umrze lub nie da się jej odłączyć od respiratora to będę mogła miec pretensje tylko do kardiologów że przez brak diagnozy przez jakieś półtorej tygodnia jej stan się pogorszył aż do tego stopnia ze operacja była operacja ratująca życie, czy gdyby została zdiagnozowana tydzień wcześniej gdyby ktoś prawidłowo rozpoznał objawy czy mogłaby mieć operację przeprowadzoną na spokojnie,w lepszym stanie a nie wtedy kiedy organizm jej niczego już nie tolerował nawet leków, czy będę mieć pretensje do siebie że myślałam że jest w dobrych rękach i zamiast się postarać żeby trafiła na OIOM to czekałam aż oni na kardiologii coś z nią zrobią i jej pomogą, a oni bagatelizowali objawy....sama muszę iść do lekarza i zrobić badania, bo teraz jak wstaję rano to przez dwie godziny boli mnie serce z tych nerwów stresu braku snu jedzenia, chyba pójdę do psychologa bo nie mogę sobie poradzić z z tą sytuacją która miała miejsce na kardiologii i z tym że ona teraz może umrzeć bo za długo czekała na ratunek na oddziale gdzie powinni jej pomóc.
Myślę, że szukanie winnych nic nie pomoże, skup się na tym co jest teraz. Jak córka będzie nadal stabilna to kolejnym krokiem jest wybudzenie jej i rozintubowanie. Jeżeli się nie uda, to znów intubacja i za jakiś czas ponownie rozintubowanie. Córka musi zwalczyć infekcję płuc. Ciężko jest ufać lekarzom, kiedy na większość pytań nie otrzymujesz odpowiedzi, ale u córki sytuacja może się zmieniać z godziny na godzinę i lekarze są i będą ostrożni w diagnozach, rokowaniach. Nie będzie Ci łatwo, bo czuć, że chcesz działać, ale w tej sytuacji nic nie zaplanujesz. Może pojedź do domu?
 
Ja uważam, że jeżeli czujesz, że lekarze zawiedli powinnaś wyciągnąć z tego konsekwencje. To są osoby odpowiedzialne za pacjentów i dla mnie oczywistym jest szukanie winnych, skoro istniałaby szansa na szybką pomoc córeczce. O ile tak faktycznie jest.

Życzę ci kochana dużo siły, dobrze że jesteś w domu, to chociaż trochę dla ciebie łatwiejsze o ile można mówić o łatwości w takiej sytuacji.
 
Jestem w domu, w szpitalu nie mogę z nią być.
Dobrze mi to czytać. Ja pamiętam jak moja córka była na respiratorze, a ja w domu. Mieli dzwonić nawet w nocy jakby coś, i dzwonili kiedy musieli mieć zgodę na przetoczenia płytek krwi. A jak jeździłam do niej, to na intensywnej terapii były odwiedziny tylko między 12:00-14:00. Sypiasz normalnie? Dajesz radę bez leków uspokajających? Są takie doraźne, nie uzależniają. Rodzinny może wypisać. Ewentualnie hydroksyzyna🤔 ale to już do brania codziennie.
 
Ja uważam, że jeżeli czujesz, że lekarze zawiedli powinnaś wyciągnąć z tego konsekwencje. To są osoby odpowiedzialne za pacjentów i dla mnie oczywistym jest szukanie winnych, skoro istniałaby szansa na szybką pomoc córeczce. O ile tak faktycznie jest.

Życzę ci kochana dużo siły, dobrze że jesteś w domu, to chociaż trochę dla ciebie łatwiejsze o ile można mówić o łatwości w takiej sytuacji.
Składanie pozwu to sprawa kosztowna i niełatwa, zbieranie świadków, dowodów, sądy? Czy to teraz potrzebne? Przy skomplikowanych przypadkach musi być komisja lekarska. Trzeba mieć kopie dokumentacji lekarskiej, to ani szybkie ani proste.
Ja czułam że lekarze zawiedli, i nie tylko lekarze. Do dziś boli mnie fakt że nie ma procedur jak się ma zachować personel medyczny przy wyjątkowych sytuacjach. Jak udzielić kompleksowej pomocy kobiecie w tak trudnej sytuacji w jakiej byłam czy jest NewMom. Żaden sąd ani wyrok ani pieniądze nie są w stanie naprawić tego co się stało. W czwartek minie dokładnie rok od mojego cc. A w niedzielę minął rok od początku mojego koszmaru. A wydaje mi się jakby to się działo przed chwilą. Jak czytam ten wątek, to widzę siebie z przed roku i czuję te same emocje. @NewMom trzymam kciuki, żebyś była silna 💛
 
@NewMom śledzę Waszą historię od początku. Chciałam tylko napisać, że modlę się o zdrowie Maleńkiej i życzę Ci dużo siły [emoji3590][emoji3590][emoji3590]
 
reklama
Z całą pewnością to straszne, że tyle dni zamknięcia i niemal psychicznego załamania by zapewnić małej opiekę lekarska okazują się jakimś totalnym nieporozumieniem. Dziecko i matka cierpią pod okiem specjalistów... Nosz k..a!!!!
Mam nadzieję, że nigdy więcej nie natkniecie się na takich ludzi. Pewnie trudno ci będzie komukolwiek zaufać teraz. Nic dziwnego. Jeśli tylko możesz idź do psychologa, za dużo tego wszystkiego, święty by nie udźwignął.
Obyście na swojej drodze spotykali tylko dobrych i profesjonalnych specjalistów.
 
Do góry