AniaForever
Polinezja i Jamajka
Cześć dziewczyny
Ja dzisiaj byłam u lekarza (na nfz) no i faktycznie trochę czekać trzeba było bo pani doktor zaczęła przyjmować 1,5 godziny później. Byłam pierwsza więc jakoś poszło, ale zaczynały się już jakieś kłótnie i przepychanki więc pewnie później nie było za wesoło. Co do badań, to nie płacę za żadne. W pierwszej ciąży zaczęłam chodzić do lekarza w innej przychodni (też na nfz) ale za wszystkie badania trzeba było płacić (3 lata temu to wychodziło jakieś 150 zł za te pierwsze) i wmawiali mi że wszędzie się za to płaci bo nfz już wyczerpał całą pulę na bezpłatne badania. Kiedy pan doktor obejrzał moje wyniki miał do mnie wielką pretensję że mam (jego zdaniem) toksoplazmozę i kiedy na pytanie czy mam zwierzęta odpowiedziałam że nie, nakrzyczał na mnie że jaki jest sens kłamać i że to niemożliwe żebym nie miała. Roztoczył też przede mną niezwykle optymistyczną wizję ślepego dziecka z wodogłowiem lub w jego zdaniem najlepszym przypadku poronienie. Zapisałam się do specjalisty od chorób zakaźnych i do tej lekarki do której teraz właśnie chodzę. Okazało się, że pan doktor nie za bardzo umiał interpretować wyniki badań i toksoplazmozę przechodziłam, ale zanim jeszcze zaszłam w ciążę i niepotrzebny był cały strach i płacz (przeryczałam chyba tydzień zanim dostałam się do tego drugiego lekarza). Jak dostałam skierowanie na badania w tej mojej obecnej przychodni i przy robieniu zaczęłam dopytywać ile i gdzie mam zapłacić, patrzyli na mnie jakbym była z kosmosu, a w to że gdzieś trzeba za to płacić w ogóle nie chcieli mi uwierzyć. Teraz też dostałam skierowanie i nikt o żadne pieniądze mnie nie pytał, więc to chyba trochę zależy od przychodni i od tego jaką mają podpisaną umowę z nfzetem.
Co do mojej wizyty to wygląda na to że wszystko jest ok (tzn po badaniu tak wygląda). Wyniki mam w normie a w poniedziałek nareszcie idę na usg. Już się nie mogę doczekać!
Ja dzisiaj byłam u lekarza (na nfz) no i faktycznie trochę czekać trzeba było bo pani doktor zaczęła przyjmować 1,5 godziny później. Byłam pierwsza więc jakoś poszło, ale zaczynały się już jakieś kłótnie i przepychanki więc pewnie później nie było za wesoło. Co do badań, to nie płacę za żadne. W pierwszej ciąży zaczęłam chodzić do lekarza w innej przychodni (też na nfz) ale za wszystkie badania trzeba było płacić (3 lata temu to wychodziło jakieś 150 zł za te pierwsze) i wmawiali mi że wszędzie się za to płaci bo nfz już wyczerpał całą pulę na bezpłatne badania. Kiedy pan doktor obejrzał moje wyniki miał do mnie wielką pretensję że mam (jego zdaniem) toksoplazmozę i kiedy na pytanie czy mam zwierzęta odpowiedziałam że nie, nakrzyczał na mnie że jaki jest sens kłamać i że to niemożliwe żebym nie miała. Roztoczył też przede mną niezwykle optymistyczną wizję ślepego dziecka z wodogłowiem lub w jego zdaniem najlepszym przypadku poronienie. Zapisałam się do specjalisty od chorób zakaźnych i do tej lekarki do której teraz właśnie chodzę. Okazało się, że pan doktor nie za bardzo umiał interpretować wyniki badań i toksoplazmozę przechodziłam, ale zanim jeszcze zaszłam w ciążę i niepotrzebny był cały strach i płacz (przeryczałam chyba tydzień zanim dostałam się do tego drugiego lekarza). Jak dostałam skierowanie na badania w tej mojej obecnej przychodni i przy robieniu zaczęłam dopytywać ile i gdzie mam zapłacić, patrzyli na mnie jakbym była z kosmosu, a w to że gdzieś trzeba za to płacić w ogóle nie chcieli mi uwierzyć. Teraz też dostałam skierowanie i nikt o żadne pieniądze mnie nie pytał, więc to chyba trochę zależy od przychodni i od tego jaką mają podpisaną umowę z nfzetem.
Co do mojej wizyty to wygląda na to że wszystko jest ok (tzn po badaniu tak wygląda). Wyniki mam w normie a w poniedziałek nareszcie idę na usg. Już się nie mogę doczekać!