reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wielka chwila moja i mojej dzidzi

Cześć mamuśki :-)
rzadko teraz siadam do kompika nie tylko z braku czasu ale przede wszystkim trudności z....siedzeniem :-D
Ale chyba najwyższa pora podzielić się wrażeniami :tak: Na wstępie powiem że drugi poród był o 180 stopni inny niż jak rodziłam córeczkę i to zarówno jeśli chodzi o czas trwania jak i intensywność oraz moje reakcje :-D
Moja historia zaczęła się następująco : o godz. 2.10 w nocy obudził mnie kaszel (bo wcześniej miałam jakąś infekcję) i nagle poczułam że od tego jednego kaszlnięcia zaczął mi odchodzić płyn owodniowy. Spojrzałam na zegarek i myślę jeszcze za wcześnie żeby kogoś ściągać do starszej córki, postaram się zasnąć. Wody jeszcze się nie sączyły więc uznałam że jak wstanę to wtedy chlusną i WSZYSTKO się zacznie, poza tym chodzenie przyspiesza poród. Zaraz po tym ok. 2.15 pojawiły się skurcze co 5,7 minut i początkowo były do wytrzymania. Obudziłam męża mówiąc że się zaczęło bo siła skurczów rosła z minuty na minutę. Po godz. 3 w nocy skurcze stawały się coraz silniejsze tak że nie mogłam już spokojnie leżeć w łóżku i powtarzały się już co 4,5 min. Kiedy wstałam ich siła była już taka że musiałam się chodzić na czworaka lub opierać się na czymś (pralce w lazience, barkostole). Kiedy miałam przerwę pomiędzy nimi uszykowałam Małej ubranka do przedszkola, coś zjadłam i potem prysznic.W lazinece tak już stękałam :-D że chciałam ją już jak najszybciej opuścic bo sąsiedzi mogliby odebrac te moje pojękiwania zupełnie inaczej ;-) Siła skurczów nadal rosła. Mąż oferował masaż uciskowy na bóle krzyżowe ale jakoś nie czułam żebymi przyniosy ulgę. W ogóle podczas szczytu skurczu jego pytania czy chęć pomocy mnie irytowały. Kiedy poczułam że Dzidziuś napiera już na pęcherz i kiszkę stolcową uznałam że żarty się skończyły i do 7.30 (czyli tak żeby córke odprowadzić do przedszkola ) nie wytrzymam. Poprosiłm męża żeby zadzwonil do koleżanki bo już główka wchodzi do kanału rodnego. Była dopiero 4.40. A ja głośno stękałam chodziłam na czworakach nie tak jak przy pierwszym porodzie gdzie zachowywałam się jak trusia :tak: Gdy czas dłużył się w nieskończoność a koleżanka się nie zjawiała mój S. zadzwonił do swoich rodziców. Gdy usłyszałam gdzie dzowni i że liczy na to że wytrzymam 3 godz. zanim oni przyjadą dałam mu książkę i mowię czytaj o odbiorze porodu w domu.
Kiedy kumpela się pojawiła pożegnaliśmy się z córeczką (była troszkę wystraszona gdy mnie widziała w takim końcowym stanie :-( ) daliśmy ostatecznie wskazówki mojej koleżance i ok. 5.25 wyszliśmy. Mój S. kiedy pakował torby do samochodu ja w pół zgieta położyłam się na masce samochodu (niezłe widoki na szczęscie ludzie jeszcze nie chodzili). Dojechaliśmy w 5 min. prosiłam żeby gnał i fruwał nad dziurami :-) bo nierówności typu tory tramwajowe wzmagały ból. Z izby przyjeć zaraz mnie zbadano okazało się że mam już 9 cm rozwarcia i przeniesiono na salę porodową. Niestety 2-os. bo wszytkie jedynki były zajęte :no: Wystraszyłam się że mi mojego S. wyproszą ale na szczęście do końca byliśmy sami. Podłączono mi KTG a potem zaczęłam przeć. Prosiłam aby nie nacinano mi krocza i rodziłam w pozycji pionowej oparta o męża. Przyznam szczerze że te pozycje bardzo wyczerpują. Wydawało mi się że prę w nieskończoność, nie obyło się bez moich krzyków i zaczęłam rozmyślać o poprzednim porodzie gdzie faza parcia trwała 15 min. i zaden krzyk nie wydobył się z moich ust jedynie stlumione jękniecie.
Kiedy wyparłam głowkę (co wydawało mi się najtrudniejsze) były problemy z ramionkami ( ramionka parłam znacznie dłuzej). Kiedy ostatkiem sił wyparłam ramionka wtedy Mały wysłiznął się już cały i usłyszałam jego płacz :-) i glos położnej "ale ty wieleeeeki jesteś !". Poczułam niesamowitą ulgę i szczęście.W ostatnich minutach kiedy głowka byla już na zewnątrz i nie slyszałam płaczu bałam się że coś nie tak że nie dam rady, że nie urodzę Go bo nie mam już sił. Ale jednak udało się !!! Na położnictwie położne, pielęgniarki, lekarze dziwili się kiedy spojrzeli na mnie a potem na kartę Małego 4300 g i 58 cm ! A potem pojawiało siępytanie pani urodziła siłami natury czy przez cięcie ? Tak więc miałam mieć małe dziecko a urodziłam baaaaardzo duże. Poród trwał niecałe 4,5 godziny.
Aha z tego co mi się przypomniało dziewczyny te które jeszcze nie rodziły pijcie duzo podczas pierwszych skurczów bo ja nie piłam i podłączone mi kroplówkę z jakimiś elektroilitami. Aaaa i podczas tego porodu dowiedziałam się że mam tendencję do krwotoków i podłączono mi zaraz po porodzie oksytocynę żeby macica się szybcije obkurczała.
Krocze oczywiście mi pęklo tak jak chciałam bez nacinania ale teraz myślę że przy tak dużym dziecku nacięcie byłoby lepszym rozwiązaniem :-(
O szyciu krocza nie napiszę bo dla mnie to okropieństwo ale moja sąsiadka z pokoju miała mniejsze dziecko a o wiele ją pocharatało więc nie ma reguły. Położna tylko powiedziała że widocznie jestem bardzo tam wrażliwa ;-) To by było tyle . O pobycie na położnictwie innym razem ale ze szpitala i personelu byłam bardzo zadowolona.
 
reklama
faktycznie niezlego chlopa urodzilas gratuluje bardzo dobry i dokladny opis az przypomnialam sobie porod mojej paulinki
 
No duzy chlop!!! Jestem pelna podziwu ze urodzilas silami natury. Przy drugim dziecku to inaczej sie czeka...ja pewnie przyjade za wczesnie i bede waletowac na korytarzu ;-)
Pozdrawiam Blue!!!
 
Wstrzymywałam się, by tutaj nie pisać gratulacji i podziękowań (tak jak na początku miałyśmy zamiar, żeby nie ganiać po stronach tylko czytać same opisy), ale nie udało się :-)
Gratuluję więc Wszystkim Mamusiom i dziękuję serdecznie za opisy, które rozjaśniają moją przyszłość...
Blue, podczas czytania Twojego opisu dostałam skurczy, idę pogibać się na piłce. Dzielna jesteś, Kobieto!
 
przedemna drugi porod a sama momentami czuje sie zielona w temacie bo kazdy porod jest inny i tak naprawde nie wiem jak bedzie chyba mi sie juz troszke zapomnialo w koncu juz 5 latek minelo takze megusek to ze drugi nie znaczy ze pewnie pojade w dobrym czasie
 
Blue Ty taka drobniutka babeczka jak ze zdjatek pamietam a tu takiego bobasa pod sercem uchodowalas...!! dobrze ze juz w domku cali i zdrowi a jak coreczka z nowym nabytkiem w domku? ale dobrze ze moglas w sokoju w domku wyczekac ja bym bardzo chciala tak do ostatniej chwili poza szpitalaem ale co bedzie jak przedobrze?:-p
 
Blue a ja jestem pod wrażeniem Twojego opanowania w domu i tych fachowych stwierdzeń: że to napewno płyn a nie np nietrzymanie moczu, kiedy głowka jest już w kanale rodnym...sama bym na to nie wpadła. gratulacje dla mądrej i dzielnej mamusi oraz jej dużego /ale i tak malutkiego/ synka...;-)
 
Blue faktycznie ja sie tak zastanawialm ze chyab tchorz by mnie oblecial i bym poleciala szybciej...:happy: nie wytrzymalabym tak dlugo!!!
 
reklama
Kurde ale twardzielki te listopadówki. Blue gratuluję. Faktycznie szycie to nic przyjemnego, ale podobno JUŻ po 40 dniach szwy się rozpuszczają, hi, hi. Mi polożna powiedziała, że pękłam tylko troszunię, ale jak się tam pomacam to mam wrażenie że szew mam aż do kręgosłupa. Na szczęście nie sprawia żadnych dolegliwości.
 
Do góry