reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

WRZESIEŃ!!!!

reklama
Witam!Weekend zapowiada sie deszczowy i wietrzny.Jula oglada sezamkowa ulice.Upodobala sobie miejscowke pod samym TV i musze ja non stop przenosic:wściekła/y: Jakos na dwor nie chce mi sie wychodzic teraz przed spaniem Juli.Pozniej udamy sie do tesciow to zasmakuje tego rzeskiego zimowego powietrza:-)

Misiako ale macie fajnie...moczcie ile sie da tyleczki i odpoczywajcie a potem zdawaj relacje :-)
Mialam sie spytac Misiako jka tam wasza walka ze smoczkiem bo niewiem czy cos przegapilam czy juz go na dobre pozegnalyscie?:-)

Oj biedne te nasze chorowite dzieciaczki.
Zdrowka dla Kubusia,Antosia i Krzysia
Oczywiscie dla pozostalych takze i dla mamusiek tez:-D :-) Mam nadzieje ze nocki minely Wam dobrze i dzieci i ich choroby daly pospac.

U nas odpukac z nockami jest dobrze.Nawet na picie sie od 2nocy nie budzi,fakt krazy po lozku ale spi dosc mocno jak ja przestawiam gdy brakuje juz mi miejsca i sie nie budzi.Bo z jednej strony Jula wchodzi na mnie a z drugiej nasz kotek sie przytula:-D

Wiecie co nie moge sobie poradzic z zalatwianiem do nocnika.Normalnie JUla siada i wstaje co chwila jak ja chce posadzic..mowi ze siusiu i to wszystko. Zalatwila sie juz 2 razy stojac przy wannie wieczorkiem (wczesniej siedziala na nocniczku i nic )lub juz w niej i mowi siusiu .Chcialabym zeby juz wolala i zalatwiala sie na nocniczek tylko wiem ze ja tutaj troszke nawalam bo brak systematycznosci i zdecydowania.
A z rana to nie wychodzi bo zanim wstane to ona juz w pieluszke zrobi.

no nic pora na zabawy z coreczka a pozniej zachcialo mis ie pierogow wiec farsz juz przygotowany i jak tylko malzonek wroci to do garow ide.

Mam nadzieje ze Joanka z Krzysiem juz w domku i ze sie odezwie :tak:
A gdzie Karioka,kiedy Kinus wraca?:confused: :-)

Pozdrawiam i milego dnia:-)
 
Luleczko wspolczuje tej rozlaki. Nie marytw sie wszystkim mamom sie zdaza denerwowac an swoja pocieche. Przyznaje sie, ze ja tez sie wkurzam jak Sandra placze lub krzyczy. A potem jestem na siebie zla. ALe postanowilam z Nowym Rokiem mniej sie denerwowac.

Koreczku moze Daruni zabki wychodza ?? I bola dziaselka w nocy. Moja niunia tez sie tak zachowywala jak trojeczki jej sie przebijaly.
 
Joanno nic na sile, bo sie Jula zrazi do nocnika. Wydaje mi sie, ze ona jest jeszcze troszke za mala na to zeby za kazdym razem wolala co chce i umila kojazyc to z nocniczkiem. Troche czasu potrzeba, az nasze bable beda gotowe zalatwiac sie tylko na nocniczek.

U nas tez pogoda do bani i podobno ma tak byc przez dwa tygodnie.
Mam dylemat czy sie zbierac na spacer czy siedziec w domku. Wczoraj bylysmy wyszykowane, a tu lunelo jak z cebra i du..a blada ze spacerowania i kisilysmy sie w domu. Jak ja nie lubie takiej pogody buu
 
Może martusiu masz racje
, a do tego to wieczorem jak zasypia i rano to męczy suchy kaszel , ale z tym już walczymy , ale tak napsrawde to zwalam wszytko na ta paskudna pogode
gdyby była inna
poszibysmy z nasymi dziecmi pogłupiec na snieg i one były by zdrowsze a my o kilo lzejsze :-)
 
Cześć!

Witam po krótkiej nieobecności...:-)

Joanko, Krzysiu jak ja się cieszę, że u Was wszystko w porządku. Strasznie się martwiłam i czekałam na jakieś wieści. Wczoraj cały dień siedzieliście w mojej głowie:tak: ...czułaś???:-) ;-)

Koreczku aaaaale mi ochoty narobiłas na śnieg. U nas dziś dość ładnie, tzn bez wiatru i słonecznie, ale z małym tez nie byliśmy na spacerze, bo późno wstaliśmy, teraz on śpi, ja robię ciasteczka (mówie Wam jak ładnie pachnie w domku).

Wczoraj był u nas mój kuzyn z zoną i kolega i fajnie spędziliśmy wieczór, tylko niewyspana jestem.

Chorowitki: Antosiu, Kubusiu, Krzysiu i wszystkie pozostałe wracajcie do zdrowia.

Joanno Ty masz racje, że jak porządnie nie przymrozi to choróbska się będą rozprzestrzeniać przeróżne.

Anineczko mam nadzieje, że u Antosia to nie zapalenie ucha... No ale piszesz że jest lepiej, wiec na pewno nie.

Kurna, ciastaka mi się przypaliły i już nie pachną pieknie:baffled: :dry: :wściekła/y:

Ale ze mnie beztalencie kulinarne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 
Witajcie Kochane !!!!
Martusiu, Tuniu, dziękujęWam za troskę i Wasze SMs-y. Jak już Wam mówiłam, Piotrk zamienił się ze mną komórkami, i dlatego dopiero na drugi dzień dowiedziałąm się o tym, ze pisałyście ...
No to od początku...
We wtorek poszłam z Krzysiem do kontroli, bo zagorączkował w nocy. Od poprzedniego piątku był na antybiotyku z powodu ciągnącegosię jak guma kaszlu, który przerodził się w końcu w zapalenie oskrzeli...
Pani go osłuchała i powiedziała że paskudnie ma zainfekowane oskrzela i coś tam "pęcherzykuje" w płuckach. Powiedziała że skoro Krzyś kaszle już od niemal dwóch miesięcy, a do tego dołączyła gorączka, nie będziemy ryzykować i wyślemy się do szpitala...
NIe było z mojej strony sekundy wahania, bo sama dobrze widziałam jak się mój bąbel męczy...Identycznie jak Maja wcześniej..też męczył ją kaszel ponad dwa miesiące, aż skończyło się infekcją płuc...

W domu szybko się spakowałam, zadzwoniłam do rodziców czy wezmą Majkę do siebie na czas szpitala i wsiedliśmy do samochodu.
W drodze ciągle się zastanawiałam gdzie pojechać.
Miałam przed oczami szpital we wrocławiu, w którym bylismy zaraz po urodzeniu Krzysia, z jego infekcją ukł moczowego...
Tragicznie tam było, ciasno, duszno, bo grzano na maksa, jako że okna sprzed wieku nieszczelne...
W pokoju osmioro dzieci i mamy na krzesłach...Za to dobra ( chyba) opieka lekarzy....

Nagle pomyślałam sobie o szpitalu, w którym urodził się Krzyś - o Trzebnicy. Porodówka i poporodówka były fantastyczne, pokoik co najwyżej dwuosobowy, nowocześnie wyposażony, łazienka i toaleta na dwa pokoje, kuchnia dla mam, itd...Szpital był wybudowany kilka lat temu i jeszcze pachnie świeżością i udogodnieniami rodem z Zachodu.
Tylko problem...czy nas tam przyjmą, w końcu we wrocławiu są szpitale.
Ale tam..."Piotrek jedziemy do Trzebincy, zawracaj !" i zaryzykowaliśmy ...
pierwsze schody już na izbie przyjęć...jak z resztą w każdym szpitalu...czekaliśmy aż dwie godziny z ledwo żywym Krzysiem ( gorączka była już bardzo wysoka)
Pani doktor, (która badała Krzysia tuż po urodzeniu) kręciła nosem w każdą stronę z niezadowolenia ... a dzwoniliście do szpitali wrocławskich, a czemu, itd.
Powiedziałam jej, że tu się Krzyś urodził, znam ten szpital, i wiem że tutejsze kameralne warunki bardziej sprzyjają zdrwoieniu niż zatłoczone wrocławskie sale...
na to Pani Dr...wszyscy tak myślą, przyjeżdzają i mamy tu już kołchoz...
Strasznie długo się zastanawiała czy nas nie odsesłać, ale na szczęście okazała się ludzka na widok Krzysia, który miał już czerwone oczy od gorączki, jego jęki itd... wzięły górę...zostawiłą nas... ufff...

Spodziewałam się zgodnie ze słowami Dorki kołchozu a zastaliśmy piękny przestronny pokoik, w pastelowych kolorach, z misiową roletą i nowoczesnym łózkiem dla mnie i łóżeczkiem dla Krzysia.
Jak na porodówce, toaleta wspólna z pokojem obok, czyli korzystałam z niej ja i jeszcze jedna mama. A nie jak we wrocławiu, jeden kibelek na cały oddział...

Lekarz, który później zbadał Krzysia, przedstawił się jako jego prowadzący, zapisał wszystkie dane. Na RTG nas jednak w tym dniu nie wysłano, bo byliśmy za późno.
Dostał więc Krzyś kroplówkę odżywczo-nawadniającą ( sól fizjologiczna plus glukoza) 2 razy dziennie, ten sam antybiotyk, który podawałam mu w domu, tyle że dożylnie ( 3 razy dziennie), jakiś tam syropek i 3 razy inhalacje z jakichś kropelek rozluźniającch wydzielinę w płucach i oskrzelach.
Wszysko Krzyś znosił wzorowo, poza inhalacjami, strasznie nie podobała mu się maska na buzi i to co z niej parowało...
Ale po dwóch dniach w miarę się przyzwyczaił...
Wieczorem przyjęto do naszego pokoju jeszcze jedną mamę z dzieciem, hanią o miesiąc od Krzysia młodszą.
Hania dostała tydzień wcześniej szczepionkę na pneumokoki i zareagowała po niej potworną gorączką i kaszlem. Przyjęto ją z podejrzeniem zap. płuc, ale na drugi dzień wypisano, jako że wg lekarza osłuchowo wszystko pięnie grało.
I dzięki Bozi, bo mała Hania mimo że śliczna i kochana, strasznie się darła w nocy, tak skutecznie, że o spaniu mogłam ja i Krzyś zapomnieć...
Mama natomiast usypiałą ją wkłądając Hankę do wózka i telepiąc tym wózkiem na wszystkie strony. Robiła przy tym taki okropny hałas, jakby cały szpital orgie na szitalnych łózkach uprawiał...
Straasznie się ucieszyłam, kiedy Hanię wypisano.
Kolejna nocka byłą cicha , spokojna i przespana, w miarę...
Leki podawano o normlnych porach. Tzn. nie o 6 jak we Wrocławiu tylko o ósemj rano, czyli Krzyś i ja mogliśmy do ósmej sobie pospać. O północy, ani ja ani Krzyś nie wiedzieliśmy kiedy pani pielęgniarka zgrabnie i cichutko aplikowała mu dawkę antybiotyku do wenflonu.

Następnego dnia po przyjęciu nas do spzitala, czyli kiedy jeszcze hania była z nami w pokoju dostałam potwornej biegunki. Wyczyściło mnie jak przed porodem.
oho...pomyślałam..grypka jelitowa...
Dodatkowo i Krzysia dopadło ( przepraszam za wyrażenie) sranie na zielono i rzadko...
Po wypisaniu Hani przyczepiono więc nam na naszych drzwiach karteczkę: ostry reżim sanitarny.
Dostaliśmy więc ów pokoik, na resztę naszego pobytu już tylko dla siebie, a i łazienka i kibelek był tylko mój :-D
Mi biegunka minęła, tzn. więcej już podobnych sensacji nie miałąm, Krzyś natomiast do wyjścia robł po 2 lub 3 zielone i dośc rzadkie kupalki, ale ja to zwalam na wynik leczenia i to, że nie ma kompletnie apetetu więc tylko mleczko wsuwa, przez sen, bo inaczej nie da się nakarmić....

Zdjęcie w środę wykazało, iż Krzyś nie ma już zmian w płuckach, ale za to jest jakaś zmiana pod lewą paszką...
Po konsultacji z radiologiem, okazało się, jak to lekarz stwierdził, że ( jak to jest napisane przy wypisie) że mogą to być tzw zwapniałe węzły chłonne, powstałe jako efekt szczepienia przeciw gruźlicy, właśnie na lewym ramieniu...zupełnie niegroźne, nic się z tym nie robi...
Nie wiem...po wypisie Krzysia tuż po urodzeniu, w tym samym szpitalu powiedziano, że Krzysiowy guz na skroni to też taki defekt niegroźny i nic się z tym nie robi...
Skonsultuję więc w niedalekiej przyszłości ową zmianę z onkologiem, który Krzysiowi usuwał guzka z czółka, jako iż tylko jemu w tej dziedzinie ufam.

Gorączka, bardzo wysoka, utrzymywała się aż do czwartku wieczorem, z czwartku na piątek już nie wróciłą, za to w piątek rano Krzyś obudził się z piękną różaną od wysypki główką.
Wszystko miał wysypane, nawet jajeczka..
Nadal z resztą ma wysypkę...ale powoli ustępuje.
Lekarz zatarł więc z radości rączki i powiedział, że po poobserwowaniu go jeszcze tą dobę w sobotę spadamy do domku. I tak też się stało.

Krzyś nadal kaszle i może tak jeszcze być do dwóch tygodni.
Ale już wspaniale rozrabia więc się chyba zadomowił na nowo.
Tylko nadal apetytu nie ma, i przylepiony jest do mnie jak guma, muszę więc z tego powodu, kończyć kochane, na jakiś czas, bo wkrótce wróóóócęęę! :-)
 
Joanko dobrze Cię znowu czytać. Super, że u Was wszystko w porządku. I tylko pozazdrościć takiego szpitala pod ręką.

My dziś mieliśmy super dzionek, odwiedzaliśmy znajomych i rodzinkę, tylko Maciek nie chciał dziś jeść.

Mam nadzieję, że nie będzie chory, bo katar już ma:wściekła/y:

Widziałyście Martyne Wojciechowską reklamującą actimel?
Rany! Jak ja jej nie lubie, a w tej reklamie jest wręcz irytująca.
Ta jej gestykulacja, barwa głosu, intonacja.
Mam na nią alergię.

Tak wyskoczyłam z tą reklamą, bo właśnie leciała:-)
 
reklama
czesc :-)
u nas pogoda wstretna, w gardle drapie i meczymy sie z kaszlem i katarkiem
mam nadzieje, ze tak jak piszecie szybko chwyci mroz i wybije te okropne bakterzyska!
zdrowiejcie wszyscy, a zdrowi nie dajcie sie podejsc chorobskom, bo wystarczy, ze szarzyzna zaokienna doluje, wiecej dolow nie potrzeba
Luleczko alez Ty jestes dzielna, Juleczka teskni i placze za tata:-( musi byc Ci podwojnie smutno
trzymam kciuki, zeby rozlaka minela szybko jak z bicza strzelil
Misiako jak Ci fajnie, pewnie wlasnie rozpieszczasz sie w Golebiowskim :-) podziel sie koniecznie wrazeniami i zdjeciami, niech wiem dlaczego mi slinka cieknie :-)

Edytko nie widzialam tej reklamy, musze na nia zapolowac, Martyna ma faktycznie dziwny sposob mowienia, ale mnie ani ziebi ani grzeje

Martusiu, Koreczku ja tez nie moge sie doczekac kiedy zrobimy uzytek z sanek i poszalejemy na sniegu, ja chce zimy ze sniegiem!

Joanko ja tez zazdroszcze, ze macie taki szpital, ale obyscie nie musieli juz w nim przebywac

JoannaMk Juleczka niedlugo znow sobie przypomni co sie robi z nocniczkiem
my jestesmy na poczatku drogi z nocnikowaniem, dopiero siadamy od czasu do czasu na sekundke

zaraz przyjezdza do nas chrzestny Milenki, pozniej jedziemy do moich rodzicow
smacznych obiadkow i milej niedzieli:-D
 
Do góry