reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Z maluchem w kościele.

kazdy to przezywa inaczej. dla mnie najwazniejsze jest isc sie pomodlic i pokazac dziecku jak sie modlic. a ze nie wysiedzi godziny na mszy to nic sie nei stanie.
 
reklama
Agnieszka H. - u nas to wygląda następująco - jak tylko mały sie urodził to od samego początku chodziliśmy wspólnie z mężem na wybraną mszę świętą. Fakt ze starałam sie siadać gdzieś bliżej wyjścia, aby zostawić sobie możliwość ewentualnej ewakuacji, jakby nam zaczał płakać. Osobiście rozumiem płacz i potrzeby maluchów ale czasem samą mnie denerwuje jak sie dziecko drze w niebogłosy a matki stoja ostro w zaparte w 3 ławce od ołtarza i większośc nie ma z tej mszy nic...Co i nnego jak sie rozpłacze i potem jest o.k. wiadomo.I generalnie nie było wiekszego problemu z małym . Jak podrastał to wytrzymywał nam do połowy mszy siedząc grzecznie a potem pocichutku podsuwaliśmy mu a to gryzak, grzechotkę ( nie ha łasującą ) albo te twarde małe kśiażeczki i zawsze sie zyskiwało kilka minut.Przyszedł i taki czas ze wybieraliśmy taką godzine mszy kiedy zbliżała sie jego drzemka ( miał po roku może do trochę wiecej ) Nie raz to sie smieliśmy bo jak tylko odezwały sie organy zapadał w sen, cała mszę przesypiał a jak wychodziliśmy to sie budził...Pamiętam i taki okres chyba 3,4 tygodnie ze zaczął sie płacz i zrezygnowaliśmy - kazde z nas chodziło osobno a jeden pilnował małego w domu. Nigdy nie pozwalaliśmy małemu biegać po kościele i cały czas tłumaczyliśmy co i jak należy robić i po co sie idzie. Z resztą jak miał 2lata i 4 miesiące nauczyłam go się żegnać i Aniele Boże. Weszła codzienna praktyka a nie raz i w drodze na spacer wstępowałam na chwile do kościoła zeby sie przyzwychzaił po co sie tam idzie. Były momenty, ze mały próbował siły i wtedy wyjściem stało sie chodzenie jak najbliżej ołtarza - mały jest poprostu speszony i zawstydzony - nie ma takiej odwagi z przodu szaleć. Nie mówie ze nie zdarzyło nam się wyjśc z nim i nie twierdze ze siedzi cały czas na pupie. Owszem czasem chodzi wokół kszesełka, obserwuje innych jak spiewają. Grunt jest cicho !!! - a jak coś go interesuje pyta na ucho - nie raz trzeba wytłumaczyć na cito ....W czearwcu tego roku mały zaczał sie sam modlić włąsnym słowami np. "Boziu prosze o ładną pogode..." dokupiłam mu w Św. Jacku ksiązeczkę z ilustracjami Mszy Świętej i teraz siedzi i śledzi czy "obrazki" z ołtarza zgadzają się z obrazkami w ksiażeczce.

Aha co może komuś wyda sie to śmieszne - ale wychowana byłam, za odświetnym storjem do kościoła i mały też jest taki sposób ubierany - dla niego dużą atrakcją jest sam fakt, ze raz w tygodniu idąc do kościoła może założyć spodnie, koszule biała z kołnieżykiem i krawat tak jak tata. Nawet kąze sie troche poperfumować ( oczywiście na niby .... )

No i jeszcze jedno - idąc do Komuni zabieramy go ze sobą. Narazie wystarcza mu tłumaczenie ze jak cała mszę bedzie grzeczny to w nagrodę może iść z nami - my wiadomo ...On po błogosławieństwo - bo księza robią dzieciom krzyżyk na czole.

W moim przekonaniu jak się chodzi od samego początku to można dziecko przyzwyczaić i nauczyć. Nie wiem na ile rozumie, bo staramy mu się tłumaczyć a różne wiadomości dozować i ograniczać do minimum - wiara dla dorosłego jest ciężka a co dopiero dla dziecka. Jak sam pyta to sygnał ze mu to nie wystarcza i wtedy się tłumaczy dalej...Wiadomo ze nie można wymagać cudów od takiego małego dziecka i robic nic na siłe. To delikatna i subtelna sprawa. Myślę ze w tej kwestii jak i w innych to rodzice są wzorem. Nie raz nas samych kosztuje to wiele wysiłku, zwłaszcza jak sie ma gorsze dni albo chwile zwątpienia... to potem dziecko mobilizuje do trzymania "fasonu" Życze cierpliwości...
 
Ostatnia edycja:
Hehehehe czytając post Rosmerty to przypomniało mi się - na Boże Ciało mały mimo ze jest chłopcem dostał koszyczek i sypał kwiatki - Był tak bardzo zaangażowany i grzeczniejszy niż dzieci komunijne, które tylko kieckami wahlowały....a głowy gdyby nie uszy kręciła sie na okrągło...
 
Ja też mam podobny problem, bo są dni kiedy Martyna wysiedzi na mszy i jest grzeczna. Pochodzi sobie po kościele, usiądzie na klęczniku, czyta swoje ksiązki, a na koniec mówi "do widzenia Boziu" Staram się z nią wchodzić do kościoła i być jak najdłużej. Ostatnio spędzilismy mszę na dworzu, praktycznie sami, a moja córka podczas alleluja odśpiewała "panie janie niech pan wstanie". Ciekawe jaka byłaby reakcja jakby zrobiła to środku :rofl2:
 
kazdy to przezywa inaczej. dla mnie najwazniejsze jest isc sie pomodlic i pokazac dziecku jak sie modlic. a ze nie wysiedzi godziny na mszy to nic sie nei stanie.
Jak nie wysiedzi w miejscu to trudno, ale jak raz czy drugi z dziueckiem wyjdziesz jak jest znudzone to wtedy własnie pokazujesz, że mozna wyjść zkościoła bo saię nudzi...a tak być nie powinno...
Agnieszka H. - u nas to wygląda następująco - jak tylko mały sie urodził to od samego początku chodziliśmy wspólnie z mężem na wybraną mszę świętą. Fakt ze starałam sie siadać gdzieś bliżej wyjścia, aby zostawić sobie możliwość ewentualnej ewakuacji, jakby nam zaczał płakać. Osobiście rozumiem płacz i potrzeby maluchów ale czasem samą mnie denerwuje jak sie dziecko drze w niebogłosy a matki stoja ostro w zaparte w 3 ławce od ołtarza i większośc nie ma z tej mszy nic...Co i nnego jak sie rozpłacze i potem jest o.k. wiadomo.I generalnie nie było wiekszego problemu z małym . Jak podrastał to wytrzymywał nam do połowy mszy siedząc grzecznie a potem pocichutku podsuwaliśmy mu a to gryzak, grzechotkę ( nie ha łasującą ) albo te twarde małe kśiażeczki i zawsze sie zyskiwało kilka minut.Przyszedł i taki czas ze wybieraliśmy taką godzine mszy kiedy zbliżała sie jego drzemka ( miał po roku może do trochę wiecej ) Nie raz to sie smieliśmy bo jak tylko odezwały sie organy zapadał w sen, cała mszę przesypiał a jak wychodziliśmy to sie budził...Pamiętam i taki okres chyba 3,4 tygodnie ze zaczął sie płacz i zrezygnowaliśmy - kazde z nas chodziło osobno a jeden pilnował małego w domu. Nigdy nie pozwalaliśmy małemu biegać po kościele i cały czas tłumaczyliśmy co i jak należy robić i po co sie idzie. Z resztą jak miał 2lata i 4 miesiące nauczyłam go się żegnać i Aniele Boże. Weszła codzienna praktyka a nie raz i w drodze na spacer wstępowałam na chwile do kościoła zeby sie przyzwychzaił po co sie tam idzie. Były momenty, ze mały próbował siły i wtedy wyjściem stało sie chodzenie jak najbliżej ołtarza - mały jest poprostu speszony i zawstydzony - nie ma takiej odwagi z przodu szaleć. Nie mówie ze nie zdarzyło nam się wyjśc z nim i nie twierdze ze siedzi cały czas na pupie. Owszem czasem chodzi wokół kszesełka, obserwuje innych jak spiewają. Grunt jest cicho !!! - a jak coś go interesuje pyta na ucho - nie raz trzeba wytłumaczyć na cito ....W czearwcu tego roku mały zaczał sie sam modlić włąsnym słowami np. "Boziu prosze o ładną pogode..." dokupiłam mu w Św. Jacku ksiązeczkę z ilustracjami Mszy Świętej i teraz siedzi i śledzi czy "obrazki" z ołtarza zgadzają się z obrazkami w ksiażeczce.

Aha co może komuś wyda sie to śmieszne - ale wychowana byłam, za odświetnym storjem do kościoła i mały też jest taki sposób ubierany - dla niego dużą atrakcją jest sam fakt, ze raz w tygodniu idąc do kościoła może założyć spodnie, koszule biała z kołnieżykiem i krawat tak jak tata. Nawet kąze sie troche poperfumować ( oczywiście na niby .... )

No i jeszcze jedno - idąc do Komuni zabieramy go ze sobą. Narazie wystarcza mu tłumaczenie ze jak cała mszę bedzie grzeczny to w nagrodę może iść z nami - my wiadomo ...On po błogosławieństwo - bo księza robią dzieciom krzyżyk na czole.

W moim przekonaniu jak się chodzi od samego początku to można dziecko przyzwyczaić i nauczyć. Nie wiem na ile rozumie, bo staramy mu się tłumaczyć a różne wiadomości dozować i ograniczać do minimum - wiara dla dorosłego jest ciężka a co dopiero dla dziecka. Jak sam pyta to sygnał ze mu to nie wystarcza i wtedy się tłumaczy dalej...Wiadomo ze nie można wymagać cudów od takiego małego dziecka i robic nic na siłe. To delikatna i subtelna sprawa. Myślę ze w tej kwestii jak i w innych to rodzice są wzorem. Nie raz nas samych kosztuje to wiele wysiłku, zwłaszcza jak sie ma gorsze dni albo chwile zwątpienia... to potem dziecko mobilizuje do trzymania "fasonu" Życze cierpliwości...
Popieram, ja też nie pozwalam latać młodemu, co najwyżej biore na ręce, pokazuję kościół z innej perspektywy.. i nigdy nie wychodzę z nim jak marudzi w kościele, chyba, że jest już bardzo niegrzeczny!!

Ja też mam podobny problem, bo są dni kiedy Martyna wysiedzi na mszy i jest grzeczna. Pochodzi sobie po kościele, usiądzie na klęczniku, czyta swoje ksiązki, a na koniec mówi "do widzenia Boziu" Staram się z nią wchodzić do kościoła i być jak najdłużej. Ostatnio spędzilismy mszę na dworzu, praktycznie sami, a moja córka podczas alleluja odśpiewała "panie janie niech pan wstanie". Ciekawe jaka byłaby reakcja jakby zrobiła to środku :rofl2:
Zapewniam Cię, że nie byłoby bardzo źle...
 
My wybraliśmy mszę dla dzieci. Wiadomo, że głównie są to dzieci przedszkolno-podstawówkowe. Wiktoria jest raczej spokojna - tzn. nie ma płaczu, krzyku, biegania itp. Najczęściej siadamy z boku, a mąż lub tata (chodzimy razem z moimi rodzicami) na ławce pod ścianą, aby miała możliwość zmiany miejsca, bo wiadomo, że w jednym to za długo. Teraz już interesuje się co robią starsze dzieci dookoła ołtarza, podchodzi bliżej do nich i śpiewa po swojemu kościelne piosenki. Nie spotkałam się, aby komuś przeszkadzało jakieś dziecko, ale wiadomo, że skoro to msza dla dzieci i oni są głównymi odbiorcami, to wśród dorosłych dominują rodzice.
 
Macius chodzil do kosciola ze mna od poczatku i zawsze był bardzo grzeczny...co najwyzej polerował kasiedzy podloge jezdzac na kolanach na m2:-) teraz tez chodzi co prawda juz zada głosno pytanie w czasie mszy ale jest grzeczny...ale młodszy katastrofa...on nie usiadzie na chwilke bo musi chodzic...zamiast w kosciele to jestesmy przed ( to jeszcze poł biady ) ale zaczepia strszego i sie zaczyna kolowrotek bo wtedy Macko tez juz nie chce byc grzecznym bo dokazuje...mam nadzieje ze z czasem zachowanie Adasia sie unormuje
 
acha u nas nie ma prawdziwej mszy dla dzieci bo sa tylko 3 msze i na kazdej sa dorosli, ktorym cos tam przeszkadza....ostatnio pani na nasz nakrzyczała ze nie slyszy ogloszen na koncu mszy...ja rozumiem ale kiedy dzieci maja sie uczyc zachownia w kosciele jak rodzice beda sie bali ich wziasc bo babcie zwracaja uwage ze dzieci chodza po kosciele czy cos tam zapytaja...to sa dzieci i godzinna masz to dla niech wyczyn....
 
reklama
Do góry