reklama
Kikolek - niezłe skojarzenia...

A ja mam problem,,, nie wiem jak go ugryźć.. obie moje panny dłubią w nosie... Hanka wyciera w różne rzeczy... np. w ścianę, meble.. a Gośka zjada!!

sorka za dosadność, ale nam się wszystko cofa... bo potem przychodzi do nas i nas całuje... brrrrrrrrrr Jak Gośkę tego oduczyć,,,


A ja mam problem,,, nie wiem jak go ugryźć.. obie moje panny dłubią w nosie... Hanka wyciera w różne rzeczy... np. w ścianę, meble.. a Gośka zjada!!



Asia zjada żabki regularnie. Ostatnio z nią leżę a ona mi palec do buzi wkłada. Pytam "Co robisz?" a ona "Ziabkę daję"


to już nie pierwszy raz tak... zjada od dawna, co gorsza przestała wydmuchiwać smarki w chusteczkę





C
Cleo1981
Gość
hahhahaah dziewczyny nie straszcie
Igi przylatuje i wycieram....
mielismy jechac na ten bal ale pada deszcz i się NAm odechciało totalnie....Igi z tatą rysują a ja się "kiszę " i ciesze wolnym dniem:-)

mielismy jechac na ten bal ale pada deszcz i się NAm odechciało totalnie....Igi z tatą rysują a ja się "kiszę " i ciesze wolnym dniem:-)
reklama
Ana myślę, że przede wszystkim nie uśmiechać się (no bo to czasem bardzo zabawne) i starać się obrzydzić dziecku dłubanie w nosie...ja zwykle krzywię się i mówię fuuuj, choć dla niej to czasem śmieszne jest;-)
Będą starsze, za rok, dwa lepiej zrozumieją że to jednak nie wypada;-)
Aha, Julkę nauczyłam że jak już musi podłubać, to przez chusteczkę i w łazience albo tam gdzie nikt nie widzi
To co dziś przeżyłam, wrrrr, kurcze, normalnie zaraz "rozwód" z A wezmę
Jesteśmy w kościele, ja na chórze z Julią, A z Asią na dole (w założeniu miała spać). Za chwilę przydreptała do góry do nas. Ok, nawet dumna byłam bo grzecznie pół mszy siedziała i się nie wierciła.
No ale potem jakby piorun w nią uderzył
wszyscy klęczą a ona się przez kobiety przepycha i faceta zbierającego na tacę wrzeszcząc "Mama ja chcę tu iść!!! Chodź, mama, proszę, ja chcę tu iść!!!!" Podeptała ludzi, wstali, ja poszłam za nią, usiadła na nasze miejsce i zaczęła wariować, kłaść się na miejsca ludzi, szalikiem po podłodze majtać, pod ławką się chciała przepychać i wspinać na barierkę. Nagle wyrżnęła jak długa na podłogę i głową uderzyła w ławkę (niegroźnie). No i ryk, to ja ją ciach na ręce i na dół, a ta się wierzga że ona chce do góry, wyrywa się, kopie nogami, warknęłam na A że wychodzimy. Pod kościołem jakby ją zarzynali 
Zdjęła buty!!! A deszcz padał, wszędzie mokro, bez czapki i szalika, w do połowy rozpiętej kurtce i wyje i wyrywa się
ani do wózka ani na ręce, ani na nogi, nic
W końcu A ją na barana wrzucił, po 5 minutach dala się ubrać... w połowie drogi chciała zejść, A z Julią poszedł do przodu do Biedronki a Asia znowu atak
leżała w błocie i wyła, a pragnę zaznaczyć że miała na sobie piękne białe spodnie z jasnoróżowymi haftami
Czekam, czekam, czekam, od czasu do czasu namawiam, próbuję postawić na nogi, nic. W końcu jakaś kobieta mi pomogła i Asia zaczęła iść wyjąc, ale szła, ale za chwilę znowu to samo, ciach na chodnik.
Czekam dalej, namawiam, nic, odchodzę trochę. Już wydaje mi się że w końcu zrozumiała że nikt nie będzie na panią czekał i nawet podnosić się zaczęła i uspokajać i na to wszystko przychodzi A
jak gdyby nigdy nic wziął córeczkę na rączki i dał ciasteczko w nagrodę:-)
Poczułam się jakby mi w pysk dał
to ja się z nią męczę i wydaje mi sie że już, już coś osiągam a on mi w jednej chwili wszystko burzy
a potem się dziwi że z dziećmi są jakieś problemy. No pewnie, niech wkłada im piórka w dupkę burząc mój autorytet a na pewno daleko zajedziemy
No więc nie rozmawiam z nim, obiadu nie zrobię i proszę bardzo, niech wprowadza swoje metody wychowawcze, ja do tego ręki nie przyłożę. A do Kościoła to już na pewno z nimi nie pójdę
zobaczymy jak za chwilę ukochana Asiulka nakicha mu na głowę
Będą starsze, za rok, dwa lepiej zrozumieją że to jednak nie wypada;-)
Aha, Julkę nauczyłam że jak już musi podłubać, to przez chusteczkę i w łazience albo tam gdzie nikt nie widzi

To co dziś przeżyłam, wrrrr, kurcze, normalnie zaraz "rozwód" z A wezmę

Jesteśmy w kościele, ja na chórze z Julią, A z Asią na dole (w założeniu miała spać). Za chwilę przydreptała do góry do nas. Ok, nawet dumna byłam bo grzecznie pół mszy siedziała i się nie wierciła.
No ale potem jakby piorun w nią uderzył


Zdjęła buty!!! A deszcz padał, wszędzie mokro, bez czapki i szalika, w do połowy rozpiętej kurtce i wyje i wyrywa się


W końcu A ją na barana wrzucił, po 5 minutach dala się ubrać... w połowie drogi chciała zejść, A z Julią poszedł do przodu do Biedronki a Asia znowu atak


Czekam, czekam, czekam, od czasu do czasu namawiam, próbuję postawić na nogi, nic. W końcu jakaś kobieta mi pomogła i Asia zaczęła iść wyjąc, ale szła, ale za chwilę znowu to samo, ciach na chodnik.
Czekam dalej, namawiam, nic, odchodzę trochę. Już wydaje mi się że w końcu zrozumiała że nikt nie będzie na panią czekał i nawet podnosić się zaczęła i uspokajać i na to wszystko przychodzi A

Poczułam się jakby mi w pysk dał




No więc nie rozmawiam z nim, obiadu nie zrobię i proszę bardzo, niech wprowadza swoje metody wychowawcze, ja do tego ręki nie przyłożę. A do Kościoła to już na pewno z nimi nie pójdę


Podziel się: