reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Zachowanie naszych dzieci

reklama
Kikolek - niezłe skojarzenia...:-D:-D

A ja mam problem,,, nie wiem jak go ugryźć.. obie moje panny dłubią w nosie... Hanka wyciera w różne rzeczy... np. w ścianę, meble.. a Gośka zjada!!:szok::szok::szok: sorka za dosadność, ale nam się wszystko cofa... bo potem przychodzi do nas i nas całuje... brrrrrrrrrr Jak Gośkę tego oduczyć,,,
 
u nas to samo. Kuba juz ze 2 tygodnie dlubie i zjada. Greneralnnie zrobił się obrzydliwy, bo jeszcze w tyłku grzebie. No koszmar jakis. "Bo przedszkole uczy, bawi nas..."
 
Asia zjada żabki regularnie. Ostatnio z nią leżę a ona mi palec do buzi wkłada. Pytam "Co robisz?" a ona "Ziabkę daję":szok::-D:eek::rofl2: to już nie pierwszy raz tak... zjada od dawna, co gorsza przestała wydmuchiwać smarki w chusteczkę:wściekła/y:
 
o matko :szok::-D

moja na szczescie tylko dlubie i tylko czasami i potem przybiega do mnie,zebym wytarla w chusteczke
 
nie mam pojęciia, staram się pilnowć i mówić, ze nie wolno ale średnio działa.
 
hahhahaah dziewczyny nie straszcie :-D Igi przylatuje i wycieram....


mielismy jechac na ten bal ale pada deszcz i się NAm odechciało totalnie....Igi z tatą rysują a ja się "kiszę " i ciesze wolnym dniem:-)
 
reklama
Ana myślę, że przede wszystkim nie uśmiechać się (no bo to czasem bardzo zabawne) i starać się obrzydzić dziecku dłubanie w nosie...ja zwykle krzywię się i mówię fuuuj, choć dla niej to czasem śmieszne jest;-)
Będą starsze, za rok, dwa lepiej zrozumieją że to jednak nie wypada;-)
Aha, Julkę nauczyłam że jak już musi podłubać, to przez chusteczkę i w łazience albo tam gdzie nikt nie widzi:tak:


To co dziś przeżyłam, wrrrr, kurcze, normalnie zaraz "rozwód" z A wezmę:wściekła/y:

Jesteśmy w kościele, ja na chórze z Julią, A z Asią na dole (w założeniu miała spać). Za chwilę przydreptała do góry do nas. Ok, nawet dumna byłam bo grzecznie pół mszy siedziała i się nie wierciła.
No ale potem jakby piorun w nią uderzył:szok: wszyscy klęczą a ona się przez kobiety przepycha i faceta zbierającego na tacę wrzeszcząc "Mama ja chcę tu iść!!! Chodź, mama, proszę, ja chcę tu iść!!!!" Podeptała ludzi, wstali, ja poszłam za nią, usiadła na nasze miejsce i zaczęła wariować, kłaść się na miejsca ludzi, szalikiem po podłodze majtać, pod ławką się chciała przepychać i wspinać na barierkę. Nagle wyrżnęła jak długa na podłogę i głową uderzyła w ławkę (niegroźnie). No i ryk, to ja ją ciach na ręce i na dół, a ta się wierzga że ona chce do góry, wyrywa się, kopie nogami, warknęłam na A że wychodzimy. Pod kościołem jakby ją zarzynali :wściekła/y:
Zdjęła buty!!! A deszcz padał, wszędzie mokro, bez czapki i szalika, w do połowy rozpiętej kurtce i wyje i wyrywa się:wściekła/y: ani do wózka ani na ręce, ani na nogi, nic:no:
W końcu A ją na barana wrzucił, po 5 minutach dala się ubrać... w połowie drogi chciała zejść, A z Julią poszedł do przodu do Biedronki a Asia znowu atak:wściekła/y: leżała w błocie i wyła, a pragnę zaznaczyć że miała na sobie piękne białe spodnie z jasnoróżowymi haftami:wściekła/y:

Czekam, czekam, czekam, od czasu do czasu namawiam, próbuję postawić na nogi, nic. W końcu jakaś kobieta mi pomogła i Asia zaczęła iść wyjąc, ale szła, ale za chwilę znowu to samo, ciach na chodnik.
Czekam dalej, namawiam, nic, odchodzę trochę. Już wydaje mi się że w końcu zrozumiała że nikt nie będzie na panią czekał i nawet podnosić się zaczęła i uspokajać i na to wszystko przychodzi A:cool: jak gdyby nigdy nic wziął córeczkę na rączki i dał ciasteczko w nagrodę:-)

Poczułam się jakby mi w pysk dał:szok::wściekła/y: to ja się z nią męczę i wydaje mi sie że już, już coś osiągam a on mi w jednej chwili wszystko burzy:szok: a potem się dziwi że z dziećmi są jakieś problemy. No pewnie, niech wkłada im piórka w dupkę burząc mój autorytet a na pewno daleko zajedziemy:wściekła/y:

No więc nie rozmawiam z nim, obiadu nie zrobię i proszę bardzo, niech wprowadza swoje metody wychowawcze, ja do tego ręki nie przyłożę. A do Kościoła to już na pewno z nimi nie pójdę:wściekła/y: zobaczymy jak za chwilę ukochana Asiulka nakicha mu na głowę:wściekła/y:
 
Do góry