Myślałam, moja matka miała ze mną ciężko. Nieuzasadnione dla otoczenia napady furii przez nerwice natręctw. Mam strasznie trudny charakter, jak jest wspaniale to jest wspaniale wszyscy dookoła, ze mną się śmieją, ale w 2 minuty potrafi się to zmienić i wpadam w szał. Ostatnio mój się śmiał, że poczuł się jak gwiazdor bo poraz pierwszy, ktoś rzucił w niego stanikiem. No akurat tylko to miałam pod ręką do miotania w gniewie. Teraz wróciłam do normy

ale okres dojrzewania i początek ciąży moje otoczenie przechodziło omijając mnie na paluszkach. Podobno tak hardkorowa jak w pierwszym trymestrze to ja od gimnazjum nie byłam. Nic tylko dzwonić po egzorcystę. ALe ja się też strasznie przejmowałam pracą. W domu rozładowywałam stres powodowany, presją, niańczeniem klientów, znoszeniem fochów niektórych współpracowników.