Miałam w 14 tyg. Ciąży atak wyrostka. Wycieli mi go laparoskopowo ale zdupczyli operacje, zrobil się zrost co zatkał jelito, zapalenie otrzewnej i musieli mi cały brzuch rozcinać. Potem mnie wypuścili z ogromnym stanem zapalnym do domu. No i pod koniec 18 tyg. Zaczelam plamić i już nic nie dało się zrobić. Miałam zapalenie błony płodowych i łożyska. W sumie dziecko mnie uratowało bo już zaczynała wdawać się sepsa. A ja po tych przejściach gdyby nie ciąża pewnie bym dobrowolnie nie pojechała do szpitala. 24 lutego będzie rok od tej tragedii
Co do bólu... Byłby on do zniesienia gdybym wiedziała że urodzę zywe dziecko
Ja zawsze jestem zdziwiona jak lekarz pyta o ostatnią miesiączkę i na szybki szukam w apce kiedy to było. Jakbym pierwszy raz u gina była

a co do koła to też je znam

choć mój zawsze o tak wcześniej wywiad przeprowadza mimo że widzimy się często.
Dokładnie. Ja podczas drugiego poronienia powiedziałam że chce zabieg bo nie dam rady psychicznie kolejny raz. To powiedzieli że i tak tabletkę muszą mi podać bo mogą uszkodzić szyjkę. Ale jakoś 4h od podania tabletki nic się nie działo ale sprawdzili że już szyjka ok i zrobili łyżeczkowanie