Witam się i ja, choć dziś późno:-)
Byłam dzis u fryzjera, a co trzeba na porodówce jakos wyglądać, kupiłam nowy lakier do paznokci i będę wyprawiać akrobacje żeby pomalować te u nóg-jak szaleć to na całego

Małego jak nie było tak nie ma, gin wyjął mi krążek, ale tam chyba sie zrobił jakiś korek czy co


Widziałam, że poruszyłyście temat krzyku na porodówce, no to ja sie przyznam

, przy rozwarciu na 7, kazali mi sie połozyc na łóżko porodowe i juz nie wstawać-koszmar jak się chodzi jest lepiej, człowiek postęka pokuca i jest git, ale jak trzeba leżeć to ból jest trudny do opanowania, no i wtedy wzięło mnie na krzyki. Nikogo nie wyzywałam, mamusi też nie wołałam, ja po prostu darłam się z przepony na wydechu-pomagało oddychać i przynosiło wyraźną ulgę, tylko mąż długo przeżywał, że jeszcze nie słyszał żeby ktoś tak krzyczał nawet faceci( na apelach w jednostce).Musiałam dać prawdziwy koncert



, ale wierzcie nikogo naet mojego gina to nie wzruszyło.