Ehtele, ja się już w ogóle nie odzywam do moich teściów. Rano tylko dzień dobry powiem, bo w przeciwieństwie do nich wiem co to kultura. Cokolwiek bym ja czy M. nie powiedzieli to jest jedna odpowiedź: jak Wam się nie podoba to możecie się wyprowadzić, my jesteśmy u siebie :-( Ale pieniążki się łatwo i z uśmiechem bierze, i jak M. całe mieszkanie remontował i kupe tysięcy tam zostawiliśmy, to wtedy było wspólne mieszkanie. Kretyni! Nienawidzę ich!!! Chciałabym to im wykrzyczeć...
Potrafią ciągle okazywać tylko niezadowolenie i nigdy nie usłyszałam pytania, jak się czuję, jak maluch, jak po badaniach, jak po usg... więc moje dziecko będzie wychowane odpowiednio przeze mnie i na pewno nigdy im dziecka nie zostawię i w ogóle się zastanawiam jak to będzie. Do drugiej synowej kuźwa codziennie prawie dzwonili jak się czuje, a ja się czuję, jakbyśmy z maluchem byli niczym, śmieciem...:-

-

-( Musiałam to z siebie wyrzucić...
Ehtele, z ojcem od lat nie mam kontaktu, a moja mama jest ciężko schorowaną kobietką. Mieszka z nią moja siostra z mężem i małą Emilką w (uwaga) jednym pokoju. Dogadują się bez problemu, a mojej mamie nawet w głowie się nie mieści, żeby tak się zachowywać w stosunku co do dzieci tych bliżej czy dalej. Serce jej pęka jak jej się wypłakuję, ale ona niestety nie ma jak Nam pomóc i bardzo ją to boli... Mieszkam z M. od ponad 3 lat, a moja mama była u Nas ok. 3 razy. Nie przychodzi, ponieważ nie trawi mojej teściowej i nie chce jej wygarnąć, a, że ja nie potrzebuję awantur, to jeździmy do niej.
Co do życzeń urodzinowych, to szczerze mówiąc już mnie to (za przeproszeniem) wali, przykre jest to, że ja wiem, że ona ma zapisane je w kalendarzu ściennym przy którym zawsze pali (co chwila) i wiem, że nie złożyli tych życzeń z teściem specjalnie, żeby mi było przykro. Jeżeli ugotuję obiad, to garnki na kuchence przekłada mi na sam koniec, żeby musiała brzuchem po kuchence jeździć, żeby je sięgnąć. Oczywiście wtedy po nie sięgam, gdy nic się nie pali na gazie, ale naprawdę takie gesty są bardzo przykre.:-( Całe dnie siedzę w pokoju, wychodząc tylko do wc czy żeby ugotować, choć i to mi czasem także utrudnia np., zajmuje specjalnie wszystkie palniki, choć wie, że np. mam naszykowane rzeczy do ugotowania. Jak stoję. Paląc potrafi mi dmuchnąć dymem w twarz...
Ach... takimi gestami udowadnia gdzie ma mnie i moje dziecko, mojego M. zresztą też głupio mu dogadując. :-(
Ach...:-(
powiem Ci tak.... masz stalowe nerwy kobieto....

ze mną nie miałaby tak łatwo... ja jestem człowiekiem, który ma niewyparzony język i zawsze gdzies sobie powtarzałam "jak Cie cos boli, to mów bo Ci na łeb wejda"... i mówię, i obrywam za to zazwyczaj.. i chyba też czasami gorzej przez to mam, ale plułabym sobie w brodę siedząc cicho jak mysz pod miotłą... nie mówię akurat że Ty tak robisz, pewnie też bym siedziała w pokoju, omijała ja jak śmierdzące "coś", żeby pokazać ile dla mnie jest warta... ale jakby przesadziła to strzeliłabym jej w ten "nieuczesany garnek"...
mam nadzieję, że nie przesadziłam
fiuufiuu masz rację, T. jednak jest za tym, żeby dać sobie z tym już spokój... a ja nie mam chyba takiej siły przebicia jak przed ciązą, teraz wszystko mi uderza od razu w stronę emocjonalna i stoję jak ta matrona w kącie... jak urodzę, a nie daj boże sprawdzą sie moje "straszne" scenariusze to ma jak w banku że do końca życia ją straszyć będę





ZGINĄŁ MI APARAT!!! albo zostawiłam u rodziców
Trzymam kciuki za dzisiejsze wizyty, aby zdrowe dzieciaczki były i mamuski zadowolone :-)
Napadł mnie straszliwy ból bioder, nie do opisania.. ostatnio tak miałam parę lat temu i ortopeda nakazał mi operację, bo inaczej w wieku 40 lat czeka mnie wózek... nie wierzę mu

jak wiecie mam dysplazję obydwu stawów biodrowych... nie dawało mi to jakoś bardzo w kość, ale teraz chyba rozszerza się macica i kości miednicowe może się rozchodzą w jakis sposób i tak mnie dopadło, że leżę i kwiczę... od kilku już dni... ale wczoraj to było przesilenie, leżałam na łóżku i T. mnie z boku na bok w slimaczym tempie obracał bo nie mogłam ciała ruszyć... chyba nie mam szans na poród naturalny, nawet jak wstaję to chwilę czekam aż biodro przywyczai się do pozycji stojącej i do uniesienia ciała, bo kroku bym z bólu nie dała... straszny ból, okropny... ja na to mówię "jakbym mi ktos nogę ze stawu wyrwał i tam wiercił wiertarką". boje się, powiem Wam...:-

-

-(
dzień zapowiada sie leniwie, bo wczoraj popołudniu oprócz pokoiku posprzatałam całe mieszkanie... a później zrobiłam sobie kapiel i po kąpieli już leżałam jak padniety pies...

dla urozmaicenia wieczoru zrobiłam "mała wymiane zdań" z T..
na razie jestem i nigdzie nie ide, bo zasiadam na all cos tam wygrzebać
