Witajcie! Widzę że tu dziś wesoło. Ja sama trochę się lepiej czuję, jeszcze tydzień mi został bo w czwartek usg i wszystko już będzie jasne. Czy wydarzy się cud, czy..... lepiej o tym na razie nie myśleć chociaż to najbardziej prawdopodobny scenariusz. Chociaż mam nadzieję to jakoś staram się z tym oswoić że może mojego "małego głodzika" tam po prostu nie ma. Smutne to, ale wiem że muszę żyć dalej, mam już starszego synusia i kocham go ponad życie, nie mogę go obarczać smutkami. Nie mówiłam mu co się dzieje tylko tak trochę przygotowuję że nie wiadomo kiedy dzidziuś będzie, może na następną wiosnę (oby Bozia dała) on ma 7 lat więc jeszcze nie ma takiej świadomości że ciąża trwa 9 miesięcy i ile to dokładnie jest. Czas jakoś mi leci, prawie codziennie mnie ktoś odwiedza, a mam sporo przyjaciół więc mogę się chociaż wygadać, mąż w delegacji ale też codziennie kilka razy dzwoni. Z jednej strony nie cieszę się na te święta, ale z drugiej to chociaż mam jakieś zajęcie. Sprzątanie, zakupy itp. na jutro umówiłam się do fryzjera. Dzisiaj byłam w przedszkolu synka, jako mamy z rady rodziców miałyśmy akcję "zajączek". Podrzuciłyśmy list i pochowałyśmy zajączki z czekolady w ogrodzie. Mimo że chwilowo lunął deszcz dzieci miały frajdę. Szkoda że prognoza pogody na święta nie zapowiada się ciekawie... byłoby bardziej znośnie.
Pozdrawiam Was kochane kobietki!!!!