Cześć dziewczyny.
Jestem tu nowa. Właściwie to po prostu mam potrzebe z kimś się podzielić moją historią, mam nadzieję że ktoś mnie wysłucha.
Mam 30 lat i od półtorej roku staramy się z meżem o dziecko. Niestety miesiące mijały a nam się nie udawało. Nie pomogły wykresy temp, clo ani metformax. Mój lokalny gin zrobił mi podstawowe badania plus HSG, wszystkie w normie. Mąż zrobił swoje - też w normie choć w dolnej granicy. Gin wysłał nas do Novum. Tam masa badań hormonów, podejrzenie PCOS ale niepotwierdzone wynikami. Szybko namowili nas na insemincje ktora mielismy w styczniu 2015. Nieudana. za miesiac miala byc druga - jednak lekarz jej nie wykonal bo ponoc w nasieniu meza bylo tylko 600 tys plemnikow ( gdzie w styczniu - miesiac wczesniej mial 8 milionow!). wiec spokojnie czekalismy na kolejny cykl gdy okazalo sie ze jestem w ciazy! naturalnie i nawet nie wiadomo kiedy to sie stalo bo przeciez bylismy przekonani ze nasienie meza jest za slabe. radosc trwala jednak krotko, niecaly tydzien i poronilam w 5tc (liczac od ostatniego okresu). Bralam duphaston ale nic nie pomogl, beta byla mala - 31,5 a po 3 dniach spadla do 4,7 i wczoraj wszystko polecialo.
Teraz sama nie wiem co o tym wszystkim myslec i co robic dalej. Novum niby slynne i wspaniale ale wcale nie czuje by mi cokolwiek pomogli, zero diagnozy a tylko wyciaganie grubej kasy.
Oczywiscie bedziemy sie starac dalej ale boimy sie ze znowu poronie. nie wiemy co jest nie tak, najpierw 1,5 roku a nic a jak wreszcie zaszlam to od razu poronilam. co o tym wszystkim myslicie? macie moze jakis pomysl/rade? bede bardzo wdzieczna.