hej dziewuszki
ja miałam ciężki wekend, M w piątek wyjechał, wrócił wczoraj pod wieczór, ja zdychałam z bólu - masakryczny ból brzucha i krzyża (okres) i głowa...

po urlopie internista i neurolog, bo tak się nie da żyć...

do tego wszystkie 8-ka mi się wyżyna, także wekend z serii 'niech mnie ktoś dobije'; dobrze, że Emi nie dała mi jako strasznie popalić, bo bym się chyba rzuciła z balkonu... Oczywiście wyprowadziła mnie nie raz z równowagi ale myślę, że gdybym się lepiej czuła to bym inaczej reagowała, ale cóż, tego nie zmienię...
choć jak czytam co
Katamisz, trasia i ironia piszą to Emi to grzeczne dzięcię (
forever:-)) Co do dzielenia się zabawkami, to u nas nie ma najmniejszego problemu, nie wiem czy to zasługa tłumaczenia i bawienia się zimą lalkami w pożyczanie i oddawanie (opowiadałam nawet
Katamisz) ale Emi załapała, że inne dziecko tylko na chwilę pobawi się jej zabawką i ZAWSZE odda, do tego nie weźmie rowerka/hulajnogi zanim się nie zapyta! sama idzie i pyta się dziewczynki czy może pożyczyć!

u nas na podwórku prawie wszystkie zabawki są wspólne, zostawiane na noc, prawie wszyscy się znamy więc jak stoi rowerek np. syna sąsiada to nie zastanawiam się czy sąsiad się nie obrazi (bo są rodzice, którzy niechętnie widzą jak inni bawią się zabawkami ich pociechy, każdy jest inny, nie ma przymusu przecież), tylko używamy ale Emi wpierw podejdzie i się zapyta; wygląda to fenomenalnie jak taka mała idzie i się pyta czy może pożyczyć!!!
i mnie (podobnie chyba jak
Madzioolkę czy trasia sorki ale nie pamiętam, która pisała) nie 'denerwują' dzieci, które sobie coś zabierają czy pacną kogoś łopatką tylko niereagujący rodzice!!!
ale z tego, co widzę na placu zabaw - to wszystko o czym piszecie jest najnormalniej w świecie normą, trzeba jakoś przetrwać, choć wiem łatwo mówić...