Kimel, może teraz po remoncie sale na oddziale są też ładniejsze i może jakoś lepiej rozwiązane (np. drzwi, które da się zamknąć i same się nie otwierają hihi) .W każdym razie sala jednoosobowa, w której nie ma drugiego płaczącego noworodka, a w ciągu dnia osób odwiedzających drugą mamę, w których towarzystwie możesz czuć się niekomfortowo.... to jest jednak fajne rozwiązanie!
Jednak podziwiam chęć jazdy tak daleko żeby rodzić... rzeczywiście nie wiadomo kiedy jechać, a potem nie wiadomo, jak długo potrwa zanim będziesz czuła się na siłach wysiedzieć w aucie tyle godzin! Powiem Ci, że przez pierwsze tygodnie po porodzie ja nie byłam w stanie siedzieć.... a co dopiero tyle godzin w aucie.... no i podróż z psami i noworodkiem to może być wyzwanie - duże macie psy? Poza tym jeszcze domyślam się, że mieszkanie w Pile to mieszkanie z rodziną/teściami? to może być ciężkie wyzwanie... ja na przykład wszystkich grzecznie poprosiłam, żeby odwiedzali nas dopiero gdy Maks miał miesiąc... chciałam te pierwsze tygodnie spędzić z dala od osób, które wiedza wszystko z zasady lepiej, choć własne dzieci rodziły 30 lat temu lub w ogóle nie mają dzieci...
A w ogóle to czemu zniknęłaś z Majówek 2008, moja droga?? ;-);-)
Moniko, wiem to okropne, że tak zniknęłam, ale naprawdę dużo czasu zajęło jako takie ogarnięcie życia tutaj w sensie rozpakowania rzeczy, a przede wszystkim ich odnalezienia, organizacji życia dla Maksia, dla nas.... Tyle się dzieje... Teściowa zmarła w sobotę, co było ogromnym szokiem dla wszystkich, bo nie mieliśmy właściwej informacji o jej stanie zdrowia. Teść załamany, strasznie mi go szkoda...! Mimo wszystko dobrze wyszło, że mieszkamy teraz w tym samym domu, bo przynajmniej nie jest sam - staramy się go angażować w nasze życie, oczywiście na razie delikatnie i po trochu...
A w ogóle to tęsknię za Piłą, często śni mi się, że jestem w IBI na zakupach, albo jadę sobie gdzieś autem po pilskich ulicach.... widzę piękny widok z "naszych" okien na rzekę wiosną i latem...
Ale tutaj też nie jest mi jednak aż tak źle - Maks chodzi do bardzo fajnego żłobka (pomijając drobiazg że od 2 tygodni siedzi w domu chory i sprzedał mi zapalenie oskrzeli). Widujemy się z rodziną. Mamy różne plany... ale z planów to wiadomo, może coś wyjść albo mogą się pozmieniać. Piłę będę zawsze wspominać bardzo pozytywnie - bo poznałam tam świetnych ludzi, spędziliśmy cudny czas - tam urodził się Maks... no i bardzo doceniam dom w którym mieszkaliśmy, szczególnie w porównaniu z tym, w którym mieszkamy teraz

Szkoda, że to nie mogło trwać dłużej...!
Moniko, jak mały Wituś? Jak Ci idzie w pracy? Co tam słychac na Zielonej Dolinie? Wiem że "nasz" dom już wynajęty więc pewnie nie wygląda smutno z opuszczonymi roletami.... ach lecę bo się rozkleję!
A propos płci dziecięcia to nie jest ona niestety znana, gdyż dziecię miało na usg połówkowym ściśle skrzyżowane nóżki, szkoda! jest jednak podejrzewane o bycie kolejnym chłopcem! Czuję się dobrze, lecz dziś właśnie ginka mnie poinformowała, że szyjka nie jest już tak pięknie i ściśle zamknięta jak jeszcze 3 tygodnie temu i mam się poważnie oszczędzać :-( Ale mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze i będę na pewno na siebie uważała!