reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

jak ratować swoje małżeństwo

I sie doigrał.Pokazywał młodszym kolegom jak to sie kopie (tak robi zawsze jak popije) i zle upadl 2 kostki i srodstopie wielkie jak bania.Niesli go,a on tylko jęczał,pijany jak bąk.Walnął sie do łózka w 2 pokoju i zasnął wrrrrr..
 
reklama
Dziewczyny jak poznalam swojego meza to lubil poijac i prowadzic po pijaku, kiedy sie ledwo co poznalismy na imprezie po ktorej mial mnie odwiezc do domu otworzyl sobie piwo, powiedzialam krótko choc byl mi obcy praktycznie wtedy: albo zostawisz to piwo, albo ide na piechote, byl w szoku nie ukrywam, ale piwo mi oddal, potem mowilam mu ze jak sie dowiem ze jezdzil po alkoholu to moze mi sie na oczy nie pokazywac i tak jakos zdusilam to w zarodku, teraz mi dziekuje bo inaczej pewnie siedzialby pod sklepem z kumplami i popijal jak dawniej, oczywiscie boje sie tym bardziej ze wozi alkohol raz wrocil i czulam od niego piwo, powiedzialam mu ze piwo moze wypic w domu a nie pod sklepem, i wypija ze 3 na tydzien w tej chwili, podchodzilam go tym ze kupowalam sobie np karmi i razem z nim siadalam przy piwku czasami, jednak wiem ze jest wam trudno to zwalczyc, moze spróbujcie naklonic ich by chcieli wracac do domu zamiast siedziec z kumplami, mozna szykowac dobre potrawy ich ulubione, ubrac sie ladnie i zawolac na obiad czy kolacje, zaczac mowic do nich "kochanie", powtarzac ze sie ich kocha, odswierzyc pozycie malzenskie, to tyle co moge wam poradzic, gdy u nas dzialo sie zle to posluchalam znajomej mezatki:Kup mieso kobieto, przez zoladek do serca, i podzialalo, przynajmniej na mojego zaczelo sie od chwalenia jedzenia, a potem posypaly sie slowa, jak dobrze ze mam taka zonke, która tak dobrze gotuje az sie chce wracac do domu po pracy;-).
 
Kiedys, kiedy my przechodzilismy swoj kryzys (w pierwszym roku po porodzie) zaczelam sie zastanawiac o co wlasciwie nam chodzi? Wiedzielismy, ze sie kochamy, ze bylismy takim wspanialym malzenstwem, ze rozstac sie nie chcemy, a jednak cos zgrzyta. Zaczelam sie zastanawiac nad soba. Stwierdzilam, ze zadne z nas nie dba aby w tym domu bylo milo. Ja, zmeczona po calym dniu z dzieckiem aby od reagowac czepialam sie wszystkich glupot. Ciagle mialam pretensje do niewiadomo kogo, ze na nic nie mam czasu. A szczegolnie dla siebie. On - wiedzac, co w domu go czeka wcale sie do niego nie spieszyl, korzystal ze swojego hobby (rundka to prawie pol dnia!), zamykal sie z gazeta w gabinecie, pracowal w domu....Wspolny czas poprostu staralismy sie przeczekac. Stwierdzilam, ze duzo jest mojej winy. Zmienilam taktyke. On tez. Wszystko sie odwrocilo o 180 st! Teraz ucieka z pracy do domu, korzysta z mozliwosci brania wolnego itd. Teraz kupilismy dom i kiedy omawialismy ten zamiar pytalam go, czy jest pewny tego, ze chce domu polozonego jeszcze dalej od miejsca pracy niz teraz (w jedna strone bedzie mial 55 -60 min samochodem). Stwierdzil, ze ograniczy do minimum czas w firmie i wiecej bedzie pracowal z domu. Wiec jednak dzis lubi byc w domu. Z nami. A wtedy myslalam, ze to juz nie mozliwe...

To kawalek mojej histori. Chodzi mi o to, ze bardzo latwo nam widziec wady i bledy naszych facetow, ale z determinacja bronimy sie, aby nie spojrzec prawdzie w twarz i nie przyznac sie do wlasnych. Ale bez tego nic sie nie zdziala. Warto od tego zaczac.
 
Tak pojechał do przychd=odni gdzie włozyli mu noge na 2 tygodnie w szyne,i teraz lipa bo znowu z praca o 2 tygodnie do tylu.
A poza tym przeprowadzilismy rozmowe powazna i... mąz był rok w Szwecji tam pracował 6 tygodni i na 2 tygodnie wracał do domu.Jak sie mały urodził,wrocil do domu bylo ok...gdy pojechal tez ale jak dostal wyplate, oplaceniu rachunkow do 10-tego nastepnego miesiaca zostało tylko pare "groszy" nie pamietam na co je wydalam ale to raczej "glupoty byly" i od tej pory go strzeliła nerwica i zostala do dzis,dlatego jest taki.
 
I dlatej sie nic nie zmienia,co prawda potrafi odkurzyc czy zmyc gary,zrobic sniadanie ale do dziecka sie nie garnie,dzisiaj mi nawet powiedzial zebym poszla z dzieckiem na spacer (nie wazne ze wieje i jest zimno)a nie siedze na necie,tyle zeby on mogl sobie w spokoju pograc bo zeby nie sluchac płaczu dziecka załozyl sobie sluchawki na uszy i gra calymi dniami.Nie wazne ze zostaly nam ostatnie pieniadze bo co prawda czeka na 16-tego wrzesnia bo ma komisje wojskowa i juz osttanie załatwiania ale on nic nie robi,siedzi wielki "Pan" i ja nie wiem powiedzialam mu ze mu sie cos w glowie poprzestawialo.
 
pisze tutaj bo juz nie wiem co mam robic a tez dlatego ze musze to z siebie wyrzucic. potrzebuje rady kogos bezstronnego kto spojrzy na moja sytuacje z boku.
krotko postaram sie opisac moja sytuacje. po 4 miesiacach znajomosci zaszlam w ciaze. oboje bardzo sie cieszylismy. gdy corka przyszla na swiat bylo wspaniale, kochalismy sie bardzo. zaczelo sie psuc jakies 3 miesiace temu. kłotnie, po czesci z mojej winy,pretensje, brak wspolnego spedzania czasu, oczywiscie wszystko z dwoch stron. mojej i jego. raz mnie uderzyl,ale pogodzilismy sie, wybaczylam mu, po tym incedencie mialo byc lepiej,nigdy wiecej klotni-ustalilismy. jednaj za jakis czas znowu to samo. potem znow niby dobrze ale sytuacja sie powtorzyla.
i od tamtej pory zylismy obok siebie. odzywalismy sie do siebie ale nie rozmawialismy. chcialam z nim porozmawiac, wiedzialam ze trzeba cos zrobic. on jednaj unikal rozmowy, zamykal sie w pokoju, mowil ze a to go glowa boli a to mu sie nie chce gadac a to zmeczony itd. ktoregos dnia przez telefon ustalismy ze po jego powrocie z pracy porozmawiamy. jednak gdy wrocil zaczal sie szykowac do wyjscia na dwor, twierdzac ze nie ma czasu na rozmowe. wyszedl. za kilka godzin w przyplywie zlosci i innych uczuc ktorych nie umiem nazwac napisalam mu smsa ze pakuje jego rzeczy i wystawiam przed drzwi. odpisal ze niczego innego sie nie spodziewal. wiec to zrobilam, spakowalam czesc jego rzeczy,torbe jednak zostawilam w domu.
gdy wrocil zaczal zabierac reszte swoich rzeczy, nie szczedzac mi przy tym przykrych słów. usłyszalam ze mnie nie kocha. kilka dni pozniej powiedzial ze meczyl sie w zwiazku. nie wiem czy mowil prawde. co prawda przychodzi do małej codziennie (to juz 9dni) ale ze mna nie chce rozmawiac. powiedzial ze nasz temat jest zamkniety.
doprowadzil mnie do tego ze obwiniam siebie za rozstanie. ale najwazniejsze jest to ze chcialabym zebysmy sprobowali jeszcze raz,zebysmy dali sobie szanse. mamy dziecko i nie chce odbierac malej prawa do wychowywania sie w pelnej rodzinie. wierze w to ze jeszcze mozemy wszystko poukladac. jeszcze jest szansa. warto zawalczyc.
dziewczyny,mam do was pytanie: CO ROBIC?? napisalam mu list opisujac co czuje, z prosba o szanse dla nas jako rodziny. czymoge zrobic cos jeszcze? na psychologa sie nie zgodzil. szczerze wierze w to ze moze nam sie udac. potrafie sie zmienic,dla naszej trojki. co zrobic zeby uwierzyl? jak dlugo moge czekac? ktoras z was moze byla w takiej wytuacji?? bardzo prosze napiszcie co byscie zrobily na moim miejscu.
 
grushka ty tego chcesz,ale czy on też?Bo z tego co piszesz to widać jakby mu na was tz,na tobie i nim razem nie zależało.Daj mu może trochę czasu,niech ochłonie facet,ty się tez uspokoisz,nabierzecie dystansu do spraw które były.Ty mu pokażesz w miedzy czasie,że zmieniłaś się i może on sam zaproponuje kolejną szanse?Nie nalegaj na razie na poważne rozmowy,daj mu czas ,żeby sam zrozumiał co zrobił,co stracił zostawiając was.
 
mija,dzieki wielkie za posta, chociaz Ty odpowiedzialas..
chyba tak zrobie jak piszesz. poczekam, mimo ze to bedzie trudne.
eh.. naprawde jedno wielkie rozczarowanie tym facetem. chyba rzeczywiscie mu nie zalezy, a do milosci jeszcze nikt nikogo nie zmusil..
przykro mi tylko ze moja corka bedzie sie wychowywala bez ojca, chcialam ja przed tym ochronic ale nie potrafie. zupelnie nie wiem jak ja jej to wytlumacze za kilka lat kiedy zacznie zadawac pytania...

a moze jeszcze bedzie dobrze....? --> pyta moja naiwnosc.
 
reklama
grushka nic jeszcze nie jest przesadzone.Dla dziecka czasem lepiej jest widzieć oboje rodziców szczęśliwych choć nie będących ze sobą niż takich którzy są razem a ciągle krzyczą lub uderza się.Jesteś młoda masz jeszcze życie przed sobą.Jeszcze możesz poznać kogoś kto będzie dobrym mężem i ojcem dla twojego dziecka.
 
Do góry