reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

jak ratować swoje małżeństwo

Przeczytałam ze łzami w oczach cały ten wątek.
Czytając wiele waszych wypowiedzi miałam wrażenie, że to o mnie ...
My jesteśmy małżeństwem 9 lat. Mamy dwie córeczki 8 i 2 latka. Przez 8 lat nie było źle. Owszem zdarzały się kłótnie, nieporozumienia, ale zawsze potrafiliśmy się dogadać, przeprosić.
Umówiliśmy się, ze to on zarabia a ja zajmuję się domem. Tak było przez te wszystkie lata. On zarabiał, dbał o to abyśmy mieli godne życie a ja prowadziłam dom, zajmowałam się dziećmi. Mąż po pracy chętnie bawił się z córkami, chodził na spacery lub zajmował się jakimiś drobnymi męskimi pracami domowymi. Często w niedziele wyjeżdżaliśmy gdzieś razem.
Problemy, owszem, pojawiały się, ale jakoś wspólnie potrafiliśmy dojść do porozumienia.
Jakiś rok temu coś pękło, coś się stało i od tamtej pory jest beznadziejnie. Zrobił jeden wielki koszmar z mojego życia.
Zaczął więcej pić. Często wraca po pracy pijany i robi mi wtedy awantury. Wiem, ze z pijanym człowiekiem nie ma sensu dyskutować, więc siedzę wtedy cicho, a on wtedy mnie wyzywa od najgorszych. Używa takich słów, ze mi nigdy by nie przeszły przez gardło. Zdarzyło się już kilkakrotnie, że uderzył mnie po pijaku. Potrafi w napadzie szału rzucać i niszczyć sprzęt domowy np telewizor, komputer. Sprawia mu to ogromną radość. Radość sprawia mu poniżanie i wyzywanie mnie, gdy zrobi mi przykrość, gdy widzi moje łzy ....Żebym nie wiem jak się starała, to zawsze znajdzie jakiś kurz czy nie poskładane ubrania i twierdzi, że nic nie robię w domu.
Gdy zrobię obiad (a wiem, ze dobrze gotuję) potrafi powiedzieć, ze nie nadaje się to nawet psu do jedzenia.
Zagroziłam, ze wyprowadzam się od niego, ale nic to nie dało. Sam kazał mi wyp...ć i nie pokazywać się więcej. Milion razy próbowałam porozmawiać, ale zawsze jest jakieś ale ... albo jest zajęty, albo jest zmęczony i musi się wyspać, albo nie ma ochoty mnie słuchać.
Za każdym razem kiedy pytam się go, dlaczego jest taki, dlaczego tak mnie rani, to twierdzi, ze to moja wina i sama do tego doprowadziłam, ale nigdy nie podał, zadnych konkretów.
Nasza mlodsza córeczko często choruje, ma alergię i często jeździmy do lekarzy. Ostatnio nakrzyczał na mnie, że nie zrobię sobie prawa jazdy tylko on musi wcześniej kończyć pracę i spieszyć się do domu. A dodam, ze prpwadzi swoją firmę i jest panem swojego czasu pracy.
Naprawdę nie mam już siły tkwić w tym wszystkim. W życiu bym nie przypuszczala, że tak się to wszystko ułoży. Moi rodzice o niczym nie wiedzą. Wstyd mi się przyznać, bo wiem, że usłyszę od nich coś w stylu "chciałaś, to masz". Poza tym cały czas mam nadzieję, ze jeszcze kiedyś będzie dobrze.
Teściowa wie o wszystkim, bo mieszka bardzo blisko, nawet jest po mojej stronie, ale ona nie ma żadnego wpływu na syna. Również ją potrawi wyzwać od najgorszych i w ogóle nie liczy się z jej słowami.
Dopuki żył teść, to jeszcze jakby trochę czół respekt, trochę się obawial, ale teść umarł rok temu i po prostu puściły mu wszelkie hamulce.
Tkwie w tym pseudo małżeństwie tylko ze względu na dzieci. Kocham je nad życie i najbardziej na świecie pragnę aby miały pełną, kochającą się rodzinę.
 
reklama
Przeczytałam ze łzami w oczach cały ten wątek.
Czytając wiele waszych wypowiedzi miałam wrażenie, że to o mnie ...
My jesteśmy małżeństwem 9 lat. Mamy dwie córeczki 8 i 2 latka. Przez 8 lat nie było źle. Owszem zdarzały się kłótnie, nieporozumienia, ale zawsze potrafiliśmy się dogadać, przeprosić.
Umówiliśmy się, ze to on zarabia a ja zajmuję się domem. Tak było przez te wszystkie lata. On zarabiał, dbał o to abyśmy mieli godne życie a ja prowadziłam dom, zajmowałam się dziećmi. Mąż po pracy chętnie bawił się z córkami, chodził na spacery lub zajmował się jakimiś drobnymi męskimi pracami domowymi. Często w niedziele wyjeżdżaliśmy gdzieś razem.
Problemy, owszem, pojawiały się, ale jakoś wspólnie potrafiliśmy dojść do porozumienia.
Jakiś rok temu coś pękło, coś się stało i od tamtej pory jest beznadziejnie. Zrobił jeden wielki koszmar z mojego życia.
Zaczął więcej pić. Często wraca po pracy pijany i robi mi wtedy awantury. Wiem, ze z pijanym człowiekiem nie ma sensu dyskutować, więc siedzę wtedy cicho, a on wtedy mnie wyzywa od najgorszych. Używa takich słów, ze mi nigdy by nie przeszły przez gardło. Zdarzyło się już kilkakrotnie, że uderzył mnie po pijaku. Potrafi w napadzie szału rzucać i niszczyć sprzęt domowy np telewizor, komputer. Sprawia mu to ogromną radość. Radość sprawia mu poniżanie i wyzywanie mnie, gdy zrobi mi przykrość, gdy widzi moje łzy ....Żebym nie wiem jak się starała, to zawsze znajdzie jakiś kurz czy nie poskładane ubrania i twierdzi, że nic nie robię w domu.
Gdy zrobię obiad (a wiem, ze dobrze gotuję) potrafi powiedzieć, ze nie nadaje się to nawet psu do jedzenia.
Zagroziłam, ze wyprowadzam się od niego, ale nic to nie dało. Sam kazał mi wyp...ć i nie pokazywać się więcej. Milion razy próbowałam porozmawiać, ale zawsze jest jakieś ale ... albo jest zajęty, albo jest zmęczony i musi się wyspać, albo nie ma ochoty mnie słuchać.
Za każdym razem kiedy pytam się go, dlaczego jest taki, dlaczego tak mnie rani, to twierdzi, ze to moja wina i sama do tego doprowadziłam, ale nigdy nie podał, zadnych konkretów.
Nasza mlodsza córeczko często choruje, ma alergię i często jeździmy do lekarzy. Ostatnio nakrzyczał na mnie, że nie zrobię sobie prawa jazdy tylko on musi wcześniej kończyć pracę i spieszyć się do domu. A dodam, ze prpwadzi swoją firmę i jest panem swojego czasu pracy.
Naprawdę nie mam już siły tkwić w tym wszystkim. W życiu bym nie przypuszczala, że tak się to wszystko ułoży. Moi rodzice o niczym nie wiedzą. Wstyd mi się przyznać, bo wiem, że usłyszę od nich coś w stylu "chciałaś, to masz". Poza tym cały czas mam nadzieję, ze jeszcze kiedyś będzie dobrze.
Teściowa wie o wszystkim, bo mieszka bardzo blisko, nawet jest po mojej stronie, ale ona nie ma żadnego wpływu na syna. Również ją potrawi wyzwać od najgorszych i w ogóle nie liczy się z jej słowami.
Dopuki żył teść, to jeszcze jakby trochę czół respekt, trochę się obawial, ale teść umarł rok temu i po prostu puściły mu wszelkie hamulce.
Tkwie w tym pseudo małżeństwie tylko ze względu na dzieci. Kocham je nad życie i najbardziej na świecie pragnę aby miały pełną, kochającą się rodzinę.

Weź to zostaw co to za kochajaca się rodzina jak dzieci musza patrzeć i słuchac tego wszystkiego .Jesli jeszcze tego nie słuchały czy nie widziały to niedługo będą .A z mężem w zyciu lepiej nie bedzie też sie tak łudziłam -było coraz gorzej az pobił mnie do nieprzytomnosci ,wywaliłz 3pietra telewizor a nszego synka obrzucał doniczkami z kwiatami wykrzykując pasozyty.Szkoda gadać dzis od tego koszmaru minęło 8 lat .Najpierw postanowiłam odejść ,potem po woli znalazłam prace ,miesiąc pomieszkałam u rodziców (mam zły kobtakt z matką i było cięzko) a potem poszłam na wynajete mieszkanko (własciwie nora a nie mieszkanko ale jakoś przepekałam ,zaleczyłam rany .Teraz mam wspaniałego męza urodziłam córeczkę ,syn ma pełną i kochając sie rodzinę ,a były facet stoczył sie na dno inawet na alimenty szmaciarza nie stać .Syn nawet o niego nie pyta .Było mi cięzko jak nie wiem ile razy płakałam i mówiłam ,że nie dam rady ale zaciskałam zęby bo nie mogłam do niego wrócić bo wtedy chyba bym zywa nie była.Sił dodawał mi tylko mój synek i jakoś wytrwałam wyszłam z tego bagna i dziś jestem szczęśliwa osobą:-)
 
Dziewczyny przykro mi,że musicie przechodzić przez to wszystko.Wiem co czujecie i przez co przechodzicie,Ja też kilka lat temu miałam podobne sytuacje i wiem jak wygląda życie z pijakiem,babiarzem czy "damskim bokserem"- 15 lat tak żyłam,aż do czasu...Zawsze wydawało mi się,że dzieci muszą mieć ojca,a ja sama nie dam sobie rady.Okazało się,że dzieci nie potrzebowały takiego tatusia i rodziny gdzie ciągle są wojny,awantury,nie chcialy patrzeć jak ich ojciec mnie poniża.Po rozmowie z nastoletnim synem zrozumialam,że to co robię wcale nie musi być dla dobra dzieci,a takie sztuczne podtrzymywanie związku wcale nie wychodziło nam na dobre.Przyszed ł dzień kiedy powiedzialam dośc.Rozeszłam się i wiem,że dobrze zrobiłam.Dzieci i ja odzyskaliśmy spokój,uspokoiliśmy nerwy.Teraz jesteśmy szczęśliwą rodzinką.
 
Dziewczyny przykro mi,że musicie przechodzić przez to wszystko.Wiem co czujecie i przez co przechodzicie,Ja też kilka lat temu miałam podobne sytuacje i wiem jak wygląda życie z pijakiem,babiarzem czy "damskim bokserem"- 15 lat tak żyłam,aż do czasu...Zawsze wydawało mi się,że dzieci muszą mieć ojca,a ja sama nie dam sobie rady.Okazało się,że dzieci nie potrzebowały takiego tatusia i rodziny gdzie ciągle są wojny,awantury,nie chcialy patrzeć jak ich ojciec mnie poniża.Po rozmowie z nastoletnim synem zrozumialam,że to co robię wcale nie musi być dla dobra dzieci,a takie sztuczne podtrzymywanie związku wcale nie wychodziło nam na dobre.Przyszed ł dzień kiedy powiedzialam dośc.Rozeszłam się i wiem,że dobrze zrobiłam.Dzieci i ja odzyskaliśmy spokój,uspokoiliśmy nerwy.Teraz jesteśmy szczęśliwą rodzinką.
Zgadzam się w 100% co to za rodzina jak matka całe zycie zalana łzami ,albo z podbity okiem a ojciec pijak ,damski bokser i cholera wie co jeszcze .Tam milości nie ma a dzieci biora przykład z rodziców .
 
Dzieci się męczxą.Moje były już duże więc wszystko rozumialy i o dziwo to syn przeprowadził ze mną szczerą rozmowę w której uświadomił mi,że nie ma sensu tego tak dalej ciągnąć- skoro na ich ojca nie ma nic ani nikt wplywu.Tyran w rodzinie nam nie potrzebny.
 
Myślę, ze jeśli nic nie zmieni się w jego zachowaniu, to kiedyś nastąpi chwila, że nie wytrzymam, spakuję się i wyprowadzę ...Zastanawiam się tylko dokąd.... Chyba pozostaje mi jakiś dom samotnej matki, albo coś podobnego.
Nie jest łatwo przekreślić tyle lat wspólnego życia, tyle wspaniałych wspomnień (a było takich naprawdę wiele).
Nie mogę po prostu uwierzyć w to, ze człowiek potrafi się tak zmienić.
 
Potrafi i to o 180 stopni.Jeżeli będziesz miała odejść napewno znajdziesz wyjście.Ja też tak myślałam,ale znalazłam rozwiązanie.Wynajełam z dziećmi pokój io wyprowadziłam się.Było bardzo ciężko,ale poradziłam sobie.Nawet nie wiesz ile my kobiety mamy w sobie siły i samozaparcia,a w krytycznych sytuacjach doskonale sobie radzimy.
 
:-:)-:)-:)-:)-:)-:)-:)-:)-(

nie wiem czy pisac kolejna smutna opowiesc :-( nie wiem czy mam sile i chec ale moze w skrocie...

7,5 roku razem, 4 letni synek i 3 miesieczna coreczka... ja uwieziona w domu, maz zmeczony i zapracowany ale nie na tyle zeby codziennie nie wypic 6-8 piwek... codziennie...

wczoraj kolejna awantura... o co? o to ze chcialam jechac do kolezanki (niedawno urodzila coreczke) i na 11.11. zaprosilam kolezanki z pracy... niby nic prawda? od 4 miesiecy siedze w domu - coreczka nie nawidzi wychodzic na dwor, krzyczy, nie daje sie niczym uspokoic (chyba ze cycem ale pogoda juz nieodpowiednia)
no i siedze tak sama w domu z dziecmi... maz sie nimi nie zajmie bo zmeczony jest, syna do przedszkola nie wozi bo musialby wstac na tyle wczesnie zeby zdazyc do przedszkola na 8:15... po co wstawac tak wczesnie...? no i siedze z dziecmi... Monia jest bardzo absorbujaca - ciagle placze, ciagle nosze ja na rekach... kiedys Jas sie rozplakal bo chcial cos cieplego do jedzienia a ja nie mialam jak mu zrobic obiadu :-(
maz przyjezdza z pracy, od razu piwko... nie potrzyma na rekach dziecka bo jest zmeczony a ja przeciez caly dzien w domu siedze i nic nie robie wiec mam sie zajac dziecmi i jego do tego nie mieszac...
jedzenie... jak wraca to od razu piwo a jak pije piwo to nie je... obiad je wiec tuz przed spaniem... wczoraj dowiedzialam sie ze beznadziejnie gotuje, ze mu to nie smakuje i generalnie jestem beznadziejna :-(
jak mi sie nie podoba to mam sie wynosic ale na alimenty mam nie liczyc... on da mi firme i mam sobie radzic...
a ja tej firmy nie chce... nie znam sie na tym i on dobrze o tym wie...
zaproponowal tez ze mam sie z dziecmi wyprowadzic na 3-4 miesiace az on nie rozkreci firmy bo teraz mu przeszkadzamy... Monia placze, Jasiek biega, ja ciagle gderam i przez nas sie myli w zamowieniach i ciagle ma straty jakies...

moi rodzice o niczym nie wiedza (tak mi sie wydaje...), jego rodzice nie zyja a siostra... siostra meza moze i jest po mojej stronie ale nie ma najmniejszego wplywu na wlasnego brata... no bo zapomnialam napisac ze moj maz wszystko wie najlepiej...na wszystkim sie zna najlepiej.... w ogole taki the besciak ze szok...

no i tak po tym wczorajszym to nie wiem co robic... nie sadze zeby mnie kochal... ja sama nie wiem czy go kocham... a nawet jak kocham to co z tego?

dzieci.... Monia mala ale uwielbia tate...piszczy do niego, wola go, usmiecha sie tak slodko a tata.... tata jest zmeczony :-(
Jasiek...czuje sie odsuniety od mamy bo Monia zajmuje niemal caly moj czas... z tata byl srednio zwiazany bo moj maz nigdy sie nim nie zajmowal...Jasiek teraz chcial zeby mu tata troche zastapil mame - prosil zeby z nim rozwiazywac cwiczenia, czytac mu bajki wiec....maz kupil TV i wstawil malemu do pokoju... problem z glowy...

do tego wszystkiego dochodza jeszcze wyjazdy do lekarzy z dzieciakami... szczepienia, rehabilitacja, kardiolog, ortopeda, logopeda... ciagle ma pretensje ze ja dysponuje jego czasem, ze umawiam sie w beznadziejnych godzinach... jak umowie sie na rano to zle bo sie wyspac nie moze, jak w poludnie to zle bo mu rozwalam prace a jak po poludniu to jeszcze gorzej bo on chce odpoczac kiedys (no bo przeciez jest zmeczony!!!)...

ehhh... jak w zyciu tak w tym poscie.... jeden wielki chaos... ale wypisalam sie a to dla mnie jak taki wentylek bezpieczenstwa... cisnienie nieco schodzi....

mam nadzieje ze sie nie gniewacie....
 
Rubi.Przykro mi bardzo,że masz takie życie.Nie zawsze nam się układa jak sobie wymarzymy...Może porozmawiaj z mężem.Przecież to wasze wspólne dzieci,wasza rodzina.Rozumiem Cię i wiem,że masz prawo być zmęczona.Tatuś powinien też Cię trochę odciążyć,a nie obwiniać o swoje niepowodzenia.Przecież dom,dzieci to bardziej stresujące niż praca w firmie.Nie wiem co ci poradzić w tej sytuacji.
 
reklama
:-:)-:)-:)-:)-:)-:)-:)-:)-(

nie wiem czy pisac kolejna smutna opowiesc :-( nie wiem czy mam sile i chec ale moze w skrocie...

7,5 roku razem, 4 letni synek i 3 miesieczna coreczka... ja uwieziona w domu, maz zmeczony i zapracowany ale nie na tyle zeby codziennie nie wypic 6-8 piwek... codziennie...

wczoraj kolejna awantura... o co? o to ze chcialam jechac do kolezanki (niedawno urodzila coreczke) i na 11.11. zaprosilam kolezanki z pracy... niby nic prawda? od 4 miesiecy siedze w domu - coreczka nie nawidzi wychodzic na dwor, krzyczy, nie daje sie niczym uspokoic (chyba ze cycem ale pogoda juz nieodpowiednia)
no i siedze tak sama w domu z dziecmi... maz sie nimi nie zajmie bo zmeczony jest, syna do przedszkola nie wozi bo musialby wstac na tyle wczesnie zeby zdazyc do przedszkola na 8:15... po co wstawac tak wczesnie...? no i siedze z dziecmi... Monia jest bardzo absorbujaca - ciagle placze, ciagle nosze ja na rekach... kiedys Jas sie rozplakal bo chcial cos cieplego do jedzienia a ja nie mialam jak mu zrobic obiadu :-(
maz przyjezdza z pracy, od razu piwko... nie potrzyma na rekach dziecka bo jest zmeczony a ja przeciez caly dzien w domu siedze i nic nie robie wiec mam sie zajac dziecmi i jego do tego nie mieszac...
jedzenie... jak wraca to od razu piwo a jak pije piwo to nie je... obiad je wiec tuz przed spaniem... wczoraj dowiedzialam sie ze beznadziejnie gotuje, ze mu to nie smakuje i generalnie jestem beznadziejna :-(
jak mi sie nie podoba to mam sie wynosic ale na alimenty mam nie liczyc... on da mi firme i mam sobie radzic...
a ja tej firmy nie chce... nie znam sie na tym i on dobrze o tym wie...
zaproponowal tez ze mam sie z dziecmi wyprowadzic na 3-4 miesiace az on nie rozkreci firmy bo teraz mu przeszkadzamy... Monia placze, Jasiek biega, ja ciagle gderam i przez nas sie myli w zamowieniach i ciagle ma straty jakies...

moi rodzice o niczym nie wiedza (tak mi sie wydaje...), jego rodzice nie zyja a siostra... siostra meza moze i jest po mojej stronie ale nie ma najmniejszego wplywu na wlasnego brata... no bo zapomnialam napisac ze moj maz wszystko wie najlepiej...na wszystkim sie zna najlepiej.... w ogole taki the besciak ze szok...

no i tak po tym wczorajszym to nie wiem co robic... nie sadze zeby mnie kochal... ja sama nie wiem czy go kocham... a nawet jak kocham to co z tego?

dzieci.... Monia mala ale uwielbia tate...piszczy do niego, wola go, usmiecha sie tak slodko a tata.... tata jest zmeczony :-(
Jasiek...czuje sie odsuniety od mamy bo Monia zajmuje niemal caly moj czas... z tata byl srednio zwiazany bo moj maz nigdy sie nim nie zajmowal...Jasiek teraz chcial zeby mu tata troche zastapil mame - prosil zeby z nim rozwiazywac cwiczenia, czytac mu bajki wiec....maz kupil TV i wstawil malemu do pokoju... problem z glowy...

do tego wszystkiego dochodza jeszcze wyjazdy do lekarzy z dzieciakami... szczepienia, rehabilitacja, kardiolog, ortopeda, logopeda... ciagle ma pretensje ze ja dysponuje jego czasem, ze umawiam sie w beznadziejnych godzinach... jak umowie sie na rano to zle bo sie wyspac nie moze, jak w poludnie to zle bo mu rozwalam prace a jak po poludniu to jeszcze gorzej bo on chce odpoczac kiedys (no bo przeciez jest zmeczony!!!)...

ehhh... jak w zyciu tak w tym poscie.... jeden wielki chaos... ale wypisalam sie a to dla mnie jak taki wentylek bezpieczenstwa... cisnienie nieco schodzi....

mam nadzieje ze sie nie gniewacie....
Rubi to Monia moze płacze bo czuje ze TY jesteś zmeczona i zdenerwowana?
Czuje nastroje rodziców co?
Ja swojego obecnego męża goniłam przez 2 tyg. do małej i nie było zmiłuj sie .Oczywiscie były rozmowy na temat np .że ja mam cycka a on nie i nie moze poradzic se z małą albo wiele innych rozmów ,ale dzieki bogu zaskutkowało i ja od 19 dziecka nie mam a w niedziele on sie nia zajmuje .Jak wraca z pracy to na dzień dobry ma kupe małej do przebrania bo ja szukuje obiad a ona własnie tuz przed przyjsciem tatusia lubi trzasnąć se.Tylko my sie mocno kochamy mimo ,że 8 lat jestesmy razem.
Natomiast z poprzednim partnerem tak jakbym czytała swoją historie czytając twoj post.Też nic nie chciał pomagac mało z tego ,pił ,bił i cholera wie co jeszcze wymieniłam go po pól roku jak mały sie urodził.Jak synek miał 1,5 roku poznałam obecnego partnera i od tamtej pory we dwoje wychowywalismy syna (głównie on bo ja w między czasie dostałam sie do super pracy ale niestety wymagała częstych wyjazdów .Po tym jak wyszlismy dzięki tej posadzie na prostą zwolniłam się i od tamtej pory to mąż nas utrzymuje ,ale ja równiez pracuję).I nauczka z pierwszego związku nigdy nie rezygnuj z pracy bo nie wiadomo co sie może zdarzyc .Tak nie jestem w 100% uzależniona od faceta a i na czarna godzine mam sporo kasy odłozonej tak w razie W.:-) Powodzenia Rubi
Popieram Mame Julci musisz porozmawiac z męzem ,przeciez prowadzenie domu to też praca i to cięższa może on myli te zamówienia bo zaćmiony jest od tych piwek?A nie jak mówi przez dzieci.Jeśli nie chce pomóc to niech zatrudni pania do pomocy cwaniak jeden
 
Ostatnia edycja:
Do góry