trochę się wkurzyłam, bo kto to powiedział, ze wszystkie dzieci musza byc ochrzczone... przeciez jak rodzice nie sa wierzacy to po co na siłę chrzcic to dziecko. Przeciez to bedzie i tak obłuda ze strony rodziców, a dziecko prędzej czy później samo się zorientuje że cos jest nie tak. Jak dla mnie przerost formy nad trescią. Mam wielu znajomych innowierców, bądź ateistów i wcale nie uwazam ze sa gorsi, co wiecej bardzo ich cenie za to, ze nie boja się mówić, nie wierzę i nie ochrzczę dziecka. to jest prawdziwa odwaga moralna.
Ja jestem osoba wierzącą, ale nie jakąś dewotą, widze jasno zalety i wady tej wiary, jesli jednak nie czułabym się związana z Kościołem nie pchałabym tam mojego dziecka i zadna siła by mnie do tego nie zmusiła. Co do rozwodów i rozwodników, to dla mnie Kościół trochę za bardzo ingeruje w życie ludzi. Różnie z tym bywa, ale chyba lepiej byc po rozwodzie niz ciągnąć związek który dla wszystkich jest męczarnią, cos wiem na ten temat. Ja od 6 lat nie przystępuję do Komunii Świętej ani do Spowiedzi i prosze mi wierzyć bardzo nad tym ubolewam, ale co dobre a co złe rozsądzone bedzie gdzie indziej i kiedy indziej.
My za chrzest dziecka nie płacilismy w ogóle. nie mielismy też mszy, bo nie chcielismy, aczkolwiek wybraliśmy sobie sobotę (na ślasku jest z reguły niedziela) i obiecaliśmy ksiedzu ze w niedzielę na msze pójdziemy. Było bardzo urokliwie, zreszta mamy piękny Kościól, Ania w ogóle nie płakała, w sumie cały czas spała, a cała ceremonia trwała 30 minut. Bardzo się cieszę, ze moje dziecko zostało obmyte z grzechu pierworodengo, bo jest to dla mnie bardzo głębokie duchowo. Pewnie wywołam zaraz aferę, ale nie rozumiem ludzi, którzy ida do chrztu bo tak trzeba.