Matylda1980: Ty kobitko przestań. U Ciebie jest wszystko ok więc nie potrzebnie wmawiasz sobie głupoty. Masz takie czarne myśli, bo przeraża Ciebie perspektywa tych dni, które jeszcze musisz odczekać, aby wiedzieć. Zlecą jak z bicza strzelił. Tylko na początku się tak dłuży. Ja przez 5 dni po transferze nie czułam kompletnie nic. Choć z drugiej strony czego my kobitki się spodziewamy? Że od razu zaczniemy mieć zawroty głowy, wymioty, itd. Przecież to bzdura jakaś. Kobitki, które piszą, że tak mają (w pierwszych dniach po ewentualnym zapłodnieniu) wmawiają sobie większość tych objawów. Poza tym mi lekarz wyraźnie powiedział, iż przy zapłodnieniu in vitro nie ma sensu wsłuchiwać się w swój organizm. Przede wszystkim dlatego, że większość objawów takie jak np. wrażliwe piersi, widoczne żyłki na piersiach wywołane są u nas farmakologicznie pod wpływem przyjmowania progesteronu. Jedyne co mi zasugerował, to, że wstawanie w nocy na siusiu może być dobrym objawem. Oczywiście pod warunkiem, że do tej pory tak się nie miało. Ja niestety tego objawu nie mam:-(. Jak Luśka śpi to może być burza, trzęsienie ziemi, imprezy "z przytupem" u sąsiadów nad nami, a Luśce nic do tego. Śpi i rano nie wie, że w ogóle coś się w nocy działo.