Witam się poimprezowo
Niunię zawieźliśmy przedy ślubem na służbę do cioci bo było ponad 40 w słońcu więc nie chciałam dziecka męczyć. Małą przed wyjściem chciałam nakarmić,ale bez afery się oczywiście nie obyło, cyca nie chciała,ale po małym wrzasku się udało.
Ślub i wesele piękne,ale upał był straszny. O 21 pojechałam kąpać i karmić małą, wcześniej ciocia dała jej moje mleko z butelki. Kąpiel super,ale z karmieniem znów problem. Musiałam małej ściągnąć mleko i dać z butelki a później się trochę do cyca przyssała.
Na weselu bałam się następnego karmienia. Przyjechaliśmy po nią ok 2:30, w domu byliśmy ok 3 i po 7 godzinach od ostatniego karmienia (wcześniej nie chciała) ssak przyssał się bez płaczu. Później było duuuuuuuuużo ciężej. Dwa razy robiła aferę nad ranem i rano, płakałam razem z nią. Mąż dzielnie mnie wspierał,ale w akcie desperacji powiedziałam mu,że niech sam sobie małą karmi o ja się poddaję.
W południe też był ryk,ale nie poddałam się.
Nie wiem co zrobimy dalej... mam nadzieję,że się uda dalej karmić.
A i od dziś smectę podaję łyżeczką, a nie tak jak wcześniej kilka razy dziennie po trochu z butelki.
Annaoj miłego urlopu.
Wronka duuużo zdrówka dla Boryska ode mnie i od terrorystki Mai.
Monia bidulko oby się już żadne zastoje nie powtórzyły.
MIłego dnia dziewczyny my zmykamy na poprawiny
