U mnie pierwsze takie plamienie ( na papierze po wysikaniu się) pojawiło się razem z krótkotrwałym bólem gardła. Pojechalam do lekarza, niestety pojechał na narty. Następnego dnia byłam u innego. Powiedziałam o co chodzi, zrobił USG, okazało się, że jest drugi pęcherzyk. Tak mnie to zaskoczyło, że zapomniałam przypomnieć o wypisaniu leków... Lekarz nie wypisał. W ciagu następnego tygodnia miałam jeszcze że dwa takie niewielkie plamienia. Niby nic strasznego. Od pierwszego plamienia minęło ok 10 dni, jak miałam umówiona wizytę u mojego lekarza. Zrobił USG, był już tylko jeden pęcherzyk... A drugi zatrzymał się w rozwoju właśnie na etapie - pierwszego plamienia! Serduszko bilo bardzo powoli. Teraz wiem, ze malenstwo walczylo jeszcze... widzialam jak odchodzi...

Przepisał Duphaston, brałam ale to i tak było za późno, gdyż po kilku dniach znowu plamienia. Szpital, USG, zarodek już bez akcji serca. Czekali na krwawienie ze skrzepami. Wypisałam się - nie chciałam tam czekać... Zaraz poleciało. W sumie łącznie ciągiem roniłam samoistnie w domu przez dwa tygodnie. Oczyscilo się, ale jak plamienia ustąpiły i krwawienie, dostałam zakażenia.. dreszcze, wymioty, gorączka, bóle całego ciała, bole glowy, mega osłabienie. Szpital, zabieg, silne antybiotyki. Wróciłam do domu i jeszcze trzeba było ogarnąć biegunkę po lekach.
Przy dziewczynkach też miałam plamienie, ale od razu lekarz dal skierowanie i do szpitala. Duphaston pomógł wtedy. Teraz może też by pomógł, gdybym przypilnowała lekarza i nie zbagatelizowala plamienie.
Więc zastanów sie.
