Isia jak zwykle szalejesz z tym myciem podłóg, może i będę nudna ale uważaj na siebie, bądź co bądź poród jest jak maraton i trochę siły powinnaś oszczędzać zanim wrócisz do normy.
maborka dziękuje bardzo za mądre słowa, mój m ogólnie na luzie do życia podchodzi, to raczej ja zawsze panikuję, więc dokładnie na odwrót jak u Ciebie... ale już mi przeszło na szczęście... zrobiłam dobry obiadek, wykąpałam się, zdrzemnęłam a mężuś kolacje zrobił i troche pogadaliśmy... nie potrafię długo się gniewać
cho jakbyś przyjechała w piątek rano to jeszcze może zdążą wywołać, w weekend przeczekujesz do poniedziałku, tak przynajmniej na Madalińskiego było jak synka rodziłam. Ale myślę że jakby Ci np wody odeszły a skurczy by nie było, to na dzień tygodnia patrzec nie będą.
Widzę że u Ciebie mąż ma podobne podejście... u mnie istotnie ja chciałam, on by jeszcze poczekał, ale nawet jak para razem planuje to potem to kobieta "sama chciała" i nosić brzuch musi, i dzidzię urodzić wrrrrrrr wkurza mnie to czasem.
Antila chyba najgorsze sa takie wypominanki, ja sie tak przejęłam bo m miał trochę racji że on maluszka teraz nie planował... więc Twojemu też mogło się przykro zrobić, no ale dziewczyny mają racje, jak urodzimy wszystko się zmieni
Dee romantyk z Twojego m, miło że potrafi i chce Cię zaskakiwać
Vanilia co 6 minut to juz całkiem konkretnie, każda inaczej skurcze odczuwa, ciesz się że tak strasznie nie boli

a jak masz 30km to żebyś zdążyła dojechać na czas... ja bym chyba sie zbierała na IP
Olcia może Tobie też się rozwinie, ale jeszcze jest czas, lepiej początek w domu przesiedzieć niż stresowac się w szpitalu.