A ja moge powiedzieć że ten sen przypomina mój pierwsy poród

II etap pororodu, na łóżku trwał tylko 10 minut, a cały poród tylko 7 godzin i bolało mnie tak mocniej tylko przez te 10 minut. Rodziłam pierwszy raz i myslałam że potrwa to conajmiej 15 godzin, a tu niespodzianka. I jedyne co żle wspominam to właśnie wrzeszczący personel, najpierw że za szybko przyjechałam i kłamie że miałam skurcze

(ze stresu sie zablokowałam chyba, bo KTG nic nie wykazało) i że jeszcze długo nie urodzę(urodziłam po 7h!! bez żadnych przyśpieszaczy, tylko masowanie sutków jak poradziła mi położna) potem było super tylko ja i jedna miła położna(noc z soboty na niedziele) i nad ranem przyszły jakieś zołzy i kiedy zaczełam przeć w kucki to kazały mi sie położyć, nogi w rynienki i przeć, a ja nic...oprócz bólu to już nic nie czułam, zaczeły sie drzeć że zabiję swoje dziecko jak nie będę przeć

więc zaczełam coś próbować co pamiętałam ze szkoły rodzenia, a te się drą że co ja wyprawiam, więc wyrwałam się i stwierdziłam że mam dość i tylko mąż mnie przekonał żebym wróciła na sale porodową, wstrzykneli mi podejrzewam Dolargan na uspokojenie i po 10 minutach miałam Olusie na brzuchu, troche mi ją wycisneli zemnie bo zaczełam juz łapać odlot.
Myślę że dobry i przyjazny personel jest bardzo ważny przy porodzie, nawet ból tak bardzo nie dokucza kiedy ma się koło siebie życzliwe osoby. Mam nadzieje że wszystkie będziemy miały takie krótkie albo i krotsze porody

i wszystkie trafimy na życzliwych ludzi. A co do karmienia to mi tez sie wydaje że najważniejsze jest nastawienie psychiczne, ja wogóle nie wątpiłam że będę mogła karmić córke i bez herbatek kapturków i hartowania karmiłam ją 20 miesięcy. Ale sie rozpisałam
