Aniu, a jaki jest ten naczyniak Mateuszka? Martunia ma na powiece malutki i na czółku dość spory- takie jakby pod skórą, płaskie, czerwonawe plamki ale nie jednolite, tak jakby sie krew pod skórką rozlała- już duuużo jaśniejsze się zrobiły, prawie nie widać. Ma jeszcze przy uszku taki malutki żywoczerwony, ale też płaski, ten z kolei wygląda jak krew rozmazana na skórze, i jest cały czas taki sam. Ale najbardziej mnie martwi ten na boczku- jest duży (przynajmniej dla mnie)- jak opuszka palca dość pulchnej osoby, wypukły, prawie bordowy. Mówili mi, że się wchłonie, choć może to potrwać nawet kilkanaście lat, i kazali obserwować. Jak Martusia się urodziła, to była na nim wyrażna jasna plamka normalnej skóry, ale jakiś miesiąc temu zaczęła znikać- teraz widać ją tylko po naciągnięciu. No i idziemy we wtorek do poradni naczyniaków w Instytucie Matki i Dziecka. Boję się strasznie, bo ta poradnia należy do kliniki onkologicznej :-( a w mojej rodzinie były przypadki nowotworów (mój tata i babcia ze strony mamy- oboje niestety zmarli)- co prawda nie skórnych, ale zawsze...