reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze porody (bez komentarza)

no nie było tak jak chcielismy,ale tez się cieszę że juz mamt to za sobą. tak do końca nie znam przyczyny. moja gin która akurat miała dyżur i była przy porodzie powiedziała że mały musi być bardzo owinięty pępowiną i nie może zejść niżej. schodził tylko na skurczu a po,wracał na miejsce. do tego doszła jego waga i moje kiepskie warunki do przepchnięcia takiego klocka. w wypisie ze szpitala mam napisane: "zagrażająca zamartwica wewnątrzmaciczna w 1 okresie porodu"
natomiast jeśli chodzi o opiekę -rewelacyjna. do nikogo nie mozna sie było przyczepić.
 
reklama
to i może ja opisze swoje przeżycia:
28.01 przyjęli mnie na oddział patologi gdyż tego dnia miałam termin porodu, zrobili ktg i badanie, zero rozwarcia szyjka zamknięta, zero skurczy. I tak poleżalam sobie do 1.02 codziennie 2x ktg, 2 razy mialam usg przepływowe wszystko było ok. Dnia 1.02 założyli mi balonik na rozwarcie szyjki, troche dziwne uczucie, dziwnie mi sie chodziło z wystającym wężykiem :-D ale wszystko da się przeżyć. Nastepnego dnia 02.02 wyciągnęli mi balonik i pani doktor stwierdziła, że nie takiego efektu się spodziewała. Okazało się że szyjka się zgładziła i rozwarcie było 3-4 cm (więc pytam jak to nie ma efektu? jeśli wcześniej nie było wogóle??).Stwierdziła że pani ordynator na obchodzie podejmie decyzje co dalej ale chyba dalej będę leżeć na oddziale. Zrobili mi ktg jakieś tam skurcze były ale daleko im było do tych porodowych, żadnych skurczy nie czułam. Po obchodzie okazało się że mam się spakować i na porodówke. Zrobili mi lewatywe myślałam że to coś strasznego ale było ok, potem położylam się już w sali porodowej i podłączyli mi oxy i ktg. Leżałam może gdzieś ok. 40 min skurcze sięgały już nawet do 70 (tak mówiła położna czyli dość mocne) a ja nic nie czułam, czułam tylko jak mała skacze mi po całym brzuchu, ruchy były bardzo szybkie, przybiegła położna i powiedziała że będzie cięcie. Zamurowało mnie, o nic nie pytałam bo zrobiło mi się słabo, trzęsłam się jak galareta nie wiedziałam co się dzieje, lekarze i pielęgniarki biegały jak szalone pełno ich się zrobiło. Zabrali mnie na stół podpisałam jakieś tam dokumenty nawet nie wiem co bo do mnie nic nie docierało. Jak już sie trochę uspokoiłam to lekarz wszystko mi wyjaśnił, powiedział że będzie mówić co po kolei robi żebym się nie bała. Dostałam zastrzyk w kręgosłup nic nie bolało, musiałam zrobić kotka jak to pan doktor nazwał wygiąć kręgosłup i zrobić garba. Zrobiło mi się ciepło w nogach, nic nie czułam. Wszystko co ze mną robili widziałam w lampie;-). Zapytałam anestezjologa który siedział mi za moimi plecami dlaczego robią mi cesarkę, odparła że spadało tętno że prawdopodobnie mała owinęła się pępowiną. Czułam kilka szarpnięć i ucisków i zobaczyłam swoje maleństwo na świecie. Płakałam jak bóbr a lekarz pyta dlaczego płaczę ja mu na to że ze szczęcia. Mała faktycznie była owinięta wokół szyi pępowinką, dostała 9 pkt zabrali jej jeden za kolor skóry. Dla mnie była śliczna. Jestem wdzięczna lekarzom i położnej za szybką reakcję gdyby nie to mała by się udusiła. Później się dowiedziałam, że na oddziale była panika bo pielęgniarki krzyczały że pilnie anestezjologa bo jest nagły przypadek i że to chodziło o mnie. Powiem wam szczerze że nie narzekam na cc, rana mi się ładnie zagoiła, 4 dni po cięciu zdjęli mi szew ładnie wszystko się zrosło i wygląda na to że nie będzie prawie nic widać. Jestem zadowolona i z opieki na patologi i na położnictwie. Kobietki od noworodków bardzo nam pomagały o wszystko mogłyśmy pytać, służyły pomocą.
 
Ostatnia edycja:
Jestem tu nowa, ale chętnie opiszę i swoją historię... Poszło dosyc sprawnie, bo od skurczy o 15 (których nie czułam, ale na ktg były wyraźne) od 19 skurcze co 7 min mocne, a o 5.20 Ola na świecie. Niestety cały czas miałam tylko okropne skurcze krzyżowe i mniej więcej od 2-3 w nocy mdlałam pomiędzy nimi :( Wykończyło mnie 1,5h partych… Na szczęście rodziłam na boku, bo na plecach bym nie miała szans wytrzymac bólu. Darłam się strasznie dopóki byłam w stanie. Z racji tego, że położna z lekarką zauważyły, że główka Oli jest biało-fioletowa to na dosłownie 2 ostatnie parte dostałam oksytocynę, żeby przyspieszyc akcję dla dobra dziecka.Na znieczulenie w kroplówce nie zareagowałam, a ZZO nie mogę przez bliznę na kręgosłupie..
Ola urodziła się dwukrotnie owinięta pępowiną i strasznie zaśluzowana. Dlatego wylądowała w inkubatorze, a ja po porodzie mogłam tylko zobaczyc, że dziewczynka i dac 1 buziaka w stópkę, bo potem Ją zabrali. Podobno na początku miała silny odruch ssania, ale przez te wszystkie zabiegi i to, że nie dostałyśmy się od razu, był potem problem z karmieniem. W dniu urodzin miała 3170g :D i 57cm :D Ja straciłam też sporo krwi.
Po porodzie szyli mnie (nacięcie musiało byc niestety) w wersji nieprzytomnej i jednocześnie podawali glukozę i coś na dobudzenie mnie. Ogólnie po porodzie czułam się strasznie.
Ogólne wrażenie:
personel i pomoc od pracowników szpitala niesamowita – każdemu życzę takiej opieki, a moja położna to prawdziwy anioł
warunki techniczne – no cóż stary oddział to stary oddział
poród – w życiu nie myślałam, że coś może tak bolec
mąż przy porodzie – niezastąpiony :) masował, przytulał a w końcu płakał z radości jak zobaczył Olę (potem położne mi mówiły, że zaczął pakac, dziękowac i całowac mnie jednocześnie :D)
dziecko – było warto, bo Ją uwielbiam :D i napatrzec się nie mogę :D
 
Ostatnia edycja:
​lusinek
No i znowu się wzruszyłam. Gratuluję sił, odwagi, oczywiście Córeczki i kochanego męża. Taki trudny poród a Ty opisujesz go bez cienia żalu i goryczy. Podziwiam

Tysia
Fajnie, że zdecydowałaś się na opis :-) choć już wcześniej wspominałaś, jak się skończyło. Dobrze, że szybko podjęli decyzję o cesarce i w porę wyciągnęli malutką. Ja bym pewnie spanikowała jakby tak nagle mi oznajmili, że będzie cięcie. Dzielna z Ciebie kobitka
 
Ostatnia edycja:
Dorotka_23 bo pomimo, że było ciężko to teraz mam moje małe wymarzone szczęście :) ale dalej na słowa "drugie dziecko" blednę i mnie przerażenie ogarnia na myśl o porodzie;-)
 
lusiek z tymi partymi to wiem jak się nacierpiałaś.. :( ja miałam parte przy rozwarciu ok2cm :sorry: bolało.. ale dzisiaj już chciałabym drugiego Szkraba.. moja miłość do Maksa jest wielka i wiem że było warto tyle cierpieć..
tysia dobrze że wszystko potoczyło się szybko! dzielna kobitka jesteś :)
 
reklama
Anina widze ze mialas podobna sytuacje do mnie....i tez uwazam tak jak ty ze cesarka to cos okropnego...a chwile przed odpynieciem ze znieczuleniem ogolnym jest dziwne uczucie ja myslalam ze umieram :-p
 
Do góry