Dzięki dziewczyny liczę, że się dostanie tym bardziej że nie to, że pierwszy raz idzie tylko już chodziła rok. A chodzi mi o to, że się martwię bo ona chodzi teraz tylko na te darmowe 5 godzin. No i składając wniosek uwzględniłam dalej te 5 godz tylko, a ja głupia nie pomyślałam, że to liczyć się będzie od września i wtedy to już na pewno będę pracować i mała dłużej będzie , póki moja siostra nie skończy zajęć w szkole i jej nie odbierze. Znajomą wczoraj spotkałam która rozmawiała z sekretarką w przedszkolu i tamta jej powiedziała, że dzieci na te 5 godzin nie będą przyjmować. Mam nadzieję, że to będzie się tyczyć nowych dzieci.
Chciałabym bardzo by dalej chodziła tym bardziej, że zaczeła przedszkole mając 2,5roku więc było by bez sensu by teraz nie szła, a o0na tak uwielbia przedszkole/
Wiem, że jakby się nie dostała-odpukać to mama i z nią by siedziała nie tylko z Kacperkiem, ale Amela jest bardzo absorbującym dzieckiem, potrzebuje dużo uwagi, straszny z niej nerwus, nie słucha się. A w przedszkolu się wycisza, jest grzeczna i uczy się słuchania.
W poniedziałek wyniki a ja będę teraz przez cały weekend się martwić.
Maluszek ma dziś dzień spania, to dobrze przynajmniej dokończyłam prasowanie, które próbowałam skończyć od trzech dni, ciuchy pochowałam, drugie pranie się pierze,posprzątane słonko wyszło trzeba będzie na dwór dzieci zabrać, obiad wczorajszy, tylko sosiku dorobiłam bo mało. jeszcze mi odkurzanie zostało ale to pod wieczór.
Mamuśka zrobiła makowca, specjalnie na moje zamówienie
, ciasto wyszło nawet dobre, bo zastanawiałam się jakie wyjdzie bo zamiast mlekiem musi rozrobić wodą ze względu na moje karmienie Kacperka. A no i mamuśka moja gapa zapomniała dodać cukru do ciasta

, ale na wierzch posmarowałyśmy wodą z cukrem i posypałam słodkim kakao i jest nawet do zjedzenia
Wyszłam z dziećmi na spacer pokazać Amelce jak panowie robią ogrodzenie bo będzie na wsi u nas plac zabaw dla dzieciaczków, sąsiad pola odstąpił kawał, no i ładnie szła mnie za rękę trzymała, jeszcze tam na podwórku swoją koleżankę z przedszkola zobaczyła, chciała iść do Zuzi to poszłyśmy. Mama Zuzi zrobiła kawkę i z tymi kawkami poszliśmy na te pola do facetów z dziećmi. Moja się wychasała po piachu z koleżanką i jej bratem. Po pewnym czasie mówię do Amelki, że idziemy do domu a jej coś odwaliło i długa do drogi, ja do niej krzyczę, żeby poczekała, zatrzymała się a ona jeszcze szybciej. To ja wózek na dróżce zostawiłam i długa za nią bo widzę, że auto drogą jadę i dalej się dre. Mela na drogę wbiegła, dogoniłam ją na drugiej stronie drogi. W dupsko dostała, opieprz. Dobrze, że jechał jakiś normalny kierowca i widział raczej, że ją gonię bo akurat tam u sąsiadów na dróżce żadnych drzew, pola jeszcze nie obsiane. Ale jak pomyślę, że jakby jechał jakiś debil który prze wiejską droge potrafi zapieprzać 100km/h albo i lepiej to mi do tej pory się chce płakać.
Wziełam gówniarza za rękę, wróciłyśmy po małego i całą drogę do domu był jej płacz i moje tłumaczenie ale krzykiem, no normalnie kiedyś oszaleję, albo osiwieję przez nią.
Nie wiem może to błąd rodzicielski, jakaś moja porażka zapewne ale ja sobie ostatnio zupełnie z nią nie radzę. Nikogo w domu się nie słucha, pyskuje, nie dobra jest. Ja już nie wiem jak dotrzeć. Ani groźbą, ani proźbą, ani krzykiem.
Już powiedziałam, że koniec z bajkami, z kupowaniem słodyczy. Może jak coś się skończy to zacznie się w końcu słuchać. No nie wyrabiam. Dobrze, że Kacperek jest grzecznym i spokojnym dzieckiem bo chyba bym zwariowała.