maltanka w takiej sytuacji to najlepszy byłby wózek. Na rękach ciężko taką bestię utrzymać

DD. Nie miałam takiej sytuacji, może dlatego, że Jurand doskonale wie, że płaczem nie wymusi nic. Ale jak mam coś podobnego, to jak wrzeszczy to nic do niego nie mówię, bo to nie ma sensu, robię swoje, a jego zachowanie olewam. Nie jest mi wstyd przed ludźmi bo niby dlaczego miałoby mi być wstyd. Jak się uspokoi to w pozycji na tej samej wysokości oczy, nigdy nie mówię do Juranda patrząc na niego w dół, albo kucam albo biorę go na kolana, na ręce i mu mówię, że niepotrzebne są jego wrzaski bo nimi nic nie zmieni. Mówię tylko raz, bo on i tak wszystko rozumie i za pierwszym razem zrozumie, a jak nie zrozumie to i za dziesiątym nie zrozumie. Staram się używać jak najmniej słów. To co chcę powiedzieć, ma się zamknąć w kilku słowach. Oczywiście są etapy takie jak teraz że próbuje więcej niż może sam zrobić, uczy się czegoś nowego, nie wychodzi mu i jest zły. Wścieka się dosłownie o wszystko a mnie czasem mało nie trafi. Mam tak teraz dwa tygodnie, ale powoli mu przechodzi. A i co najważniejsze nigdy nie kłamię Juranda. Zawsze mówię mu prawdę. Nie oszukuje, nie namawiam do pójścia do domu bo tam coś fajnego. Mówię idziemy do domu, oczywiście J nie idzie, więc biorę go na ręce i idziemy. A co do sklepów, to ja J pozwalam dotykać prawie wszystko na półkach, oczywiście wiem że jak coś zniszczy to muszę za to zapłacić. Tak właśnie ostatnio zapłaciłam za jakąś colę, Jurand przestawiał butelki i jedna eksplodowała. No i co najważniejsze ty daj na luz w takiej chwili, Hubert to po jakimś czasie wyczuje i będzie krzyczał krócej a z czasem przestanie. Jurand ma super zabawę, wali wszystkim we wszystko. Mówię mu raz: Proszę tak się nie bawić (ma rzeczy w które może walić do woli), oczywiście nie posłucha, zabieram to co ma w ręce i odkładam tak wysoko, żeby nie mógł dosięgnąć. Kiedyś płakał, dziś tylko głośno krzyknie: NIE i to wszystko.
jolek a ciebie to faktycznie spory kawał czasu nie było, co się działo??