reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Samotna Matka- Samotna w ciazy?

Ja w ciąży miałam piekło z samego początku, później było trochę lepiej. Póki co mały jest bardzo spokojny.
Dziś niestety pierwszy raz zobaczyłam jaki wpływ na mojego syna ma mój stres. Przyszedł zobaczyć Itana mój jeszcze mąż. Starałam się nie stresować. Oczywiście udawał zainteresowanego synem bo trzymał go na rękach ale temat dotyczył tylko alimentów...pretensje że chce przez sąd a on mi proponuje już 300 zł. Na sam koniec usłyszałam że nowa partnerka zmieniła go na lepsze. Nie pije, nie ćpa, nie jest dilerem i nie kradnie. Rzeczywiście dawno nikt go w zadnym klubie nie widział. Zasugerował że wcześniej był taki przeze mnie bo źle wybrał. Bo się nie dogadywalismy. Byłam pomyłką.
Wyszedł a ja tak plakalalam że aż mały nie może się do tej pory uspokoić. Minęło już kilka godzin. Co chwilę poplakuje przez sen.
Mam wyrzuty sumienia że tak działam na synka, z drugiej strony nie mogłam się uspokoić. Mąż wykończył mnie pod każdym względem.. żyć się nie chce. Teraz juz w ogole czuje się nic nie warta.

To złamas jest. Z takim typem i tak byś miała do dupy życie bo pokazał jaki ma charakter. To jest jego zmiana na lepsze? Czyli co dzięki kochance stał się zwyrolem, który nie ma szacunku do matki jego dziecka? To jest jego lepsze "ja"? Uff to całe szczęście, że nie musisz żyć z tak przykrym człowiekiem. Niech idzie być chujem gdzie indziej. Następnym razem powiedz, ze nie życzysz sobie takich komentarzy i jak dalej tak będzie do Ciebie mówił to załatwisz mu zakaz zbliżania sie, a płacić i tak musi. Słuchaj sprawę doprowadź do końca i nie daj się na jakies dogadywanie. Nie daj się. Mój eks na kilka dni przed terminem napisał mi "reprezentujesz sobą dno", ostatnio, że musiałby być kretynem, żeby ze mną być, ze nie nadaje się na partnerke, że nie podobam mu się jako kobieta, wcale nie mówił o zaręczynach to byly żarty. Dostał pozew, a tam, ze chce go pozbawić władzy to zaczął mnie straszyć, ze ma dla mnie istotną informacje, ale dowiem sie w swoim czasie. Dużo by mówić, ale on również nie ma do mnie za grosz szacunku, boje się co się wydarzy na rozprawie, bardzo dużo kłamie. on dziecka nie uznał, a tak mu zależy na władzy
 
reklama
Kajmakowe to chyba urażona DUMA przez nich przemawia. Chociaż dla mnie żaden z nich nie ma dumy skoro tak traktują kobiety, matki ich dzieci.
Ciebie i mnie czeka trudna przeprawa. Nie odpuszczę, wręcz przeciwnie. Cały czas byłam dobra dla niego mimo Wszystko, nie robiłam im pod górkę. To się zmieni. Robi ze mnie zła to taka będę.
Nie pomyślałam o tym że rzeczywiście nie ma dobrego wpływu na niego skoro tak mnie traktuje. Pewnie ślepo wierzy mu w każde słowo.
Życzę im żeby z czasem odbiło się na nich to jak nas i dzieci potraktowali.
 
Dziewczyny boję się, zbliża mi sie termin rozprawy (koniec miesiąca) mój eks to bardzo przykry człowiek, już wiem że jest zdolny zniszczyc druga osobę z uśmiechem na ustach. Kompletnie nie liczy się z tym wszystkim. Nie znam jeszcze jego odpowiedzi na pozew ale juz w rozmowie wiem, że wszystko przeinacza, a ja dla niego jestem tylko kimś kto się podłożył to skorzystał. Ponownie jestem kłębkiem nerwów, boję się też że zrobi coś żeby tej rozprawy nie było np jakies usprawiedliwienie i znowu to się odwlecze w czasie, a przez te testy DNA to i tak będzie trwało... tak chcę mieć ten czas za soba... Chciałabym poznać kiedys kogos uczciwego, a na ten czas wpaść w jakis sen... Zaczyna mi brakować sil na zajmowanie sie dzieckiem...

Mini zazdroszczę Ci wsparcia od partnera, oby Wam się dobrze żyło :-).
 
Kajmakowe pamiętam ze jak mi się zbliżał termin to tez sie denerwowalam choć ja nie miałam takich cyrków jak Ty wiec Cie rozumiem. Zobaczysz ze dasz rade, wydaje nam się ze nie damy a potem jest ok. Ja jestem pól roku po rozprawie. Pamiętam jak mój byly wyszedł na glupka - widac to bylo po reakcji pani sędzi. To wspominam z uśmiechem bo on (czy dla rodzinki czy dla potrzeb rozprawy nie wiem w sumie) przed rozprawa mowil ze może dla dzieci spróbowalibyśmy jeszcze raz. Ja mu nie wierzyłam, wiedzilam ze się wycofa i oczywiście zrobił to po półtora tygodnia. Jak pani sędzia to usłyszała i jego pokrętne tłumaczenia ze pochopnie chcial wrócić itd to jej mina mowila wszystko
 
Dlatego dalej bede uwazac, ze dobry prawnik to podstawa ;) moj ma jeden cel - wyrwac mu serce i zdeptac jaja. Od samego początku mialam nakaz zbierac faktury na wszystko dla dziecka, nie rozmawiac przez tel tylko wiadomosci, zeby bylo jako dowod. U mnie blogi spokoj i cisza, od ponad 10 dni zero odzewu a to byl "jego weekend" wiec no... xD kolejny plusik dla mnie ;) jutro przywoza mi tone drewna na zime (mam kominek) wiec dzisiaj sprzatalam piwnice, ogolnie chyba niedługo zostane Polska Strong Woman bo wszystko robie sama xD powiem Wam, ze nie ma to jak dobry bol kazdego miesnia ;)
 
Ja ostatnio mam znów myśli samobójcze. Chciałabym się położyć do łóżka i więcej już nie obudzić. Sprawa na policji jest założona ale na razie cisza nic nie wiem minęło już ponad 2 miesiące odkąd się wyprowadził i nie interesuje się niczym. Termin mam za 1,5 miesiąca, jedziemy z małym na cesarkę. A ta świnia jego ojciec nawet nie będzie wiedzieć kiedy syn mu się urodził. Nie każdy facet który zostaje ojcem zasługuje na to by być tatą. Dałam mu wszystko miłość, wsparcie psychiczne, pomoc finansową, dach nad głową, samochód kupiłam, utrzymywałam kiedy nie pracował dziecko którego tak bardzo chciał... A tu taka podłość. Długi dalej ja za niego spłacam, telefonu nie odzyskałam i też za huja opłacać muszę. Czy któraś wie czy przy zakładaniu sprawy o alimenty można od razu założyć też o odebranie praw rodzicielskich czy to trzeba osobno?
 
Ja ostatnio mam znów myśli samobójcze. Chciałabym się położyć do łóżka i więcej już nie obudzić. Sprawa na policji jest założona ale na razie cisza nic nie wiem minęło już ponad 2 miesiące odkąd się wyprowadził i nie interesuje się niczym. Termin mam za 1,5 miesiąca, jedziemy z małym na cesarkę. A ta świnia jego ojciec nawet nie będzie wiedzieć kiedy syn mu się urodził. Nie każdy facet który zostaje ojcem zasługuje na to by być tatą. Dałam mu wszystko miłość, wsparcie psychiczne, pomoc finansową, dach nad głową, samochód kupiłam, utrzymywałam kiedy nie pracował dziecko którego tak bardzo chciał... A tu taka podłość. Długi dalej ja za niego spłacam, telefonu nie odzyskałam i też za huja opłacać muszę. Czy któraś wie czy przy zakładaniu sprawy o alimenty można od razu założyć też o odebranie praw rodzicielskich czy to trzeba osobno?
To smutne ile bólu i rozpaczy jest na tym forum... Taka sprawę możesz założyć od razu u mnie alimenty+ zabezpieczenie+ ustalenie ojcostwa+ pozbawienie władzy rodzicielskiej+ zwrot kosztów ciążowych
 
Ostatnia edycja:
Hej. Witam wszystkich.
Pewnie tak jak u Was moja historia jest bardzo długa i zła. Zła głównie z mojej winy. Mam tego świadomość.
Mam 38 lat. Poznaliśmy sie jakieś 10 lat temu. 8 lat temu tuż po moim rozwodzie zaczęliśmy sie spotykać. Na początku to był tylko seks jednak ja dosc szybko sie zaangażowałam - on nie. Nie mogliśmy sie dogadać. On nie chciał. Kurde stara byłam a głupia uganiałam sie za nim niczym małolata. Ech. Zdradzał mnie. Wpadł gdy przez przypadek napisał do mojego szwagra zamiast do tamtej dziewczyny. Po wszystkim kopnął w dupę i powiedział ze mnie nie kocha i nigdy nie pokocha. Było cieżko. Ale starałam sie stanąć na nogi. Po jakimś miesiącu sobie o mnie przypomniał. Zaczął wydzwaniać pisać. Mówić ze żałuje. Byłam twarda. Poznałam kogoś zaczęłam sie z nim spotykać. Ale tamten był mega wytrwały. Nie dawał mi spokoju. Kurde uległam. Zaczęłyśmy sie znowu spotykać. Po 6 miesiącach zamieszkaliśmy razem. Było super. Wspólne plany, mieszkanie, wakacje i dziecko. To on mnie namówił żebym odstawiła tabletki bo przecież jest nam tak dobrze i fajnie by było żebyśmy bylikompletna rodzina. To zawsze było moim marzeniem. Mieliśmy wzloty i upadki ale mimo wszystko dobrze sie dogadywaliśmy. Kryzys przyszedł po 3 latach wspólnego mieszkania. Dziecka nadal nie było on nagle zajął sie swoją nowa pasja rowerem. Przestał mieć dla mnie czas. Co raz bardziej sie od siebie oddaliliśmy. Końcówka to juz byka masakra. Dotarły do mnie sygnały o zbyt bliskich relacjach z jakas dziewczyna z tego roweru wlasnie. Wyprowadziłam sie. On znów błagał mówił ze to pomyłka ze tak nie jest. Wróciłam. Poszliśmy ba terapie która nic nam nie dała - bo to ja byłam w tak złym stanie ze mną najpierw trzeba było sie zająć. Kolejne miesiące mojej walki i jego oddalania sie. Po kolejnych awanturach wyprowadziłam sie i wracałam. Wszystko runęło w święta. Ta Pani poinformowała mnie o ich ciągnącej sie rekacji. Oczywiście on wszystkiemu zaprzeczył. Mało tego pojechał do mojej rodziny, która niestety juz o wszystkim wiedziała i na kolanach błagał o rozsądek bo pani wszystko sobie wymyśliła. Dużo rozmawiałam z siostra. Jesteśmy bardzo blisko. Ona tez mu uwierzyła. Po raz kolejny wróciłam. Pojechaliśmy do spa. Próbowaliśmy to ratować. Po tygodniu znalazłam ich zdjęcia. Wyprowadziłam sie tym razem zabierając pod jego nieobecność moje rzeczy i rzeczy które kupiłam gdy razem mieszkaliśmy. Wynajęłam mieszkanie. Byłam sama. I co ? Oczywiście nie dał mi spokoju. Im bardziej sie opierałam tym bardziej on cisnął. Szybko dowiedział sie gdzie mieszkam. Wystawał pod moim oknem. Nie pomogło blokowanie numeru. Strasznie naciskał. Po kilku miesiącach zaczęłam sie z nim znów spotykać. Ja wiem ze to bardzo pokręcone ale brakowało mi go. Nagle zrobił sie taki jak kiedyś. Ale nie chciałam wracać do naszego mieszkania. Potrzebowałam czasu żeby zaufać uwierzyć. W czerwcu dowiedziałam sie ze jestem w ciąży. Wpadka. Typowa. Tyle lat sie staraliśmy i nic a tu nagle. Dla mnie masakra. Dla niego nie. Damy sobie rade. Wrócisz do domu. Będziemy rodzicami. Ok. Super. Tylko ze po tygodniu mu sie zmieniło. Nagle sie okazało ze za bardzo sie kłócimy ze ja potrzebuhe spokoju w ciąży ze dwa psy to za dużo i inne bzdury. Zostałam sama z badaniami wszystkimi opłatami. A praca z której nie mogę zrezygnować bo nie dam rady finansowo. Z wszystkimi kosztami związanymi z wyprawka. Z ciąża która zle znoszę. Czasami jest tak zle ze nie mam siły wstać i zrobic sobie herbaty.
I wiem ze to moja wina ze sama sie o to prosiłam. Ze teraz mam wreszcie święty spokój bo przestał mnie nachodzić. Tylko tak wieczorami siedzę i myśle czemu ja taka głupia byłam i jak ja teraz dam rade przez ta moja głupotę.
 
Hej. Witam wszystkich.
Pewnie tak jak u Was moja historia jest bardzo długa i zła. Zła głównie z mojej winy. Mam tego świadomość.
Mam 38 lat. Poznaliśmy sie jakieś 10 lat temu. 8 lat temu tuż po moim rozwodzie zaczęliśmy sie spotykać. Na początku to był tylko seks jednak ja dosc szybko sie zaangażowałam - on nie. Nie mogliśmy sie dogadać. On nie chciał. Kurde stara byłam a głupia uganiałam sie za nim niczym małolata. Ech. Zdradzał mnie. Wpadł gdy przez przypadek napisał do mojego szwagra zamiast do tamtej dziewczyny. Po wszystkim kopnął w dupę i powiedział ze mnie nie kocha i nigdy nie pokocha. Było cieżko. Ale starałam sie stanąć na nogi. Po jakimś miesiącu sobie o mnie przypomniał. Zaczął wydzwaniać pisać. Mówić ze żałuje. Byłam twarda. Poznałam kogoś zaczęłam sie z nim spotykać. Ale tamten był mega wytrwały. Nie dawał mi spokoju. Kurde uległam. Zaczęłyśmy sie znowu spotykać. Po 6 miesiącach zamieszkaliśmy razem. Było super. Wspólne plany, mieszkanie, wakacje i dziecko. To on mnie namówił żebym odstawiła tabletki bo przecież jest nam tak dobrze i fajnie by było żebyśmy bylikompletna rodzina. To zawsze było moim marzeniem. Mieliśmy wzloty i upadki ale mimo wszystko dobrze sie dogadywaliśmy. Kryzys przyszedł po 3 latach wspólnego mieszkania. Dziecka nadal nie było on nagle zajął sie swoją nowa pasja rowerem. Przestał mieć dla mnie czas. Co raz bardziej sie od siebie oddaliliśmy. Końcówka to juz byka masakra. Dotarły do mnie sygnały o zbyt bliskich relacjach z jakas dziewczyna z tego roweru wlasnie. Wyprowadziłam sie. On znów błagał mówił ze to pomyłka ze tak nie jest. Wróciłam. Poszliśmy ba terapie która nic nam nie dała - bo to ja byłam w tak złym stanie ze mną najpierw trzeba było sie zająć. Kolejne miesiące mojej walki i jego oddalania sie. Po kolejnych awanturach wyprowadziłam sie i wracałam. Wszystko runęło w święta. Ta Pani poinformowała mnie o ich ciągnącej sie rekacji. Oczywiście on wszystkiemu zaprzeczył. Mało tego pojechał do mojej rodziny, która niestety juz o wszystkim wiedziała i na kolanach błagał o rozsądek bo pani wszystko sobie wymyśliła. Dużo rozmawiałam z siostra. Jesteśmy bardzo blisko. Ona tez mu uwierzyła. Po raz kolejny wróciłam. Pojechaliśmy do spa. Próbowaliśmy to ratować. Po tygodniu znalazłam ich zdjęcia. Wyprowadziłam sie tym razem zabierając pod jego nieobecność moje rzeczy i rzeczy które kupiłam gdy razem mieszkaliśmy. Wynajęłam mieszkanie. Byłam sama. I co ? Oczywiście nie dał mi spokoju. Im bardziej sie opierałam tym bardziej on cisnął. Szybko dowiedział sie gdzie mieszkam. Wystawał pod moim oknem. Nie pomogło blokowanie numeru. Strasznie naciskał. Po kilku miesiącach zaczęłam sie z nim znów spotykać. Ja wiem ze to bardzo pokręcone ale brakowało mi go. Nagle zrobił sie taki jak kiedyś. Ale nie chciałam wracać do naszego mieszkania. Potrzebowałam czasu żeby zaufać uwierzyć. W czerwcu dowiedziałam sie ze jestem w ciąży. Wpadka. Typowa. Tyle lat sie staraliśmy i nic a tu nagle. Dla mnie masakra. Dla niego nie. Damy sobie rade. Wrócisz do domu. Będziemy rodzicami. Ok. Super. Tylko ze po tygodniu mu sie zmieniło. Nagle sie okazało ze za bardzo sie kłócimy ze ja potrzebuhe spokoju w ciąży ze dwa psy to za dużo i inne bzdury. Zostałam sama z badaniami wszystkimi opłatami. A praca z której nie mogę zrezygnować bo nie dam rady finansowo. Z wszystkimi kosztami związanymi z wyprawka. Z ciąża która zle znoszę. Czasami jest tak zle ze nie mam siły wstać i zrobic sobie herbaty.
I wiem ze to moja wina ze sama sie o to prosiłam. Ze teraz mam wreszcie święty spokój bo przestał mnie nachodzić. Tylko tak wieczorami siedzę i myśle czemu ja taka głupia byłam i jak ja teraz dam rade przez ta moja głupotę.

Cześć, Twój eks jest bardzo nieodpowiedzialny te rozstania i powroty, zdrady, sam nie wie czego chce. Który to tydzień ciąży? Patrząc na jego zachowanie moze mu sie odmieni i będzie chciał po raz któryś wrócić ale który to już? No i co robi w tym czasie bawi sie z kimś? Zachowuje się bardzo egoistycznie. Co do wydatków ciążowych jest zobowiązany do partycypacji w kosztach. Jeśli nie polubownie to możesz dochodzic tego przed sąd. Swoja drogą nie wspomniałas czy masz dzieci? Jeśli nie to może warto też z uwagi (sorry za szczerość) na wiek spojrzeć na to że ta ciąża to ogromny dar, nie będziesz juz sama
 
Ostatnia edycja:
reklama
Hej. Witam wszystkich.
Pewnie tak jak u Was moja historia jest bardzo długa i zła. Zła głównie z mojej winy. Mam tego świadomość.
Mam 38 lat. Poznaliśmy sie jakieś 10 lat temu. 8 lat temu tuż po moim rozwodzie zaczęliśmy sie spotykać. Na początku to był tylko seks jednak ja dosc szybko sie zaangażowałam - on nie. Nie mogliśmy sie dogadać. On nie chciał. Kurde stara byłam a głupia uganiałam sie za nim niczym małolata. Ech. Zdradzał mnie. Wpadł gdy przez przypadek napisał do mojego szwagra zamiast do tamtej dziewczyny. Po wszystkim kopnął w dupę i powiedział ze mnie nie kocha i nigdy nie pokocha. Było cieżko. Ale starałam sie stanąć na nogi. Po jakimś miesiącu sobie o mnie przypomniał. Zaczął wydzwaniać pisać. Mówić ze żałuje. Byłam twarda. Poznałam kogoś zaczęłam sie z nim spotykać. Ale tamten był mega wytrwały. Nie dawał mi spokoju. Kurde uległam. Zaczęłyśmy sie znowu spotykać. Po 6 miesiącach zamieszkaliśmy razem. Było super. Wspólne plany, mieszkanie, wakacje i dziecko. To on mnie namówił żebym odstawiła tabletki bo przecież jest nam tak dobrze i fajnie by było żebyśmy bylikompletna rodzina. To zawsze było moim marzeniem. Mieliśmy wzloty i upadki ale mimo wszystko dobrze sie dogadywaliśmy. Kryzys przyszedł po 3 latach wspólnego mieszkania. Dziecka nadal nie było on nagle zajął sie swoją nowa pasja rowerem. Przestał mieć dla mnie czas. Co raz bardziej sie od siebie oddaliliśmy. Końcówka to juz byka masakra. Dotarły do mnie sygnały o zbyt bliskich relacjach z jakas dziewczyna z tego roweru wlasnie. Wyprowadziłam sie. On znów błagał mówił ze to pomyłka ze tak nie jest. Wróciłam. Poszliśmy ba terapie która nic nam nie dała - bo to ja byłam w tak złym stanie ze mną najpierw trzeba było sie zająć. Kolejne miesiące mojej walki i jego oddalania sie. Po kolejnych awanturach wyprowadziłam sie i wracałam. Wszystko runęło w święta. Ta Pani poinformowała mnie o ich ciągnącej sie rekacji. Oczywiście on wszystkiemu zaprzeczył. Mało tego pojechał do mojej rodziny, która niestety juz o wszystkim wiedziała i na kolanach błagał o rozsądek bo pani wszystko sobie wymyśliła. Dużo rozmawiałam z siostra. Jesteśmy bardzo blisko. Ona tez mu uwierzyła. Po raz kolejny wróciłam. Pojechaliśmy do spa. Próbowaliśmy to ratować. Po tygodniu znalazłam ich zdjęcia. Wyprowadziłam sie tym razem zabierając pod jego nieobecność moje rzeczy i rzeczy które kupiłam gdy razem mieszkaliśmy. Wynajęłam mieszkanie. Byłam sama. I co ? Oczywiście nie dał mi spokoju. Im bardziej sie opierałam tym bardziej on cisnął. Szybko dowiedział sie gdzie mieszkam. Wystawał pod moim oknem. Nie pomogło blokowanie numeru. Strasznie naciskał. Po kilku miesiącach zaczęłam sie z nim znów spotykać. Ja wiem ze to bardzo pokręcone ale brakowało mi go. Nagle zrobił sie taki jak kiedyś. Ale nie chciałam wracać do naszego mieszkania. Potrzebowałam czasu żeby zaufać uwierzyć. W czerwcu dowiedziałam sie ze jestem w ciąży. Wpadka. Typowa. Tyle lat sie staraliśmy i nic a tu nagle. Dla mnie masakra. Dla niego nie. Damy sobie rade. Wrócisz do domu. Będziemy rodzicami. Ok. Super. Tylko ze po tygodniu mu sie zmieniło. Nagle sie okazało ze za bardzo sie kłócimy ze ja potrzebuhe spokoju w ciąży ze dwa psy to za dużo i inne bzdury. Zostałam sama z badaniami wszystkimi opłatami. A praca z której nie mogę zrezygnować bo nie dam rady finansowo. Z wszystkimi kosztami związanymi z wyprawka. Z ciąża która zle znoszę. Czasami jest tak zle ze nie mam siły wstać i zrobic sobie herbaty.
I wiem ze to moja wina ze sama sie o to prosiłam. Ze teraz mam wreszcie święty spokój bo przestał mnie nachodzić. Tylko tak wieczorami siedzę i myśle czemu ja taka głupia byłam i jak ja teraz dam rade przez ta moja głupotę.

Każda kobieta w podobnej sytuacji napisze Ci że dasz radę bo my kobiety jesteśmy silne. Też zostałam sama w 6 miesiącu teraz jestem w 8, nie miałam wówczas nawet złotówki na wyprawkę ale pomogła mi siostra, znajomi wspierali psychicznie i jakoś daję radę. Dziwne jest tylko to że tyle razy pozwoliłaś żeby facet Cię zdradzał, ja też ufałam i wierzyłam ale jak zobaczyłam na własne oczy że ma inną to był koniec mimo że chciałam z nim spędzić resztę życia i nadal płaczę bo mi go brakuje bo tak bardzo kochałam. Po nim zostały mi tylko długi które muszę spłacać, a jego nie interesuje już nic, a jeszcze w lecie jak mu zarzuciłam że nawet nie będzie wiedzieć kiedy dziecko mu się urodzi bo pewno ojciec mnie będzie musiał zawieść do szpitala bo on ciągle nie ma dla mnie czasu to odpowiedział SPRÓBUJ TYLKO. Dasz radę, też muszę wrócić do pracy inaczej nie będę mieć za co żyć zawsze jest jakieś rozwiązanie.
 
Do góry