To ja, dzisiaj pierwsza, wkurzona i wściekła. Postaram się krótko:
Moja koleżanka z Londynu przyleciała do Lublina (mojego rodzinnego miasta) na święta. Umieściła na swoim profilu na FB opis: "już w Lublinie", paru znajomych dodało komentarze, no i ja też napisałam: "A ja tutaj. Tylko się pochlastać

((" A ona na to: "Anka: narobiłaś se dzieciaków, to siedź w domu"... Zatkało mnie: ani o dzieciach nie napisałam, ani mi to do głowy nie przyszło. Na początku pomyślałam, że może przesadzam, ale łaziło to za mną cały dzień, wieczorem siadłam i napisałam @ na priv, bo nie jestem zwolenniczką załatwiania takich spraw na forum, przy całej masie znajomych. Wkleję Wam treść @ i poproszę o komentarze:
"Hej Agula
Piszę @ na priva bo komentarze na FB to ani miejsce ani metoda na to co mam do napisania.
Długo zastanawiałam się czy w ogóle ruszać temat, ale ruszę i postaram się bardzo dokładnie wyjaśnić dlaczego z paru powodów. Pierwszy jest taki, że bardzo Cię lubię i nie chcę niewyjaśnionych sytuacji, bo to zwyczajnie dziecinne. Drugi taki, że chyba czas poobalać parę stereotypów.
Otóż: bardzo dotknął mnie Twój komentarz: "Ania - narobiłaś sobie dzieciaków to teraz siedź w domu :-)"
Jeśli miał być to żart to mnie nie rozbawił, ani nie odebrałam tego w ten sposób. Dlaczego piszesz "siedź w domu"??? Dzieci to nie kula u nogi, nie kara i nie ułomność, wręcz przeciwnie. Nigdy, przenigdy nie powiedziałam, że z powodu dzieci muszę siedzieć w domu. Posiadanie gromadki znacznie utrudnia wiele prostych czynności, ale dla chcącego nic trudnego. Nigdy nie skarżyłam się, że jest mi ciężko choć ogarniam wszystko sama i łatwo nie jest, ale nie żyję w średniowieczu, mało tego chciałam mieć więcej niż jedno dziecko i choć trzecim byłam zaskoczona to nie wyskoczyłam przez okno.
Od początku ciąży słucham komentarzy typu: "znowu"? "ile jeszcze"?, "szykujesz drużynę piłkarską"?, "nie za dużo"? i mam dość, serio... Nie aspiruję do tytułu "Matki roku", nie poświęcam nie wiadomo czego, nie wiem skąd taki pomysł, że nie poleciałam do Polski z racji dzieci? Czuje się źle tłumacząc takie proste rzeczy - gdybym nie miała dzieci też bym nie poleciała: Hubert nie dostaje urlopu w święta (że o lotnisku nie wspomnę...).
Moją zgraję ciężko opanować, fakt, nie przeczę, ale z moją zgrają spędziliśmy cudowne wakacje przejeżdżając cały pierścień Kerry, a Ignaś miał tylko sześć miesięcy.
Poza tym nie "narobiłam" sobie dzieci sama, ktoś mi w tym pomógł i ten ktoś opiekuje się dziećmi doskonale. Dzięki temu ja złożyłam papiery na studia i w styczniu lecę na inaugurację - sama, wbrew jak widzę obiegowej opinii, że dziecko ogranicza.
Mam nadzieję, że wytłumaczyłam wszystko, choć pewnie nie za bardzo składnie.
Nie pisz Aga więcej takich komentarzy, proszę, bo mnie to obraża, chyba, że faktycznie czujesz, że nie powinnam brać udziału w życiu towarzyskim, bo narobiłam sobie dzieci. Ja się tak nie czuję i nie chciałabym, żeby mnie ktoś tak szufladkował.
To chyba tyle... Jak sobie coś przypomnę to na bank napiszę.
Buziaki
Anka"