Just, ta pani byla od wszystkiego - wypelnila "ksiazke" (bo karta to to na pewno nie jest) ciazy w dwoch egzemplarzach, wazyla, mierzyla, cisnienie sprawdzala i w ogole dosc taka wielofunkcyjna byla. Mielismy troche polewki bo na takie wizyty ciagam mlodego - sprawniej jest. On po ichniemu gada jak tubylec, a do mnie musiala by powoli i ze zrozumieniem, a czasem i powtorzyc, wiec ulatwiamy sobie zycie. Pani przed pobraniem krwi zakomunikowala, ze musi ja pobrac na morfologie, antyciala, na HIV, syfilis, HBS, grupe... Wyliczala ze 2 minuty, na co ja radosnie stwierdzilam ze z tego wszystkiego zrozumialam tylko "syfilis". No, co? Brzmi dokladnie po polsku. Jak jest mlody to ja sie "nie wczuwam" tak bardzo zeby kumac co do mnie gadaja bo mam zaplecze tlumaczace. Generalnie mam jednak wrazenie, ze oni tu nie zwykli za duzo pacjentowi mowic bo on i tak nie zrozumie. Tzn. zalezy... Jak pytalam przy okazji poronienia, to odpowiedzi dostawalam wyczerpujace. Zanim podali piguly poronne (doczyszczanie po naturalnym), informacja byla bardzo dokladna, podali jakie sa opcje, co sie moze dziac i ze w razie czego na przyklad moga byc zmuszeni do wykonania zabiegu i czym ten ewentualny zabieg moze skutkowac... Bardzo dokladnie i ze szczegolami. Bo wowczas podpisywalam zgode na procedure i gdyby mi czegos nie powiedzieli, a cos poszlo by nie tak, nie wyszli by z sadu. Natomiast jak sie nic nie dzieje, to ciekawosc jest rzecza zbedna.:-)
Na Wujka Google i Ciocie Wikipedie w kwestii diagnozy i leczenia za bardzo bym nie stawiala... Tez bywa z ta wiedza roznie...