Trochę źle to napisałam, mało używałam gondoli przy synu, nienawidził wózka darł się wn im w niebogłosy, wystarczyło go tylko w nim położyć,a był koncert co nie miara, no i nigdy się nie uspakajał. Wszędzie z nami albo jeździł autem, albo był wozony w foteliku, lub często na rękach w spiworku.Pamietam jak w ostry mróz w Boże Narodzenie musieliśmy go nieść na Wigilię do mamy, wtedy był najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Dopiero spokojnie i z zadowoleniem jeździł na siedząco w spacerówce(poz. leżąca też odpadała).
Mam nadzieję, że z małą będzie inaczej:-)