Szczebiotka
Fanka BB :)
Kociatka ja bym z wygodą polemizowała;-) wszystko zależy od osoby, u mnie Szczepcio z piersi jadł co 2 godziny, a ja bradzo nie lubiłam karmić poza domem, krępuje mnie towarzystwo innych osób,choć tu o niebo lepiej niż w Polsce bo praktycznie w każdym bardziej publicznym miejscu są odpowiednie pomieszczenia no ale wtedy człowiek odizolowany.
Ja też używałam nakładek a z butekami niewiele więcej zachodu jeśli o mycie chodzi plus Szczepciowi mdyfikowane mleko starczało na 3-4godziny, mogłam go karmić w towarzystwie, mógł mnie zastąpić Mąż itp
Jak wychodziłam na dłużej brałam 2 butelki z samym proszkiem plus jedna pusta na przegotowaną wodę(którą wszędzie można zdobyć) Jak wyjeżdżałam gdzieś dalej lub leciałam zawsze była opcja zabrania gotowego mleka w kartoniku, podgrzanie go w kubku z gorącą wodą nie było problemem nawet w samolocie
Podsumowjąc dla mnie mleko modyfikowane było wygodniejsze mimo tego jednak i teraz zamierzam przez pierwsze pół roku karmić piersią.
Pomijając już wszytskie inne wyżej poruszone kwestie, daje to niesmowite poczucie bliskości z dzieckiem, na samą myśl tego cudownego uczucia jak dziecko przytula się i obejmuje tymi maleńkimi łapkami robi mi się ciepło na serduchu:-)
Ja też używałam nakładek a z butekami niewiele więcej zachodu jeśli o mycie chodzi plus Szczepciowi mdyfikowane mleko starczało na 3-4godziny, mogłam go karmić w towarzystwie, mógł mnie zastąpić Mąż itp
Jak wychodziłam na dłużej brałam 2 butelki z samym proszkiem plus jedna pusta na przegotowaną wodę(którą wszędzie można zdobyć) Jak wyjeżdżałam gdzieś dalej lub leciałam zawsze była opcja zabrania gotowego mleka w kartoniku, podgrzanie go w kubku z gorącą wodą nie było problemem nawet w samolocie
Podsumowjąc dla mnie mleko modyfikowane było wygodniejsze mimo tego jednak i teraz zamierzam przez pierwsze pół roku karmić piersią.
Pomijając już wszytskie inne wyżej poruszone kwestie, daje to niesmowite poczucie bliskości z dzieckiem, na samą myśl tego cudownego uczucia jak dziecko przytula się i obejmuje tymi maleńkimi łapkami robi mi się ciepło na serduchu:-)
Ja jednak szybko zaprawilam sie w boju. Chodzilam z malym cala zime i na zewnatrz i po marketach (jak bylo za zimno), czasem godzinami. Przytulalam go, oslanialam ramieniem z jednej strony, szalem z drugiej, tylko koncoweczka na wierzchu, ktora dziecko blyskawicznie lapalo i pilo sobie. Cieple mleczko w mrozny dzien:-) Nic nie bylo widac i ja sie nie stresowalam, nikt sie nie czepial. Ludzie usmiechali sie cieplo, widzac dziecie wtulone za szalem;-) Ale trzeba bylo wprawy - przy pierwszym karmieniu ( w parku) bylam tak zestresowana, ze mleczko nie polecialo, a maly darl sie w nieboglosy
Na szczescie z drugim juz bedzie luz. Tez karmilam co 2 godziny, a mimo wszystko cyc byl dla mnie wygodniejszy.
Ale karmia, bo wygodniej. Dla mnie karmienie bylo wazne, bo jakos ta wiez nie wytworzyla sie "sama" tuz po porodzie (podobno dosc czesty przypadek). Karmienie pomoglo. I - jak pisze Szczebiotka - ten widok malenkich lapek i rozanielonej buzki takiego ssaka: bezzcenny