aha dziewczyny...przypomniałam sobie co miałam Wam napisać, jeszcze przed świętami, ale jakoś stwierdziłam, że to nie jest historia na wesoły czas bożonarodzeniowy...Dzień przed wigilią dowiedziałam się okropnej historii. Kilka lat temu, gdzies na początku mojej pracy jako niania, pracowałam u takiej rodziny z Cypru. Super rodzinka, 5 chłopców i ostatnia córeczka. Pilnowałam właśnie tej małej, zanim poszła do szkoły. Ta rodzina miała jeszcze dziewczynę do sprzątania i właśnie ta dziewczyna odnalazła mnie na facebooku i opowiedziała mi co tam się stało. Jeden z tych chłopców (teraz miał już 24 lata) pojechał w sierpniu na wakacje do Tajlandii. Miał być 10 dni, ale w dzień wylotu stwierdzili z kolegami, ze jest tak fajnie, że przedłużą sobie pobyt o 4 dni. I własnie w dzień planowego wylotu wieczorem poszli na dyskotekę mieszczącą się na plaży. Bawili się do samego rana, dwóch jego kolegów wyszło pół godziny przed nim, on z kimś tam został. I wtedy wybuch pożar instalacji elektrycznej. Większość ludzi zdołała uciec, dużo było rannych, zatrutych dymem, a 4 osoby spaliły się żywcem i on był w tej czwórce...Później okazało się, że ta czwórka bawiła się na jakimś balkonie, z którego nie mieli drogi ucieczki...Ten chłopak Michael zdażył jeszcze zadzwonić do tych kumpli, ż którymi tam się bawił i powiedział, że jest w samym środku pożaru, że nie ma stąd ucieczki i że bardzo ich kocha i rodzinę...i kontakt się z nim urwał. Za dwa dni jego starszy brat polecial do Tajlandii, zeby pomóc policji go szukac, bo mieli jeszcze nadzieję, że może jest w jakimś szpitalu,albo zaginął...ale po dwóch dniach zidentyfikowali go po karcie od dentysty...Ja byłam w takim szoku jak się dowiedziałam, ze nie mogłam zasnać, jak usnęłam to śnił misię on, jego mama, bracia...masakra!!! Ta dziewczyna, która mi to opowiadała, przesłała mi linki do stron opisujących tą tragedię, w tym na youtube, gdzie jego koledzy i rodzina zrobili taki jakby klip z podkładem muzycznym i jego zdjęciami...no wyłam przy tym przeokropnie...Straszna historia...to wszytsko jeszcze potęguje to, że gdyby wsiadł w ten cholerny samolot, a nie przedłużał pobyt pewnie by żyl...to samo...mógł wyjśc te pół godziny wczesniej...Ale teraz to można sobie gadac...A do tego ta rodzina...w ogole ludzie z Cypru, Turcji sa bardzo rodzinni, oni sę trzymają razem, tam się wszystkie posiłki spędza przy stole razem, gadają, śpiewają, ucztują, no po prostu czuć, ze zabili by się jeden za drugiego...a tu taka tragedia, zginął najmłodszy z braci...reszta podobno do tej pory jest pod opieką psychologów, mają terapie...
Sorry, że opisuję taką smutną historię...ale powiem Wam, że czasem dobrze jest czegoś takiego posłuchac, dowiedzieć się...człowiek wtedy sobie uświadami, że nasze błahe rzeczy, problemy, które dla nas czasem wydają się wielkie, tak naprawdę nic nie znaczą. Nie ma sensu rozbijać się za czymś za wszelką cenę, trzymać urazy,pretensje az po grób...w obliczu takich tragedii człowiek otwiera sobie oczy i zaczyna doceniać to co ma...to taka moja refleksja bożonarodzeniowa;-)
A to jest link na youtube..gdyby któraś chciała oglądać...
In loving memory of Michael Tzouvanni - YouTube
http://www.youtube.com/watch?v=xpXFhxgJoSA