dziewczyny...miałam poodpisywać...ale po drzemce poszłam na siku i na papierze zobaczyłam różowe plamienie:-(myslałam, że zemdleję...poczytałam od razu na necie, możliwe, że to od stresu, który dzisiaj miałam...no nie wiem....nic mnie nie boli, delikatne kłucie...ale takie dosłowmnie minimalne i to od czasu do czasu...To plamienie zobaczyłam około 16, teraz jest po 20 i nic...napisałam do mojego polskiego lekarza co mam robić itp., czekam na odpowiedź i zobaczę co będzie dalej. Leżę plackiem, jutro wzięłam wolne, a póżniej się zobaczy...W między czasie mój M. dzwonił do swojej mamy i ta mu powiedziała, że jego bratowa w Polsce (ta co mi imie chciała podebrac) też takie coś miała, gdzieś na początku ciązy. Wystraszyła się, poleciała na badania, okazało się, że wszystko w porządku, a te plamienie to mogło jakies słabe naczynko pęknąć. Oby u mnie było podobnie!!!! i żeby to był jednorazowy wyskok!!!!!! kurdę...a tak dobrze szło:-(No i jak miało mi się to przydarzyć, to szkoda, że nie przytrafiło się kilka godzin wczesniej, to od razu bym powiedziała w szpitalu, może od ręki by się mną zajęli??? ehhhhh.....cięzko mi jak cholera, płakac mi się chce....staram się mysleć, że to się zdarza, ale i tak czarne myśli mnie nachodzą...
Przepraszam za mój smutny post...ale same rozumiecie...Mam nadzieję, że jutro rano przywitam się w innym nastroju...
paaaa
do jutra!!!!