Witam,jestem tu świeżynka,ale chcialabym opowiedziec Wam moja historię..Generalnie staram się zajśc w ciąże kilka lat,lekarze do tej pory twierdzili że wszystko jest ok"nie ten czas"W paźdzeirniku 2010 roku zatrzymal mi sie okres(czasami tak mialam)poszłam do ginekologa,a lekarz zbadał piersi i powiedzial ze mam zaburzenia ,dal mi tylko luteine na wywołanie@ po jakiś czasie strasznie bolał mnie krzyż poszłam z badaniami mocz,morfologia itd do neurologa,ktory zalecil mi zdjęcie rtg,zrobilam je oczywiście,dał mi silne leki przeciwzaplane..Po 2 tygodniach w nocy dostalam krwotok,rano pobieglam do gina,który stwierdzil ze poroniłam ciąże(własnie)!!szok szok szok -a lekarze leczyli mnie na kręgosłup!! Polecialam oczywiscie do szpitala na wyłyżeczkowanie..Wszystko wrocilo do normy,bóle ustaly..Po jakimś czasie poszłam do tego gina ,żeby zobaczyc co ma ciekawego mi do powiedzenia usłyszłam
rzepraszam to moja wina nie zbadałam pani dokładnie!! Natomiast w sierpniu tego roku źle się czulam - mdliło mnie,zrobiłam test(uczymy się na błędach) wyszedł pozytywny,polecialam do szpitala,bo chcialam sprawdzić czy faktycznie,okazaało się ze nie jestem w ciązy(pobrali krew)i ze wyszła cała seria wadliwych testów-tak mi pani dr powiedziala..3 tyg.później poszłam do gina(teraz prywatnie) bo nie dostalam okresu,dowiedzialam się że jestem w 5/6 tygodniu ciąży!!!!znowu szok
szok!!!dostalam duphaston,bo plamiłam. i zwolkę..Niestety przedwczoraj się źle poczulam pojechalam do szpitala,okazało się ze zarodka juz nie ma...znowu wyłyżeczkowanie itd...Teraz już po prostu nie wiem,co robić dalej,ale jak widac służba zdrowia U NAS jest po prostu beznadziejna!!Ale trzymam głowę wysoko z nadzieją na lepsze jutro
Pozdrawiam :-)
