Siwucha, tak, tylko że ja nie mam gdzie!!! Dzwoniłam do kilku szpitali i przychodni i rzeczywiście Vojtę mają tylko w jednej przychodni, a tam mogą mnie zapisać dopiero na początek listopada. Masakra dosłownie. Nie wiem co robić - czy zacząć rehabilitację inną metodą na próbę w przyszłym tygodniu, czy też czekać jeszcze miesiąc na tego Vojtę, czy brać prywatnie. Tak szczerze mówiąc to nie mam za bardzo kasy na te prywatnie, tym bardziej że po dzisiejszym dniu podjęłam decyzję szczepienia Madzi przeciwko pneumokokom.
No właśnie, bo jeszcze do tego dziś przeżyłam totalny horror. Byłam z Madzią u lekarza z tym katarem i kaszlem. Pani Doktor obejrzała ją i osłuchała (Magda oczywiście wyła całe badanie, więc może stąd diagnoza), po czym dała mi skierowanie do szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc. Myślałam że tam zemdleje. Biegiem prawie wróciłam do domu, żeby wózek zostawić, zapełniłam torbę pieluchami, mlekiem, jakieś ubranie - taksówka i do szpitala. Na szczęście na miejscu, po dokładnym zbadaniu przez lekarza (mężczyznę, więc Magda jakoś nie płakała;-)) oraz zrobieniu prześwietlenia płuc, okazało się że to "tylko" infekcja kataralna. Ufff. Co przeszłam, to moje, ale nikomu nie życzę. Mamy zapisany syrop na kaszel, Cebion jako witaminki i sól morską do noska.