Dziewczyny muszę pomarudzić i prosić Was o pomoc bo zwariuję...
Chyba nigdy tego nie robilam, nie lubię spekulacji, a teraz właśnie mam zamiar pospekulować.
W związku z tym, że chyba hormony zaczynają działać i mam jakieś dziwne stany i nastroje (np. dzisiaj wybuchnęłam płaczem jak sobie pomyślalam, że i tym razem się nie uda), chcialam zapytać czy są na tym forum osoby w sytuacji podobnej do mojej:
- AMH 0,7 (36 lat)
- mąż: Oligoasthenozoospermia, morfologia 4%, fragmentacja 43%
Może są dziewczyny z podobnymi wynikami swoimi i męża, którym się udało i czasami sobie podczytują to forum? Wiem, że to głupie ale chcę każdą z Was, która ma podobną sytuację lub inną sytuację, ale posiada wiedzę dotyczącą statystyk, szans itp. zapytać: jakie mamy szanse?
Świruję. Nie wyobrażam sobie możliwości, że się znowu nie uda. Ja już nie mam planów dla takiej sytuacji, że pod koniec kwietnia robię test i on wychodzi ujemny. Nie wiem co wtedy miałabym zrobić... Przy poprzednim podejściu miałam nadzieję, że się uda ale nie robiłam żadnych planów. I tak było lepiej. Bo gdy się nie udało to nie bolało tak bardzo. Teraz ja już psychicznie jestem w ciąży. Pozwoliłam sobie na marzenia, snucie planów. Niepotrzebnie, zupełnie niepotrzebnie.... Tak się boję. Czuję, że coś jest bardzo nie tak w związku z tym, że poprzednio chociaż mieliśmy 7 zarodków, to żaden nie przeżył do mrożenia. Czuję intuicyjnie, że te które zostały mi podane umarły razem ze swoimi braćmi i siostrami na szkiełku. Byłam w ciaży może przez jeden dzień. Potem, mam pewność - moich dzieci już nie było. Zastanawiam się dlaczego teraz miało by być inaczej.