Smutno tu...
Żeby poprawić wam humor to napiszę o moich wczorajszych perypetiach z kluczami 

Po południu nakarmiłam niunię i zostawiłam z tatusiem a sama pojechałam do galerii, na mały szopping. Zaliczyłam kilka sklepów i pobiegłam do tesco. Wracając po rower zdałam sobie sprawę,że rowerka to ja nie odepnę bo kluczyków brak

 No ładnie pomyślałam, albo ktoś mi je zwinął z plecaka i będzie mnie śledził bo były tam też klucze od domu, albo mi gdzieś wypadły. W głowie od razu zapaliła mi się czerwona lampka: zaraz muszę jechać nakarmić małą 



Obeszłam ochronę, musiałam do podziemnego zjechać aby zgłosić zgubienie kluczyków i podać nr aby zadzwonili gdyby ktoś znalazł. Chciałam aby ogłosili przez głośniki bo przecież mogą,ale stary piernik powiedział,że takimi pierdołami się nie zajmuje.
W domu kluczyka zapasowego do roweru niet więc do domu taksówką pognałam, mąż wziął piłkę i pojechał piłować zapięcie. Wcale nie wyglądał jakby chciał ukraść rowen, nieee

Był zły,ale powiedział,że humor poprawiło mu dwóch chłopaków, którzy jak go zobaczyli z tą piła to zapytali czy im też jakiś przepiłuje obok;-)
Wziął rower na pakę, przyjechał do domu, patrzy a w swoich kluczach ma, co? Drugi kluczyk od zapięcia

Mi cała złość przeszła jak zobaczyłam naszą niunię kochaną z uśmiechem od ucha do ucha, takie maleństwo a humor poprawi od razu.
 
Dziś mąż mi przywiózł zapięcie,ale na szyfr co by się nie powtórzyło. Obym tylko szyfru nie zapomniała.
 
Klucze dziś wręczyła mi Pani w informacji w tesco, poznała mnie bo wczoraj załatwiałam tam sprawę i zostawiłam na ladzie...
 
 
Miłego wieczorka kochane, nie smutajmy się.