reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze Porody Lutowkowe....

reklama
cd...
W związku z tym, że po dogłebnych badaniach niezbyt miłej, młodej ginekolożki, zaczeła krwawic mi szyjka poprosiłam o przewiezienie karetka do wskazanego przez nich szpitala. Po 5 min otrzymałam info, że karetki nie maja, bo pojechała do Otwocka i musiałabym poczekac 1,5h, dobrze wiedzieli, ze jestesmy samochodem, to nam zapodali taka bajkę. Ze skierowaniem i fiolką z wymazem cpr pojechalismy do Szpitala Praskiego Przemienienia Pańskiego. boskie nazwy nastrajały mnie pozytywnie, wiedziałam, ze juz nic mi sie nie może przytrafic złego.
Na izbie wszystko poszło błyskawicznie, golenie i lewatywka na zyczenie.
Na sali porodowej zajeła sie mna doswiadczona połozna p.Grazynka, była do mojej dyspozycji, bo tego popołudnia nie było porodów. Za to w nocy urodziło się 5 bobaskówe. Podłaczyła mi kroplówke z oxytocyną, podała dożylnie antybiotyk, bo mineło juz 6 h od odejscia wód. Po zbadaniu okazało sie, ze rozwarcie stoi w miejscu, dalej tylko 2 palce. Szyjka twarda, długa, dziecko wysoko. Dostałam jezcze wspomagacz na tą szyjkę. Na zmianę zagladała do mnie doktorka, która mnie przyjmowała i młody przystojny ginekolog. Postepów nie było widać, skurcze słabe, dlatego przyszedł zca ordynatora dr Grzybowski i sprawdził jak to z nami jest. Potwierdził słowa połoznej Grazynki i w/w lekarzy. Powiedział, ze jak po tych medykamentach nie pójdzie dalej to czeka mnie cc. mimo masazu szyjki i skakania na piłce, nic sie nie zmieniiło. Ordynator zapytał czy wyrażam zgode na cc, z powodu braku postepów w porodzie. Zgodziłam sie i zadzwoniłam po męża. w tym czasie nawodniono mnie i przygotowano do operacji. cała ekipa w sali opracyjnej była bardzo miła i kompetentna. Pani anastezjolog nawet żartowała, o wszystkim zostałam dokładnie poinformowana i w pełnej swiadomosci znieczulona. uczucie dziwne, od cycków w dół nie czułam nic. Dostałam całuski od meża, który czekał z aparatem w pogotowiu. za pare min. było po wszystkim, zobaczyłam moja sliczna, malusią Wiktorię. Mąż zrobił jej zdjecia jak była jeszcze w maziach płodowych, a ja w tym czasie byłam zszywana. Po wszystkim trafiłam do sali pooperacyjnej, mąz pomagał pielęgniarkom przenieść swój słodki cieżar na wygodne łózko:-) . Przez dwa dni lezałam sama na tej sali, miałam całodobowa opiekę, cały czas podawali mi kroplówkę, antybiotyk i środki przeciwbólowe, położna co 30 min mierzyła ciśnienie. Na brzuch połozyli mi lód z obciażeniem. Malutką przywozili mi na karmienie. Pierwszego dnia nie potrzebowała wiele mojego pokarmu, dopiero drugiego troche sie rozkręciła. Drugą noc spędziłam już w sali dwuosobowej zwykłej razem z dziewczyną, która urodziła swoje maleństwo w ciagu 1h.:szok: Wiktorie na stałe dostałam trzeciego dnia. Opieka w tym szpitalu, fachowość połoznych, lekarzy i pielegniarek zasługuje na wielkie uznanie. Polecam ten szpital z czystym sumieniem.
W efekcie od 11, kiedy mnie przyjeli, rodziłam do 17.45. Od odejscia wód(5 rano) prawie 13 h. Gdyby nie zwodzenie przez szpital na Karowej, byłoby na pewno szybciej. Nie wiem dlaczego oni tak postepują, gdyby mąż nie dzwonił tam i sie nie upewniał czy sa wolne miejsca, to byc może mogłabym to zrozumieć.
 
Zgadzam się z Kasią.. to się po prostu w pale nie mieści!!! :no:
Przecież to jest SZPITAL a nie instytucja charytatywna! To po cholerę płacimy gigantyczne podatki na Służbę Zdrowia... żeby odsyłali kobietę w trakcie porodu i kazali jej jechać gdzie indziej na własną rękę!? :growl: Okropne :wściekła/y:

Musze tutaj pochwalić klinikę, którą wybrałam do swojego porodu... przyjamniej jestem spokojna o miejsce i wiem, że takie historie jaką opisała Miśka tam się nie przydarzają :no:
Dla pewności niedawno zapytałam mojego lekarza czy jest taka możliwość, że przyjadę rodzić i usłyszę że nie ma miejsca :confused:
Popatrzył na mnie z rozbawieniem i odpowiedział, że od 8 lat nie zdarzyła się im taka sytuacja, w najgorszym wypadku była dostawka do któregoś z pokoików. A miejsca naprawdę nie ma zbyt dużo bo to mała klinika... zaledwie chyba 12 czy 14 łóżek?
Z tego co widzę na codzień to ta klinika ma naprawdę duże wzięcie, do lekarzy na wizytę za każdym razem pełen komplet kobitek. Wczoraj na USG rozmawiałam z dwoma babkami w ciąży.. jedna z Częstochowy, druga ze Skoczowa, a więc obie mieszkają ok. 100km od Krakowa. Pytam je, czy nie będą się bały jechać ze skurczami taki kawał :confused: A one mi na to, że nie będą jechały ze skurczami bo lekarz się z nimi umówił, że albo przyjadą wcześniej i tu w klinice będą czekać na poród, albo lekarz wyznaczy im wcześniejszy termin na wywołanie.
Powtórzę tylko, że poród tu jest za darmo i prywatne wizyty wcale nie są warunkiem koniecznym żeby tu rodzić, można przyjść prosto z ulicy i nie odeślą nikogo z kwitkiem, chyba że istnieje zagrożenie dla życia dziecka lub mamy wtedy odwożą karetką do szpitala z którym współpracują. Czyli jednak można jak się chce!???
 
Dzięki za opis Miśka5.

Prawde mowiąc ani odrobine nie jestem zaskoczona z tym odsyłaniem do innego szpitala...Pamietam jak jakis czas temu chyba na forum ''w ktorym szpitalu rodzicie'' napisałam, ze w W-wie takie odsyłanie przez niektóre szpitale jest nagminne- kolejny dowód na to , ze tak jest. Dlatego dobrze jest miec w zanadrzu jakis mniej popularny szpital i nie szukac wolnego miejsca w ostatniej chwili.
Najwazniejsze Miska 5, ze wszystko dobrze sie skonczyło:-D :-D :-D i razem z Wiktoria jestes cie juz w domku:-D :-D
 
no to ja ku pokrzepieniu serc ;-)

zaczelo sie rano leciutkimi bolami brzucha, ktore zwalilam na obzarstwo czekoladkami poprzedniego dnia. Mialam na 9 umowiona wizyte do ginka to zaczelam sie szykowac, ale ok 8 zapalila mi sie lampka ze moze to juz. Postanowilam poczekac i jesli nie przejdzie pomimo prysznicu i lezenia to wtedy to bedzie TO!!!:-) No i bylo bo bóliki sie nasilily. Zadzwonilam po rodzicow do opieki nad starszym dzieciatkiem, wzielam jeszcze raz prysznic, umylam wlosy, zjadlam cos malego, zaparzylam herbatke malinowa, w sumie to rodzice jak przyjechali byli najbardziej spanikowani :-D Zadzwonilam do poloznej (akurat miala dyzur) no i w droge. Na miejscu okazalo sie, ze mam marne pol cm :eek: wiec mialam wizje ze przy takim postepie bede rodzic do polnocy. W pokoiku do rodzenia nie dalam sie tak glupio jak poprzednio polozyc, robilam tylko obowaizkowe zapisy ktg i zaraz uskutecznialam spacery, przysiady i skakanie na pilce. Tylko podczas skurczu zamieralam z bolu (no niestety boli jak ...) zeby znalezc najwygodniejsza pozycje. Za chwile bylo 3cm, potem szybko 6, poprosilam o znieczulenie (u nas na szczescie jest free), potem 9 i slysze, ze mam odpoczac ze 2 skurcze i moge sie zabierac do pracy. Pomimo znieczulenia wszystko czulam, kazdy skurcz, oczywiscie nie jako b bolesny, wiedzialam kiedy przec itd. I tak w szpitalu pojawilam sie ok 12 a o 16 maly wyladowal na moim brzuszku :tak: Zrobil wszystkim niespodzianke, bo wg usg mial miec 2700 a w rezczywistosci mial prawie 4kg :szok::tak:Nie wiedzialam ze to usg jesli chodzi o wszelkie pomiary ma tak duza tolerancje bledu :wściekła/y:choc w sumie dobrze, bo pewnie bym panikowala wiedzac ze mam takiego klopsa urodzic. Majac maluszka na piersi, takiego golutkiego i bezbronnego, zapomina sie o calym bolu, choc brzmi to malo odkrywczo, ale tak jest, trzymajac w rekach to male szczescie jest sie najszczesliwsza kobieta pod sloncem :-)

Opieka poporodowa byla skandaliczna, nawet Apap mialam swoj, bo tam sie nie doczekalam, nie mowiac o zerowym zainteresowaniu, syfie w toaletach itd. wiec nastepnego dnia wyszlam, no i sajgon sie zaczal... :-):tak::szok:wiec zbierajcie sily jednopaki :-) bedzie dobrze, czego z calego serca Wam zycze.
 
No to ja chociaż nie mam się do czego przyczepić, jeśli chodzi o opiekę poporodową i noworodkową. Wszystkie leki dostepne, jak mi schodziło znieczulenie i zaczęły się schody, bez proszenia dostawałam leki, które mi dawały ulgę i nie szkodziły małej. Na każdym obchodzie lekarz sprawdzał moją bliznę, zawsze pytał o samopoczucie. Nie miałam na początku mleka i wyobraźcie sobie, że pielegniarka od noworodków przyniosła mi opakowanie herbatki Hibb na laktację. Sama z własnej woli. Dzieciaczki były kąpane na naszej sali, nowicjuszki miały okazje nauczyć sie opatrzyć pępek i nauczyć przewijać. Pediatra badał dziecko też na oczach mam. Gdybym jeszcze raz miała rodzić to bez wahania wybrałabym Szpital Praski. Szpital ten dostał nawet jakiś wyróznienie od Twojego Stylu. Koleżanka z mojej sali miała podobne zdanie, do tego opowiadała mi o koszmarnych warunkach na Inflanckiej , gdzie rodziła kilka lat temu.
 
Niewiem ale ja sobie niewyobrazam odsylania rodzacych kobiet do innych szpitali jak to czytalam to gesia skorka stawala brrrrrrrrrrrrrr:wściekła/y:
 
no to właściwie ja również ku pokrzepieniu...
u mnie zaczeło się wcześnie rano 31 stycznia poszłam do ubikacji siusiu i zobaczyłam podbarwione upławy... ale nic potem co jakiś czas tak co 2 godziny miałam naprawdę bardzo delikatne pobolewanie jak miesiączkowe...czułam się naprawdę świetnie , jeszcze pisałam do rosmerty że idę pobiegać z mamą po marketach ,z czego 2 zaliczyłyśmy:tak: . wróciłyśmy o 16 na obiad praktycznie bez bólów w ciągu dalszym . o 19.40 miałam umówioną wizyte u ginekologa więc zaczełam sie ok 17 szykować wcześniej zadzwoniłam do meza ze moze to zdarzyć sie już dziś, i ma w razie co byc w stanie gotowości. pojechałyśmy sobie z mamą tramwajem do lekarza ktg , badanie i pani doktor powiedziała że moge spokojnie już na porodówkę jechać bo dziś w nocy urodzę...:szok:
więc wziełyśmy tkasę zadzwoniłam do męza by przyjechał bo miał60 km,pojechałyśmy po torbę i do szpitała..
zanim pozałatwiałam wszystkie formalności i rejestracje była 22.a bóle jak były delikatne tak były rozwarcie miałam na 3,5 cm w momencie przyjęcia.
prawie o 22,30 pojawił sie mój mąż, zastąpił moją mame no zaczeliśmy rodzic. przyszedł lekarz przebili mi pecherz i podali oksytocyne dopiero wtedy poznałam smak bóli...ale mąz mnie wspierał, dostałam potem dolargan więc miałam miedzy skurczami niezłe odloty i tak zleciała mi pierwsza faza porodu.. parte trwały zaledwie 15 minut i mala kluska pojawiła sie na świecie...
nie powiem że nie bolało ale dało się przeżyć. opiekę mieliśmy świetna zwłaszcza na porodówce i sali poporodowej,gorzej było już na samym położnictwie gdzie pani salowa udawała panią dyrektorkę i czepiała sie o byle co:dry: ... ale co tam po trzech dniach wyszłyśmy i teraz razem siedzimy sobie w domku:laugh2:
 
reklama
czyli tak naprawde mogę powiedziec ze mój poród trwał z 2,5 godziny, monsz był w szoku...:happy: ze tak szybko
 
Do góry