reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Opisy naszych porodów

reklama
Dołączę do was
Zacznę od tego, że Hania miała być pierwszym i jedynym dzieckiem. Okazało się, że zamiast ukochanej córuni tatunia mieliśmy mieć synusia. Po czasie okazało się, że jest super, z mężem ubóstwiamy go, ale po dość niedługim czasie okazało się, że będziemy rodzicami ponownie. Tym razem, to miała być Hanusia.:-)
Hania była już mocno przeterminowana, termin miałam na 19.04, czyli na dzień moich urodzin, ale mała postanowiła poczekać do 28.04
Wszystko zaczęło się od rano, gorzej się czułam niż dotychczas, poprosiłam o pomoc mamę przy opiece nad Wojtkiem, a sama większość czasu wypoczywałam, pomimo że raz już rodziłam, teraz było inaczej. Zaczęła mieć nasilające się bóle krzyżowe, czego wcześniej nie było.
Poczekałam do czasu drzemki Wojtka i zdecydowałam się pojechać do szpitala, najwyżej by mnie odesłali.
Co prawda lekarka na izbie przyjęć była mało przyjemna, ale przyjęła mnie na oddział. Rozwarcie niepostępujące, aż 2 cm.:sorry2:
Jednak skurcze regularne i to mnie ratowało. Kazali mi spacerować, żeby przyspieszy akcję. Więc chodziłam po korytarzu dla odwiedzających, sama i znudzona. Zadzwoniłam po męża żeby dotrzymał mi towarzystwa.
W końcu zawołali mnie na kolejne badanie i szczęśliwie stwierdzili, że jest już 5. Lekarka przebiła pęcherz, tylko studentka źle podłączyła sondę od skurczy i nic się nie zapisywało. Nikt mi nie wierzył, że ja faktycznie rodziłam, prośby o znieczulenie nie przyniosły efektu.:no:
Jak już zdecydowali się mi dać coś to okazało się, że jest za późno. Było pełne rozwarcie:szok:
Na szczęście sama akcja potoczyła się sprawnie i akurat poród odebrała najlepsza położna w szpitalu, moim zdaniem, BRYGIDA.
Hanusia urodziła się o 20.04 miała 55cm i 3500g. UFFFFFFFFF!
 
Podobno wygadanie się pomaga... Mnie do dzisiaj męczy wspomnienie dnia, w którym mój synek przyszedł na świat :/ Miałam termin wg OM na 16 IV, a wg USG na 5 IV.

Zaczęło się od tego, że pod koniec ciąży miałam wysokie ciśnienie (przekraczające 160/100 mimo leków) i bardzo duże obrzęki. Lekarz zalecił mi leżenie w domu i odpoczywanie, ewentualnie zgłoszenie się do IP jakby coś się działo. Do szpitala planował mnie skierować dopiero w 40tc. 31 III źle się czułam i w końcu zaczął mi odchodzić czop śluzowy (38tc). Ponieważ dla mnie to było 'coś' to pojechała do szpitala i przyjęto mnie. W sumie tylko dlatego, że byłam pacjentką ordynatora, bo rozwarcie było 'zaledwie na paluszek' i nic się nie działo. Przez dwa dni sobie poleżałam, a mojemu lekarzowi jakoś nie w smak było to, że się zgłosiłam do szpitala. W nocy z 2/3 IV źle się czułam, nie umiałam spać. Rano na obchodzie zgłosiłam, że czuję się roztrzęsiona i jakaś taka słaba. Lekarz zignorował to zupełnie i kazał iść na badanie wewnętrzne, razem z pozostałymi ciężarnymi - czyli za około 15min. Na badanie nie doszłam, zatrzymałam się przy dyżurce pielęgniarek i powiedziałam, że jest mi NAPRAWDĘ słabo. Musiałam już kiepsko wyglądać, bo jak mnie tylko zobaczyły, to mnie położyły i zmierzyły ciśnienie (60/60). Podłączono mnie szybko pod KTG, a tu serduszko coraz wolniej bijące, długa cisza.... i znowu powoli bijące coraz szybciej. Później wszytko działo się na raz - podpisywanie papierów, golenie, cewnikowanie, wiezienie mnie na salę operacyjną, aż w końcu straciłam przytomność. Na sali odzyskałam ją na chwilę, tylko po to, żeby pomyśleć 'ciekawe czy się obudzę'. Obudziłam się na sali pooperacyjnej, powiedziano mi, że z synkiem wszystko ok. Tak zupełnie ok nie było, bo miał tylko 6 punktów, niedotlenienie i leżał w inkubatorze, ale dla nich to było ok. Pierwszy raz zobaczyłam synka na zdjęciu - kazałam mężowi zrobić zdjęcie jak leży w inkubatorze ;)
Oczywiście po wyjściu ze szpitala czekał mnie rajd po lekarzach, żeby sprawdzić czy z synkiem wszystko w porządku. Na razie rozwija się normalnie, więc mam nadzieję, że w przysłości już nic 'nie wyskoczy'. To jest jedyne światełko w tynelu dla mnie.
Jeśli o mnie chodzi, powiedziano mi, że miałam zatrucie ciążowe dopiero po cc :( Na skutek ciężkiego stanu przedrzucawkowego miałam sporo problemów i jeszcze miesiąc po porodzie spędziłam w szpitalu. Pewnie to już zabrzmi całkowicie nieprawdopodobnie, ale dodatkowo okazało się, że zarażono mnie gronkowcem.

Przepraszam, że tak się rozpisałam... ale i tak to tylko część moich ciążowo-porodowych 'przygód'. :/
 
tak stwierdzilam ze jeszcze ja nie opisalam swojego porodu wiec w koncu to robie

jak wiecie termin mialam na 28 kwietnia jednak moja niiunia wtedy jeszcze niewiadomej plci nie miala zamiaru sie rodzic wiwec 3 maja poszlam na cudowny masaz szyjki macicy.
nic to nie dalo i dopiero po dwoch dniach zaczal mi odchodzic czop na raty, i tak o to dociagnelam do 7 maja i jako ostatniej wody zaczely mi odchodzic powolutku saczac sie, nie bbylam pewna czy to wody czy siku bo bylam w lazience na siku, w koncu po godzinie zaczely mi ciec po nogach i skurcze sie pojawily tez wiec zabralismy torbe i moja mame do szpitala. jek tylko postaawilam noge w szpitalu wszystkie skurcze ustaly no w koncu jak uparciuch to uparciuch. ze wzgledu na odejscie wod zostawili mnie w szpitalu i powiedzieli ze mam 35h na urodzenie bo tyle mozna chodzic bez wod i ze po 24h dadza mi antybiotyk aby zadne zakazenie sie nie wdalo. na drugi dzien muj kochany byl z laptopem obejrzelismy filma a moja mama w ciagu dnia z nerwow spalila chyba ze dwie paczki fajek w domu. trzy razy dziennie sprawdzali czy z malenstwem ok i na bierzaco was informowalam. w koncu po 24h dostalam antybiotyk i ustalili ze 9 o 10 podlanczaja mnie pod kroplowke i wywoluja uparciucha. chyba sie wystraszyla bo okolo 6 rano zaczely sie skurcze co 10 min, poszlam do pigol daly mi panadol i kazaly sie przespac chwilke bo to moze potrwac, po 30 min obudzily mnie skurcze co 5 min i wtedy dostalam zastrzyk przeciwbolowy zafundowano i ktg i sprawdzili rozwarcie wyrok szyjka dluga zamknieta, i zaproponowali spacer po oddziale bo to moze pomoc, lazilam do skurczy co 2 min pogonilo mnie do kibelka i z bolu nawet narzygalam im do umywalki.sprawdzenie i w koncu rozwarcie na 2,5 cm. godzina 7 rano wiec szybko poszlo zadzwonilam do mojego ze to juz i zeby przyjechal do szpitala mnie zabrali schodami na piechote na porodowke coby pomoc rozwarciu i zanim sie obejzalam (niecale 20 min i 42 km) darek juz byl. skurcze co 1 min nie do zniesienia dali mi gaz bylo juz 3 cm i zawolali anestozjologa aby zrobil epidural. i blogo milo zero bolu. hmmm
zaczelli mnie pocieszac ze mam czas do 17 bo ksiazkowo jest 1 cm na godzine wiec jeszcze sie pomecze a ze nie czulam bolu tylko przesowanie sie dziecka to im mowie ze mam wrazenie ze dziecko jest juz w kanale rodnym a one sie zaczely smiac mowiac kochana 10 min temu mialas 3 cm wiec to niemozliwe, w tym czasie przyszla druga polozna ta pierwsza zdala relacje co i jak w jakim tempie i poszla do domu a mna zaopiekowala sie mlodziutka polozna tez ciezarna i mowi no to chodz zerkniemy co tam sie dzieje, a tam palne rozwarcie i mowi do mnie no to rodzimy kochana przyj a ja w ciezkim szoku no jak to??? przeciasz mowilyscie ze to niemozliwe a ona no widzac ze jednak tak.
dzidzia byla odwrocowna glowa w bok potrzebowali uzyc pruznociagu czelakam na ta decyzje 1h partych wtedy zlecialo sie 3 lekarzy przywiazali mi nogi i do roboty. przy pomocy pruznociagu i dwuch partych 09.05.09 o 11:20 urodzilam moja dzidzie i wtedy tez sie dowiedzialam ze jest to mala haneczka moja coreczka kochana. wszyscy szczesliwi polozna pochwalila i powiedziala ze tak czystego i dobrze zgranego porodu jeszcze nigdy nie odbierala mimo malych komplikacji. skonczylo sie tylko na zadrapaniu i dwuch profilaktycznych szwach.
hania wazyla 3030g i 56cm

mimo tego ze to juz ponad rok minal pamietam wszystko i juz placze jak to pisze.
opieka wspaniala polozne pomocne a moja corcia wspaniala
 
Ostatnia edycja:
Do góry