Moja teściowa... cóż czasem jak mam kiepski dzień to sobie ponażekam, ale generalnie jest ok. Tylko czasem te jej "dobre rady" jeżeli chodzi o Kubę... I irytuje mnie jej "lenistwo" mieszka 2-3 km od nas, ale cięzko jej jej przyjechać odwiedzić wnuka, no chyba, żeby po nią autem przyjechać, to wtedy chętnie (kobieta ma 48 lat). I te ciągłe (prawie codzienne) telefony do K. "przyjedziecie z Kubusiem?" Raz juz nie wytrzymałam i powiedziałam K. że ma jej powiedzieć, że mamy już swoje życie i, że nie mam zamiaru każdej wolnej chwili spędzać u niej, a jak chce zobaczyc wnuka to może sama do niego przyjechać. No i K. delikatnie dał jej do zrozumienia, że przegina, no i się uspokoiła. Chociaż z drugiej strony nawet ją rozumiem, jest sama, ojciec K. nie żyje mieszka tylko ze swoją mamą i czasem nie ma co zrobić z wolnym czasem. Ale tak to zawsze jest chętna to pomocy, można na nią liczyc i wogóle, tylko te dwie rzeczy tak właściwie mnie w niej irytują. A gdy organizowalismy wesele to był zupełny "luzik" nikt niczego nam nie narzucał, wszystko zrobiliśmy po swojemu.
rubi mój szanowny małżonek nie ma w zwyczaju wkładania naczyń do zmywarki. Jak nie ma czystego naczynia, to sobie umyje w zlewie, ale zmywarki nie załaduje... Dziwny jest, ja tam wole jak maszyna za mnie troche porobi, a co.