reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Weź udział w konkursie i wygraj laktator SmartSense i wyprawkę dla mamy 💖 Kliknij Do wygrania super nagrody, które ułatwią codzienne życie rodziców.

    Wygraj grę z serii Słonik Balonik dla maluszka 💖 Wchodź Zadanie jest proste. Działaj i wygrywaj

reklama

Przedporodowe obawy, przesądy, rady...

reklama
Czrna - nie sorkuj, bo to naprawdę wciąga, takie opowiadanie. Czarna, Kate... A ja nie wiem, czy o swoim opowiadać.... Jak dla mnie było to straszne przeżycie, choć całe szczęscie skończyło sie w 100% dobrze - Alusia urodziła sie cała i zdrowa.. ale nie wiem jakim cudem...?

Miałam podobnie jak Czarna - ciąża przenoszona o 2 tygodnie, pobyty w szpitalu, ktg codziennie, usg co dwa dni, badanie co godzina, w końcu zastrzyki - trzy dni pod rząd i nakaz drażnienia sutków (no to sobie mysle - dobre sobie - wypuśćcie mnie do domu, a sutkami się odpowiednio mąż zajmie...;-)) Ale o domu nie było mowy. Po trzech dniach wieczorem olej do wypicia, potem przeczyszczenie i rano o 7 na porodówkę. Dostałam czopek wkładany w szyjkę, zaczeły się po dwóch godzinach skurcze. Co 10 minut i tak cały dzień. Różne te skurcze były. Bolesne jak miesiączka, prawie nieodczuwalne, czasem mocniejsze. Wieczorem ok 22 odeszły mi wody, a skurcze przeszły... Zaczęło się ponownie o 2 w nocy. Ból był niesamowity, bo bolały nie skurcze, tylko krzyż. I tak 4 godziny, położna poszła sobie spać na worku sako, a ja sama masowałam sobie ten cholerny krzyż. Żałowałam,że nie chciałam rodzić z meżem, przynajmniej do tego by się przydał. O 6 zdecydowali się podłączyć mi kroplówkę, bo ktg wykazało znikome skurcze, rozwarcie na 4 cm. Tylko ten krzyż mnie tak bolał, że płakałam prawie przy każdym skurczu. Położna zrobiła mi masaż szyjki, na co reagowałam błaganiem,żeby już przestała.. O 7.30 zaczęły się bóle parte, ale juz wtedy niewiele do mnie dochodziło, co do mnie mówią, gdzie każą przejść, jak się położyć... Po ostatnim posiłku 36 wcześniej, po całej nocy bólu krzyża nie wiedziałam jak się nazywam nie mówiąc o tym ,abym wykonywała jakieś polecenia... Wiem tylko, że około 8 kazali mi przeć
, a ja nie wiedziałam jak to się robi... W końcu któraś zawołała, ,,jak kupę!!" no i wreszcie główka zaczęła wyłazić. To było okropne - jakby mi ktoś kości rozsuwał, więc już nie parłam, mimo, że kazali wtedy główka pożądnie się cofnęła... Jak się wszyscy koło mnie nagle zbiegli, moja lekarka (tylko ją jak przez mgłę słyszałam) krzyczała ,,no, Edyta rodzimy!!!" i łokciem wypchnęła Alę ze mnie...
W każdym razie kiedy było po wszystkim - natychmiast odzyskałam mowę, myślenie, koncentrację, usłyszałam, że mała płacze. Cudem Ala była w znakomitej formie, 10 pkt.Powiedzieli ,,dziewczynka" a ja ,,no to będzie Alicja", a oni ,,fajnie". Połozyli mi ją na brzuchu, a ja zapytałam ,,niunia, i ty to przeżyłaś???"
nie wiem, dlaczego, ale po tym ,jak zaczęłam tracić kontrolę nad moją świadomością, byłam pewna, że coś poszło nie tak...
Potem łożysko, łyżeczkowanie, szycie, lekki krwotok, kroplówka, ale to wszystko było nieważne, nie czułam, nie bolało, było cudownie!!!. Mogłam góry przenosić, chciałam dzwonić na drugi koniec świata, że mam córeczkę, byłam dumna, rozpierała mnie radość, energia i w ogóle świat był piękny, mimo,ze dwie godziny wcześniej błagałam, żeby dali mi umrzeć przez ten krzyż...
Potem leżałam trzy godziny jeszcze na porodówce, razem z Alą przyssaną do mnie jak Bozia przykazała.
Aha i około 14 dostałam pierwszy posiłek po porodzie - dwie bułki z masłem. nigdy nie zapomnę tego smaku, to był najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek jadłam!!
O 16 przyszła położna kazała mi wstac, ja wstałam i od razu zasłabłam. Kolejna próba - po kolejnych dwóch godzinach - sukces.
Z perspektywy - nie myśle źle o porodzie. Bo najważniejsze, że moja dzielna Ala walczyła do samego końca, nie dała się głupiutkiej niedoświadczonej mamie.
Rada dla innych dziewczyn - uczeszczajcie do szkoły rodzenia, najważniejsze wykłady to te o zachowaniu, oddychaniu podczas porodu. I miejcie kogokolwiek przy sobie kto będzie masował wam krzyż:tak:

ufff... sama się wzruszyłam wspominając to wszystko.
 
Czarna i DIta super, że się dołączyłyście do opowieści:tak:
Strasznie lubie czytać wasze doświadczenia z tego szczególnego dnia:tak:
Podziwiam Was normalnie:sorry2:
Nasówa mi się myśl wspólna dla opowieści "siedź w domu dopuki skurczenie będą chociaż co 7 minut"

Strasznie mi Wasze opowieści powmagają i chciaż w jakimś procencie wiem czego się można spodziewać:happy2:
 
jejku, dziewczyny, mi serce rosnie, jak czytam wasze opowiesci.. tak bym chciala, by juz bylo po wszystkim (oczywiscie, zeby juz byl grudzien ;-) )! tak chcialabym juz zobaczyc mojego synka!... przytulic go, wycalowac... :-)

chociaz ciezkie mialyscie przeprawy... uojej! ale i my damy rade :-)
 
ufff..fajnie sie czyta...jak juz wspominalam-jednym tchem.Ciekawe jak to u mnie bedzie wygladalo...znajac moje zezowate szczescie...nie bedzie lekko.Zawsze pod gore.heh
Kurcze teraz to nawet nie mam czasu na szkole rodzenia..poza tym nie bardzo mam z kim do niej uczeszczac.Napewno dam rade bez tego.Musze..!!!!!!!
 
Asia ja też będę sama chodziła bo mężuś do grudnia w delegacji a więc nie ma co się wstydzić bo tam duzo przydatnych informacji podają:tak:
 
wiem dziewczyny,ze to wszystko jest wazne,ale ostatnimi dni nie potrafie myslec tylko o sobie jako pkt.1.Jakos zaczlam do calej tej ciazy podchodzic bez-przesadyzmowo.
Mam nadz tylko,ze dzidzi nie bedzie jakos niedotlenina,bo czytalam ze pod wpl stresu zaweza sie jakos zylka w pepowinie i kiepszczyzna.Dobrze ze biore duzo magnezu i nie mam bulow.Teraz to nawet nie moge sobie pozwolic na wczesniaka
Nie bede chodzila do szkoly rodzenia bo teraz nie mam czasu na to.
Najwzniejsze to nie popadac w rozpacz i glowa do gory.
Teraz siedze...a powinnam juz wyskakiwac i pozalatwiac pare spraw na zewnetrznej...ehh
 
reklama
Asia no stresik nie jest wskazany ani dla CIebie ani dla maleństwa:-(
Ale z własnego doświadczenia wiem, że są sytuacje w których poprostu się nie da nie stresować:dull:Jakoś trzeba wszystko tak pozałatwiać coby dobrze było:sorry2:I dokładnie tak jak piszesz " głowa do góry" przecież jak my sobie nie damy rady to kto??:-D
 
Do góry