jako, że nie mamy jeszczę watku o karmieniu, nie wiem gdzie wkleić. wg mnie to cenne rady dotyczące karmienia; wyszperane na innym forum:
"
Nierozpakowane mamy, przygotujcie się do karmienia przed porodem:
* Kupcie zioła i zróbcie sobie -
Herbata laktacyjna » karmienie piersią | ekologiczne rodzicielstwo i pijcie jeszcze w ciąży.
*Pogadajcie PRZED porodem z doradcą laktacyjnym, położną, jakie są szanse u Was na naturalne karmienie, jak wyglądają Wasze brodawki, czy są wklęsłe itp. Po porodzie jest już na to za późno najczęsciej. Ja usłyszałam np. "uuuu, wklęsłe brodawki, wklęsłe, nic z tym nie zrobimy". A karmię już 8 miesiąc, więc no comments.
* Zapytajcie przed porodem, czy w szpitalu dokarmiają zaraz po porodzie butelką, dopajają glukozą. Bo często już po tym pierwszym dokarmieniu jest po ptakach. Wiem, że niby teraz jest ten kontakt 2 h skóra do skóry, ja się nie załapałam i małego musiałam uczyć jeść z piersi (ale się udało
)).
* Pożyczcie od koleżanki laktator (formuje brodawki, dobry na nawał)
* Kupcie kapturki, bo może dziecię Was gryźć będzie, po co cierpieć. I lanolinę czy jakąś inną maść na poranione sutki.
* Dajcie czas Waszej laktacji. Ona nie rozkręci się ekspresowo najpewniej (zwłaszcza, gdy będzie cesarka lub tfu tfu! poród przedwczesny). A najlepszym rozkręcaczem laktacji jest Wasze dziecko. Więc przystawiajcie nawet co godzina, a i częsciej mi się zdarzało. I gdy ktoś mi mówił - "masz za mało pokarmu", "masz chudy pokarm", to serio miałam ochotę powiedzieć "sp...". Po dwóch tygodniach miałam laktację taką, że bym chyba sześcioraczki wykarmiła. A ile się nasłuchałam - "podaj butelkę, chociaż glukozę, zagłodzisz dziecko itp.". OK - jeśli doradca laktacyjny Wam powie - mogą byc problemy, to jasne, rozwazcie to. Ale kobiety z pokolenia naszych mam, teściowych mają mniejsze pojęcie o karmieniu niż my. W ich czasach był kult mieszanek, soczków, rosołków z cielęciny podawanych miesięcznemu dziecku.
* Najważniejsza psychika i wsparcie. Ja tam wiedziałam, że się uda i koniec. Mój B. też mnie wspierał, jak mógł. Gdy byłam jeszcze na etapie odciągania mleka, to on się całą logistyką zajmował. A ja konsekwentnie - przystawiałam małego, nie chciał piersi, to dawałam butelkę. Potem to samo. I tak kilkanaście razy dziennie. Aż w końcu załapał tę pierś.
* No i przygotujcie się na plan B. Jest niewielki procent kobiet, które karmić nie mogą. Taka ich uroda. Pomyślcie już teraz - co wtedy? Może odciągane mleko + mm. Może bank mleka? Jeśli mieszanka, to jaka? Jeśli już teraz to przemyślicie, to może unikniecie doła, jaki najczęściej łapią mamy, które muszą podać mm. A mm to nie trucizna jest przecież. Tylko fajny wynalazek, który wielu maluszkom uratował życie."