hej Dziewczyny,
byłam troszkę poza netem ale już nadrabiam zaległości

jak zdróweczko?widzę, że i grille się udały

no i Mitaka gatuluję chłopaka

My z M. byliśmy w okolicy Leska. M jest wędkarzem, więc brodził po wodzie, a ja spacerowałam i zwiedzałam okolice. Dopadł mnie okrutny katar, więc mało aktywnie spędzałam czas (bez roweru i spacerów po górach:/ ) no i pierwszy raz też spalismy oddzielnie, hehehe, ale mi to wczasy

na szczęście już po owu, więc jakoś to przezyję

Ale przyznam, że u nas też zawsze był problem z chęciami- tzn jak jemu się chce, to jakoś dziwnie ja też się w końcu zmobilizuje, ale jak mnie skręca a on zmęczony to już nie mam na co liczyć... Ale odkąd się staramy (dobre 1,5 roku) to już nie mogę narzekać, bo jak przychodzą "te dni" to czy padamy ze zmęczenia, czy ochoty nie ma, to i tak zawalczymy...więc jestem z niego dumna, a jak już kiedyś wspominałam, raczej frekwencją nie grzeszymy hehehihih
miłego początku tygodnia
